Porsche 911 965 Turbo. Bestia, której los miał być zupełnie inny

Ten samochód miał być zupełnie inną maszyną - mocniejszą i bardziej zaawansowaną. Ambicje marki z Zuffenhausen przegrały jednak z rzeczywistością i z finansami. Tak powstało Porsche 911 965 Turbo. Wspaniałe, choć odległe od pierwotnej koncepcji marki.

Numer 911 wciąż rozpala emocje. Wciąż fascynuje mnie fakt, że Porsche stworzyło sportową legendę, zaczynając od budowy małego i szybkiego samochodu na bazie "samochodu dla ludu", do tego z silnikiem umiejscowionym w nienajlepszym miejscu. Tymczasem dziesiątki lat później te samochody wciąż budzą ogromne pożądanie - zwłaszcza te starsze, takie jak Porsche 911 965 Turbo.

964 było niezwykle ważnym dla marki modelem. Niemcy postanowili unowocześnić swój kluczowy produkt, tak aby oferował doskonałe osiągi i świetne prowadzenie, ale połączone z komfortem i luksusem.

W tym wszystkim nie mogło jednak zabraknąć sportu i dobrych osiągów. Już od samego początku na stole, obok standardowych wersji, leżały różne szybkie i znacznie bardziej wymagające warianty. Mało kto jednak wie, że Turbo powstało bardziej z musu, niż z chęci. A wszystko to za sprawą pewnego porzuconego projektu marki.

Porsche 911 965 Turbo

Porsche 911 964 Turbo w zasadzie miało nie powstać. Marka z Zuffehnausen miała zupełnie inne plany

W 1988 roku jedną z gwiazd dwudziestych ósmych targów motoryzacyjnych w Paryżu było 911 z numerem 964. Auto zaprezentowano z wielką pompą, przyciągając do stanowiska marki całe stada dziennikarzy.

Przede wszystkim przełomem był tutaj napęd. Na dzień dobry pokazano wersję oznaczoną liczbą 4, czyli oferującą napęd na cztery koła. To oczywiście w dużej mierze zasługa flagowego modelu 959 oraz jego mniej znanego brata, który powstawał w tle - i to na nim się skupimy.

O historii 964 można napisać długą książkę, która przekazywałaby tak ogromną dawkę wiedzy, że poświęcilibyście na nią kilka dni.

Kłopotliwy numer 965

Jeśli interesujecie się Porsche, to zapewne doskonale wiecie, że model Turbo w generacji 964 często oznaczany jest jako 965.

To nie przypadek, choć ten numer nie widnieje oficjalnie w nazwie samochodu. Znajdziecie go jednak w katalogach z częściami i w danych technicznych. Skąd się tam wziął?

Aby to zrozumieć musimy cofnąć się do połowy lat osiemdziesiątych, kiedy to projekt modelu 964 wyszedł z poziomu "kartki". Za stylistykę tego auta odpowiadał Benjamin Dimson, później działający przez lata w Mercedesie. Z jego projektami mogliście mieć też do czynienia w nieco innej formie, gdyż Dimson stworzył także koncepcję wnętrza Airbusa A320.

Zachęceni świetnie rokującym modelem 959, Niemcy wpadli na dość szalony pomysł. Jedną z koncepcji na topową wersję modelu 911 964 było opracowanie niezależnego modelu, z bardzo mocnym silnikiem i napędem na obie osie.

Porsche 965

Miał on być jednak znacznie tańszy od flagowego 959, choć nadwozie celowo przypominało większego brata. Pomagała w tym wydłużona osłona silnika oraz zmodyfikowany pas przedni.

Prace ruszyły pełną parą, a wczesne muły testowe aut noszących oznaczenie 965 wyjechały na drogi.

Niemcy dosłownie sypali z rękawa szalonymi pomysłami

965 miało być tańsze od 959, ale i równie zaawansowane w wielu kwestiach. Pod uwagę brano różne silniki - te znalazły się w 15 jeżdżących prototypach. Obok 3,4-litrowego doładowanego sześciocylindrowego boksera (chłodzonego cieczą!), oferującego 350 KM, pojawiły się też dużo bardziej szalone propozycje.

Porsche 965

Jedną z nich był silnik 3,6 V8, znany z Audi V8. Prototypem z taką jednostką osobiście poruszał się kilkukrotnie Ferdinand Piëch, gdyż mocno naciskał na wykorzystanie widlastej ósemki. Rozważano też odcięcie dwóch cylindrów z tej konstrukcji, aby stworzyć lżejsze i mniejsze V6.

To jednak nie wszystko. Już wtedy, w okolicach 1987 i 1988 roku, Porsche rozpoczęło prace nad skrzynią PDK (Porsche Doppelkupplung), czyli dwusprzęgłowym automatem. To fascynujące, że coś, co jest teraz standardem w autach tej marki (i jedną z najlepszych rzeczy w jej ofercie), opracowywano już ponad 35 lat temu!

W maju 1988 roku, czyli na kilka miesięcy przed premierą modelu 964, dla nowego projektu wybrano oficjalną nazwę - Porsche 969. Zgodnie z oficjalnym planem takie auto miało wyjechać na drogi w 1990 roku, zastępując 911 Turbo.

Tak się jednak nie stało. Porsche zabrakło czasu i pieniędzy

Rozwój nowej konstrukcji był nie tylko bardzo drogi, ale i piekielnie czasochłonny. Poszukiwanie idealnej jednostki i dopasowywanie jej do nowego samochodu przedłużało się w nieskończoność, a budżet zaczął zbliżać się do miejsca, w którym drapanie tynku na ścianach byłoby czymś na porządku dziennym.

Tuż po premierze pojawiły się pytania o wersję Turbo. Do salonów marki pukali klienci gotowi wyłożyć gotówkę za najmocniejszą 911-kę, a takiej w ofercie nie było.

Kiedy więc projekt modelu 969 dotarł do końca ślepej uliczki, Porsche podjęło radykalną decyzję - bierzemy gotowe 911 964 i instalujemy w nim silnik z turbodoładowaniem. Taki mieli pod nosem, gdyż po prostu wzięli jednostkę napędową z poprzednika.

Porsche 969

Sześciocylindrowy bokser o objętości skokowej 3,3-litra, z układem K-Jetronic był już dość przestarzałą konstrukcją. Z braku laku lepszą opcją było jednak oferowanie takiego samochodu, aby zapewnić sobie czas na rozwinięcie czegoś nowocześniejszego, niż pozostawianie luki w ofercie.

Porsche 911 Turbo zadebiutowało w 1990 roku na targach w Genewie

Nowy model od razu chwalono za nowoczesną linię, w której zachowano tak charakterystyczne elementy, jak wielkie skrzydło z tyłu (w formie "dzbanka na herbatę").

Auto też poszerzono i osadzono na atrakcyjnych 17-calowych felgach z Carrery Cup. Te wykonano jednak z aluminium, a nie z magnezu, aby były wytrzymalsze. Wersję Turbo wyróżniają również zupełnie inne, nieco masywniejsze zderzaki, oraz charakterystyczne aerodynamiczne lusterka.

Porsche 911 965 Turbo

Co ciekawe dwie koncówki wydechu, po jednej na każdą stronę, to nie przypadek. Prawa odpowiada za odprowadzanie spalin, zaś lewa jest zaworem upustowym (wastegate) odprowadzającym spaliny z "ciepłej" strony turbosprężarki.

W nowym aucie ukryto jednak cząstkę niedokończonego projektu. Choć z VIN-u nie dało się tego wyczytać, to wszystkie kody części zamiennych dla tego samochodu nosiły numer 965. Z tego powodu auto oficjalnie nazywa się Porsche 911 965 Turbo. Być może dla inżynierów marki był to swego rodzaju hołd dla tych tysięcy godzin, które spędzono nad tworzeniem unikalnej maszyny, która finalnie skończyła w zgniatarce.

Nie wszystkie Porsche 911 965 Turbo miały standardowe silniki

W chwilę po debiucie Niemcy opracowali "kurację wzmacniającą" dla swojego kluczowego modelu. Pod nazwą X33 Werks Leistungssteigerung (WLS) kryje się 35 dodatkowych koni mechanicznych. Dzięki temu 911 Turbo oferowało 355 zamiast 320 KM.

Kilka miesięcy temu miałem okazję poznać z bliska taki samochód. W kolekcji Motocore znajduje się prawdziwy biały kruk, gdyż takich 911 Turbo WLS powstało bardzo mało - najprawdopodobniej tylko 192.

Do tego mówimy o pięknym granatowym egzemplarzu z europejskiej specyfikacji, czyli z niższym zawieszeniem. Ta maszyna cieszy wzrok już na postoju, a w akcji generuje naprawdę dużo adrenaliny.

Dlaczego? Otóż jednostka 3,3 zachowała charakter znany z poprzednika. Turbo wchodzi tutaj do akcji "wtem i ostro", co wymaga od kierowcy czujności i doświadczenia.

Porsche 911 965 Turbo

W rękach chłopaków z Motocore ta 911-ka była niczym pięknie prowadzony koń, który na każde żądanie wykonuje konkretne polecenia. Lekkie poślizgi i efektowne nadrzucanie tyłu nie stanowi tutaj wielkiego problemu, jeśli ma się dużo oleju w głowie i odpowiednio szybkie ręce.

Teraz takie Porsche 911 965 Turbo jest prawdziwym rarytasem

Ich wartość rośnie w zastraszającym tempie, jak zresztą wszystkich modeli z rodziny 964. W okolicach 2008-2012 roku zwykłe 911 964 można było kupić nawet za 50-90 tysięcy złotych, zaś wersje Turbo występowały za około 120 000 złotych.

Teraz nawet bazowe 911 964 potrafi kosztować 300-400 tysięcy złotych. Napis Turbo na pokrywie silnika, a także dopisek WLS wychodzący z VIN-u, potrafi dodać do tej kwoty mnożnik x2 lub nawet x2,5.

Tym bardziej obcowanie z taką maszyną było cudownym doświadczeniem. I choć nie jest to samochód, który miał docelowo trafić na drogi, to i tak stał się kultowym modelem marki. Cały czas wiele osób twierdzi, że właśnie to wydanie Turbo ma "najwięcej Porsche w Porsche".