Tylko dwie osoby w AMG mogą składać silniki dla Pagani. Zobaczcie jak wygląda ten proces

"One man, one engine" - ta maksyma towarzyszy AMG od lat. Zasada jest prosta: jeden pracownik odpowiada za cały proces budowy jednego konkretnego silnika. Te same reguły tyczą się jednostek dla Pagani, choć tutaj składa je tylko dwóch wyselekcjonowanych pracowników. Michael Kubler jest jednym z nich i wraz z niemiecką i włoską firmą pokazał jak wygląda ten żmudny proces.

Czasami niektórzy zapominają, że jeden z najbardziej fascynujących producentów hipersamochodów z Włoch korzysta z niemieckich silników. Potężne dwunastocylindrowe jednostki AMG drzemią od samego początku w każdym wyprodukowanym Pagani. Nie trafiają tak jednak konstrukcje znane z Mercedesów. Włoska manufaktura ma własne wersje znanych konstrukcji, a za ich odpowiadają raptem dwie osoby w całym Affalterbach.

Michael Kubler jest jedną z nich. Być może kojarzycie to nazwisko, gdyż Kubler od lat jest bardzo aktywny na Instagramie, gdzie chwali się "swoimi dziećmi".

A jest czym. Kubler pracuje w AMG od lat, a przez długi czas to właśnie z jego stanowiska wyjeżdżały silniki do modeli S65, SL65 i CL65. Później zajął się też budową jednostek dla Maybacha, które również wykonywano ręcznie w Affalterbach - mowa tu o konstrukcjach M275 i M285.

Pagani AMG silnik

Pagani od lat wiernie trzyma się silników V12 ze stajni AMG. Tylko dla nich powstają takie jednostki

Paradoksalnie AMG sugerowało przy budowie nowej Utopii, aby V12-kę zastąpić V8-ką z układem hybrydowym. Horacio Pagani stanowczo odmówił i trzyma się swoim klasycznym założeniom.

Przez lata przez samochody z San Cesario sul Parano przewinęło się wiele jednostek AMG. Pierwszą był silnik M120, który wywodził się z Klasy S W140. Później przerzucono się na jednostki M297, a najnowsza Utopia korzysta z doładowanej wersji silnika M158.

Każdy silnik, a tych paradoksalnie zbyt wiele nie wyjeżdża w ciągu roku, jest ręcznie składany przez Kublera, lub przez jego kolegę. Proces budowy zajmuje sporo czasu, gdyż gotowe komponenty są ręcznie składane i weryfikowane. Nie ma tutaj mowy o jakichkolwiek niedoskonałościach lub błędach.

Każdy element musi przejść szczegółową inspekcję, po której trafia do silnika. Gotowa jednostka jest też testowana przed instalacją w Pagani, tak aby spełniała wszystkie wytyczne narzucone przez włoskiego producenta.

Współpraca pomiędzy Włochami a Niemcami ma się doskonale. Nic nie wskazuje na to, że w San Cesario sul Parano dojdzie do zmian. Szef tej manufaktury podkreśla, że elektryczny hipersamochód nie wchodzi w grę - dlatego V12-ki będą tutaj żywe jeszcze przez lata.