Mercedes A170 BlueEFFICIENCY Elegance

Czy niewielki samochód o jednobryłowym nadwoziu naprawdę ma szansę, aby być postrzeganym jako prawdziwy Mercedes? Czy wystarczy, że na osłonie chłodnicy dumnie wozić będzie wielką, trójramienną gwiazdę? Odpowiedź na tak zadane pytanie nie jest prosta. Ale zacznijmy od początku.

Kiedy dwanaście lat temu koncern ze Stuttgartu prezentował światu swoją Klasę A, wielu pukało się w czoło. Mercedes z napędem przekazywanym na koła przedniej osi? Taki mały? Taki... zupełnie nie-Mercedesowski? Historia pokazała jednak, że ta całkowicie nowatorska wówczas konstrukcja z podwójną podłogą, została mimo wszystko zaakceptowana przez rynek.

Stało się tak zapewne dlatego, że - jak na Mercedesa przystało - Klasa A okazała się autem bezawaryjnym i bezproblemowym w eksploatacji. O kompromitującej wpadce z utratą stabilności przy tzw. teście łosia oraz przeciętnej jakości materiałów i montażu w początkowym okresie produkcji nikt już dzisiaj nie pamięta. I słusznie.

Pewnie i komfortowo
Aktualna, druga generacja modelu pojawiła się w 2004 r. i - zwłaszcza po ostatnim liftingu - jest to już zupełnie "inna historia". Konstruktorzy, pomni przygód z pierwszą Klasą A, tym razem mocno przyłożyli się do usprawnienia układu jezdnego najmniejszego Mercedesa.

Przede wszystkim zwiększyli rozstaw kół, a tylne zawieszenie wyposażyli w układ dźwigniowy z drążkami Watta. Zaletą takiego rozwiązania, które zawsze utrzymuje koła prostopadle do jezdni, jest obniżenie osi obrotu auta. Tym sposobem wywrotka na bok nie wchodzi już w grę.

Nad stabilnością czuwa seryjny system kontroli trakcji i hydrauliczne amortyzatory o zmiennej sile tłumienia. Mają one dodatkowy zawór, który przy szybkiej jeździe zamyka się, usztywniając je. W rezultacie, Klasą A można szybko pokonywać zakręty nie tracąc właściwie nic z komfortu i pewności prowadzenia.

Nierówności nawierzchni niespecjalnie dają się pasażerom we znaki, i to pomimo zastosowania niskoprofilowych opon 195/55 R16. Nadwozie nie wykonuje nerwowych ruchów nawet na większych wybojach, a na łagodnych pofałdowaniach nawierzchni potrafi się nawet odrobinę zakołysać, zupełnie jak większe modele tej niemieckiej marki. Auto jest poręczne i zwrotne, a elektromechaniczny układ kierowniczy dobrze dozuje siłę wspomagania.

Podwójna podłoga po raz drugi
Jak w niemal wszystkich nowoczesnych samochodach, przednia krawędź maski Klasy A jest po prostu niewidoczna, dlatego podczas karkołomnych nierzadko manewrów parkingowych nietrudno znaleźć zastosowanie dla praktycznego asystenta parkowania. Wyświetlacz czujników cofania umieszczono nad głowami pasażerów z tyłu (w podsufitce). Teoretycznie, mamy widzieć go w lusterku wstecznym - tak się rzeczywiście dzieje - ale system ten na początku wymaga przyzwyczajenia.

Wysoko umieszczona, podwójna podłoga przedziału pasażerskiego może niektórym osobom utrudniać zajmowanie miejsc. Kabina jest jednak obszerna, i to bynajmniej nie kosztem pojemności bagażnika (435 l). Zastosowano sprytny trik - poprzecznie umieszczony silnik pochylono pod kątem 60 st. do przodu, a jego miskę olejową ze skrzynią korbową wpasowano częściowo pod kabinę.

To właśnie, a także wysoko umieszczone siedziska foteli pozwalają podróżującym czuć się swobodnie z przodu i z tyłu. Nie zaszkodziłaby jednak obecność przesuwanej wzdłużnie kanapy, z regulacją kąta pochylenia oparcia.

Szlachectwo zobowiązuje
Klimat znany z innych Mercedesów jest odczuwalny również w tym modelu - jakość wykończenia stoi na bardzo wysokim poziomie. Znajdziemy tu nawet wybitnie wielofunkcyjną dźwigienkę po lewej stronie kierownicy, czyli wizytówkę każdego modelu z trójramienną gwiazdą. Wprawdzie kilka razy zmieniała ona swoją formę, ale od zawsze obsługuje kierunkowskazy, reflektory oraz wycieraczki, włącznie ze spryskiwaczami.

Ciekawostką jest klakson, który nie zadziała, dopóki w "stacyjce" nie znajdzie się kluczyk. Ponadto hamulec pomocniczy znajduje się - dosłownie - pod ręką, a nie pod nogą, jak w większych Mercedesach. Przednie fotele mają odpowiednio sprężyste i długie siedziska, duża i gruba kierownica niczym wprost z Klasy S świetnie leży w dłoniach, zaś wszelkie przełączniki, lampki i pokrętła znajdują się dokładnie tam, gdzie należy się ich spodziewać. W sumie, sprawdzian z przedmiotu "wygoda i ergonoma" niewielki Mercedes zalicza bez zająknięcia.

Jeżeli zajdzie taka potrzeba, samochód da się przeistoczyć w małą furgonetkę, która weźmie na pokład ładunek o ciężarze ponad pół tony. Złozyć można nie tylko kanapę, ale także oparcie fotela pasażera z przodu, co pozwala przewozić bardzo długie przedmioty.

1... 2... 3... Stop... and Go!
Po otwarciu maski, w oczy natychmiast rzuca się srebrna, metalowa osłona elektroniki silnika oraz zbiornik płynu do spryskiwaczy rodem z połowy lat '80, zaopatrzony w otwór wielkości niewielkiej patelni. Prawdziwe novum - w postaci dodatkowego akumulatora i rozruszniko-alternatora z mechanizmem zębnika o podwyższonej wytrzymałości - jest jednak dobrze ukryte.

Otóż po raz pierwszy w Klasie A debiutuje system BlueEFFICIENCY oszczędzający paliwo podczas postoju w korku czy w oczekiwaniu na zmianę świateł. Idea jest naturalnie jak najbardziej szczytna - po raz kolejny zaawansowana technika ma chronić środowisko naturalne. Niestety, takie rozwiązanie wymusza na użytkowniku, aby podczas postoju trzymał stopę przez cały czas na pedale hamulca, gdyż natychmiast po jego puszczeniu silnik ochoczo zabiera się do pracy na rzecz globalnego ocieplenia klimatu.

Ma to zgoła inny wymiar w przypadku wersji z automatyczną skrzynią biegów, gdzie kierowca - tak czy inaczej - musi przecież "dusić" hamulec, aby samochód nie zaczął toczyć się do przodu. W przypadku tradycyjnej przekładni mechanicznej, potrafi tylko zirytować. No cóż, konkurencyjne rozwiązanie stosowane m.in. przez BMW sprawdza się lepiej (silnik uruchamiany jest w momencie naciśnięcia pedału sprzęgła).

Układ można oczywiście wyłączyć przyciskiem na konsoli środkowej, ale co począć z wyrzutami sumienia? Poza tym, po ponownym uruchomieniu zapłonu, BlueEFFICIENCY aktywuje się samoczynnie - trzeba więc za każdym razem pamiętać o wciśnięciu magicznego przycisku. Warto natomiast wiedzieć, że silnik nie zgaśnie, gdy działa klimatyzacja, a temperatura wnętrza nie osiągnęła jeszcze zadanej przez kierowcę wartości.

Zastosowany tutaj, 116-konny "benzyniak" o nietypowej pojemności 1,7 litra, daje z siebie wszystko. Nie ociąga się specjalnie, sprawnie poruszając Klasą A nie tylko w mieście, ale także poza nim. Przy wyższych, autostradowych prędkościach zdecydowanie przydałby się natomiast szósty bieg. Drogi prowadzenia dźwigni są dość długie, ale mechanizm zmiany przełożeń dostrojono w taki sposób, że w niczym to nie przeszkadza. Dodatkowo komputer podpowiada, kiedy należy sięgnąć do lewarka, przy aktywnym trybie ECO sugerując kierowcy utrzymywanie prędkości obrotowej jednostki napędowej w zakresie 1500-2000 obr./min. Średnie, testowe zużycie 7,3 l/100 km to niezły wynik, ale - jak to czasem bywa - i tak wyższy, niż obiecuje producent.

Nic za darmo
Fakt, że Mercedes jest marką z gruntu i na wskroś szlachetną nie oznacza wcale, że Klasa A w wyposażeniu podstawowym uraczy nabywcę szczodrym wyposażeniem. Jest wręcz wprost przeciwnie. Na początek wystarczy 79 300 zł, ale aby rzeczywiście można było mówić o atmosferze właściwej autom klasy premium, trzeba dodatkowo przygotować około 25% tej sumy.

I tak... Dopłacamy za podgrzewane fotele pokryte skórzaną tapicerką (8484 zł), reflektory biksenonowe (3684 zł), wielokonturowe siedzenie kierowcy (1938 zł), elektrycznie składane lusterka zewnętrzne (558 zł), 12-głośnikowy zestaw audio firmy Harman Kardon (3126 zł), automatyczną klimatyzację (2277 zł), asystenta parkowania (2992 zł), czujnik deszczu i zmierzchu (936 zł) czy tempomat (1116 zł). Dopłaty wymaga nawet regulacja kierownicy w dwóch płaszczyznach (988 zł).

Widać więc, że Klasa A ma szansę zwrócić na siebie uwagę tylko zamożnych klientów. Miłośnikom Mercedesów spodoba się na pewno, z tego względu chociażby, że oferuje wysoką jakość wykonania i takiż komfort jazdy. Wprawdzie jej wygląd zewnętrzny nie kojarzy się jednoznacznie z limuzynami ze Stuttgartu, ale jest to pełnowartościowy produkt spod znaku trójramiennej gwiazdy. A ponadto, nie musi zmagać się z bezpośrednią konkurencją, bo aut tego rodzaju nie produkuje nie tylko Audi i BMW, ale także Volvo czy Lexus.