Range Rover Sport P510e - TEST. Poprzeczka podniesiona nieziemsko wysoko

Nowy Range Rover Sport w końcu jest. Pojeździłem tydzień hybrydą w wersji Autobiography. I z bólem go oddałem, bo on w zasadzie nie ma wad.

Wygląda na to, że to już zaczyna być tradycja. Wiosną Naczelny miał okazję testować "dużego" Range Rovera i pisał, że siłą go z niego wyciągali. Potem widział nowego Sporta i twierdził, że jest niezły. Ja na pierwszy rzut oka nie mogłem się przekonać do tej sylwetki. Ale kiedy nowy Range Rover Sport Autobiography trafił w moje ręce, okazało się, że wygląda wspaniale. Znacznie lepiej niż poprzednik, ale jednocześnie... bardzo podobnie. Do tego pod maską pracuje układ hybrydowy o mocy 510 KM, oparty na trzylitrowym, sześciocylindrowym silniku. Już sam opis brzmi dobrze, ale po tygodniu stwierdzam, że nowy Sport podniósł poprzeczkę konkurencji tak bardzo, że trudno będzie to przebić. Niestety, także ceną.

Range Rover Sport P510e - TEST. W tym segmencie nie chodzi o fajerwerki

W klasie dużych, luksusowych SUV-ów trudno zaskoczyć klienta czymś specjalnym. Wszyscy producenci są w stanie napakować samochody wyposażeniem i gadżetami aż po sufit. Pod tym względem więc Range Rover Sport zupełnie nie odstaje. Jest tu wszystko o czym pomyślicie. Od czterostrefowej klimatyzacji, przez fotele z masażem i wentylacją, system multimedialny dla drugiego rzędu, aż po dociąganie drzwi, czy elektrycznie regulowane kratki nawiewu.

Co więc powoduje, że Range Rover jest "naj"? Jak zawsze w przypadku produktu luksusowego, liczy się otoczka i dopracowanie. W żadnym wypadku nie twierdzę, że konkurencja Sporta jest wykonana źle i niedopracowana. Ale tylko w brytyjskiej propozycji wsiadasz i wiesz, że jesteś "w domu". Stylistyka jest rozpoznawalna, ale dyskretna. Ten samochód nie "wali w oczy" we wnętrzu oświetleniem, chromowanymi wstawkami, czy futurystycznymi zegarami. Jest wszytko co może być nowocześnie, ale jednocześnie nic tu się nie narzuca.

Range Rover Sport

I jest fantastycznie wykończone. Testowana konfiguracja dla mnie ma genialne zestawienie, tworzyw udających tweed oraz tkaniny Ultrafabrics, która zastępuje skórę, w kolorze szaroniebieskim. Fakt, wolałbym prawdziwą skórę - tę jednak bez problemu można zamówić. Nie można za to odmówić nowoczesnemu, ekologicznemu włóknu, że wygląda źle, czy tandetnie. Jest miłe w dotyku, fantastycznie spasowane i bardzo pasuje do wnętrza Range Rovera. Mogłoby też nie być tego nieszczęsnego Piano Black, ale ten problem również można rozwiązać przy pomocy konfiguratora.

W standardzie są za to hiperwygodne fotele ze wszystkimi udogodnieniami. Oraz kanapa, która niewiele ustępuje fotelom. Ma też regulowane (automatycznie) pochylenie oparcia, a pasażerowie z tyłu mogą skorzystać nie tylko z podgrzewanych miejsc, ale i dwóch osobnych stref klimatyzacji, a także systemu multimedialnego.

Czy jest więc coś, co można by poprawić we wnętrzu? Na pewno nie działanie systemu multimedialnego i audio Meridian - te są rewelacyjne. Niestety zegary cyfrowe, choć czytelne, mają skomplikowaną i wolną obsługę - jak we wszystkich autach marki. Do tego... nie do końca pasuje mi odstający ekran. Nie przeszkadza, ale wydaje mi się, że da się to lepiej wkomponować w deskę rozdzielczą.

Range Rover Sport nie jest sportowy, ale nic nie szkodzi

Komfortowe wnętrze przekłada się na świetne wrażenia z jazdy. Zwłaszcza, że wszystko tu jest podporządkowane wygodzie. Od bardzo dobrego wyciszenia, po nastawy pneumatycznego zawieszenia. Cieszyłem się też, że samochód dostałem na 21-calowych felgach, zamiast wymienionych w specyfikacji "dwudziestkach trójkach". Tam niższy profil może na niektórych nierównościach powodować nerwowość. Tutaj tego nie było. Samochód dostojnie połyka kilometry, bujając się nieco, ale w kontrolowany i kojący sposób. Nie ma nerwowości, nie ma braku poczucia bezpieczeństwa.

Do tego bajecznie proste manewrowanie. Range Rover Sport ma skrętną tylną oś, która dodatkowo stabilizuje go podczas pokonywania zakrętów. Dzięki temu prowadzi się naprawdę pewnie, naprawdę dobrze maskując potężną masę auta. Ale prawdziwa "moc" objawia się podczas manewrów. Potężny (5 metrów długości, dwa szerokości) SUV składa się jak scyzoryk w miejsca, których byście się po nim zupełnie nie spodziewali. Bajka i kolejny kamyczek do wiaderka z napisem "komfort i święty spokój", czyli tego, czego oczekujemy po Range Roverze.

O to ostatnie dbają też hamulce Brembo. Trzeba je wyczuć, ale dość sprawnie "zakotwiczają" ciężki niczym dom samochód.

A przydają się, bo osiągi są iście sportowe.

Niestety, Range Rover Sport stracił swój fantastyczny silnik V8. Zamiast pięciolitrówki, za napęd odpowiada albo diesel, albo jeden z silników hybrydowych. Takich jak topowy w ofercie PHEV P510e.

Ma trzy litry, sześć cylindrów i ostatnio pisałem Wam o nim przy okazji Velara P400. Tutaj ma jeszcze silnik elektryczny, który pozwala na osiągnięcie mocy systemowej 510 KM i 700 Nm momentu. Wystarcza, żeby 2,7 tony katapultować do 100 km/h w 5,4 sekundy.

Tylko ani razu mi się nie chciało robić takiego startu. Znacznie bardziej fascynujące jest, jak (niezależnie od naładowania baterii) natychmiastowo ten silnik reaguje na gaz i jaka jest elastyczność tego mastodonta. Do tego skrzynia biegów w zasadzie "nie istnieje" w świadomości kierowcy. Samochód rusza na silniku elektrycznym, potem włącza benzynowy... a potem można z nim robić cokolwiek - i tak da radę. Nie dziwne więc, że radzi sobie nawet z trzytonową przyczepą.

Ten napęd hybrydowy godnie zastępuje duże silniki. Nawet brzmi nieźle, choć również cicho i dystyngowanie. W wersji SVR oczekiwałbym czego innego. Tutaj jest "na miejscu".

Duży zasięg to podstawa. Duży bak... nie tak duży jak mógłby być

Teoretycznie Range Rover Sport P510e przejedzie do 113 km bez ładowania. Sam Land Rover w danych technicznych podaje, że realnie możemy mówić o 90 km. Zimą - bliżej 60 km, co i tak jest świetnym wynikiem jak na wielkiego "plug-ina". Zwłaszcza, że nawet po nocy spędzonej na mrozie, póki prąd jest w baterii, Range rusza właśnie na silniku elektrycznym. Dzięki temu potrafi być naprawdę oszczędny w mieście (w warunkach zimowych, niecałe 2 l/100 km). W trybie mieszanym... potrzebuje ok. 5 l/100 km.

Po rozładowaniu niestety jest znacznie gorzej. O ile wyniki w trasie są bardzo przyzwoite, to w mieście trzeba uważać, bo 71 l zbiornika paliwa potrafi zniknąć błyskawicznie. Średnio - w ok. 450 - 500 km.

Zużycie paliwa: Range Rover Sport P510e
przy 100 km/h: 8,9 l/100 km
przy 120 km/h: 10,4 l/100 km
przy 140 km/h: 12,7 l/100 km
w mieście: średnio 13 - 16 l/100 km

Nie wątpię jednak, że większość potencjalnych nabywców ma gdzie naładować go na tyle, żeby korzystać z uroków niskiego zużycia paliwa. A w razie czego, Range pozwala na ładowanie prądem stałym, co pozwala na korzystanie z szybkich ładowarek.

Range Rover Sport - Opinia i podsumowanie

Czyżby więc Range Rover zrobił nowego "Sporta" idealnie i bez wad? Jest to bliskie prawdy, bo poprzeczkę konkurencji zawiesił naprawdę wysoko. Oczywiście, cenowo też gra w swojej lidze. Według najnowszego cennika wersja Autobiography z mocną hybrydą (jest też słabsza, dostępna w niższych wersjach) kosztuje od 732 000 zł. Doposażony w standardowy lakier, multimedia z tyłu, pakiet Black, duże felgi i kilka innych dodatków, przekracza 810 000 zł.

Jednak wygląda i jeździ tak, jakby właśnie tyle kosztował. Dlatego dziwi mnie, że przy samochodzie za te pieniądze nie zastosowano chowanej kamery cofania. Płacąc blisko "bańkę" za wypchany gadżetami pod sufit, luksusowy samochód, oczekuję, że w każdych warunkach skorzystam z tego wyposażenia. Poza tym, bagażnik, mimo że praktyczny, z wygodną przegródką na drobiazgi, absolutnie nie wygląda na deklarowane 713 litrów.

Poza tymi elementami, to wóz idealny - jeden z najlepszych, jakimi jeździłem.

Zalety
  • Genialny komfort jazdy
  • Fantastyczne wykończenie
  • Bardzo dobra dynamika
  • Niezły układ hybrydowy ze sporym zasięgiem
  • Świetne wyciszenie
  • Wygodne wnętrze
  • Rewelacyjne audio
  • Niezłe prowadzenie
Wady
  • Brak chowanej kamery cofania
  • Nieergonomiczne cyfrowe zegary
  • Bagażnik sprawia wrażenie znacznie mniejszego

SILNIK t. benz, + kompresor, R6, 32 zaw. + silnik elektryczny
TYP ZASILANIA PALIWEM wtrysk bezpośredni
POJEMNOŚĆ 2996 cm3
MOC MAKSYMALNA 375 kW (510 KM) przy 5500 - 6500 obr./min
MAKS. MOMENT OBROTOWY 700 Nm przy 1500 - 5000 obr./min
SKRZYNIA BIEGÓW automatyczna, ośmiobiegowa
NAPĘD 4x4, stały. Silnik elektryczny napędza tylko tylną oś
ZAWIESZENIE PRZÓD wielowahaczowe, pneumatyczne
ZAWIESZENIE TYŁ wielowahaczowe, pneumatyczne
HAMULCE tarczowe went./tarczowe went.
OPONY
BAGAŻNIK 714/1950 l
ZBIORNIK PALIWA/BATERIA 71,5 l / 31,8 kWh
TYP NADWOZIA SUV
LICZBA DRZWI / MIEJSC 5/5
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 4946/2047/1820 mm
ROZSTAW OSI 2997 mm
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 2666/734 kg
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM 750/3000 kg
ZUŻYCIE PALIWA od 0,9 l/100 km
EMISJA CO2 od 24 g/km
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 5,4 s
PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 242 km/h
GWARANCJA MECHANICZNA 2 lata
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER 12 lat/3 lata
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ (SE D250) 492 000 zł
CENA WERSJI TESTOWEJ 732 000 zł
CENA EGZ. TESTOWANEGO ok. 815 tys. zł