Renault Megane RS

Kim jesteś? Normalnym człowiekiem, który o ósmej rano smaruje bułkę masłem? A może zwichrowanym typem, który na śniadanie wodzi językiem po ostrzu noża i popija wodą prosto z kranu? Czasem ogarnia Cię dziwne uczucie, że chciałbyś być jednym i drugim naraz? Powinieneś przemyśleć zakup Megane RS.

Chwileczkę, gdzie to ja byłem? Ten specyficzny trans znów mnie obezwładnił, rzucając bezczelnie w wir dzikich przyspieszeń, przeplatanych leniwymi prostymi. Układam w głowie urywki zdarzeń, powoli wyciągając z nich to, co najbardziej utkwiło w mojej pamięci. Gdzie i kiedy zaczęła się ta zagmatwana historia? O poranku czy o zmroku? W tunelu, którego strop przeszyty wyciem silnika zdawał się buczeć jak odkurzacz po zassaniu wody? Powietrze wpadające do wnętrza samochodu przez otwarte szyby zagłuszało dźwięki płynące z radia. Na co mi radio!

Siedziałem za kierownicą wściekle żółtego Renault Megane RS, a tajemniczy syk rozchodzący się po żebrowaniu ścian tunelu przeradzał się w ryk jednostki napędowej wkręcanej na 6 tys. obr./min. Nie było zbyt wiele czasu na zastanowienie. Drugi bieg i gaz w podłogę! Z rękami zaciśniętymi na kierownicy i twarzą prześwietloną rozmytym blaskiem latarni miejskich, wciągnąłem łyk zimnego powietrza pochodzącego wprost z wielkiej "tuby" wypełnionej hukiem. Tak, to huk. Nie było słychać wydechu... To tylko ryk silnika przypominający metaliczne charczenie. Beznamiętny i jakby na siłę przystosowany wyłącznie do tego, do czego RS został stworzony - do przyspieszania w iście rakietowym tempie. Witam w rzeczywistości, w której trudno zachować zdrowy rozsądek. Jeszcze trudniej oddzielić złudzenia od prawdy, rozsądek od szaleństwa i noc od dnia. Zaraz, zaraz...

Gdzie to ja byłem?
Poranek z RS-em to dziwna bajka. Słońce przebijające się przez horyzont prześwietla korony drzew, zalewając żółcią pobliskie pola i łąki. Podmiejskie drogi to ścieżki donikąd z kapliczkami, o które dba nie wiadomo kto. To pewnie ktoś bardzo tajemniczy, kto pozostawia po sobie tylko ten piękny ślad działalności wyryty pośrodku wiejskiego pustkowia. Mijając znak "droga kręta", zwrotnica mojego rozsądku automatycznie ulega przestawieniu. W sercu powoli załącza się drogowy terrorysta, pragnący wyrwać się spod rygoru przepisowej jazdy 90-ką, by choć na chwilę poczuć się "psycholem" i zaśpiewać melodię mocy, ile tylko sił w przepustnicy. Jazda!

Powyżej 4 tys. obr./min słychać jakby dolot połykał żyletki, a motor Renault chropowatym dźwiękiem zaczyna skrobać po ściankach kolektora, pisząc mapę kolejnych zakrętów połykanych w ekspresowym tempie. Nie ma basowych melodii i poświstywania turbosprężarki napędzanej spalinami zgrupowanymi w dwa oddzielne kanały (Twin Scroll). Wsłuchuję się głębiej w barwę pracy "uturbionej" dwulitrówki wyposażonej w system zmiennych faz rozrządu dla zaworów ssących. Blok tej jednostki napędowej (o oznaczeniu F4Rt) wykonany jest z żeliwa, zaś głowica z aluminium. Za napęd rozrządu odpowiada pasek, a luz zaworowy kasowany jest hydraulicznie. Dwumasowe koło zamachowe neutralizuje niepożądane wibracje silnika. Starczy tej wyliczanki. Gazu!

Czas na szybką zabawę biegami: 2-3-4-3. Wnet odkrywam, że dla Megane RS nie ma znaczenia, na którym jestem przełożeniu. Po przekroczeniu 2 tys. obr./min elastyczność jest dosłownie wszędzie! Wskazówka obrotomierza skokowo spada w dół przy zmianie na kolejny bieg, po czym zabawa trwa dalej. Chropowaty jazgot miarowo narasta, a przyspieszenie zdaje się być tak jednostajne, że aż ciężko w to uwierzyć. Skrzynia RS-ki jest precyzyjna, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że brakuje jej "tego czegoś", co sprawia, że praca z przekładnią staje się dla kierowcy jednocześnie frajdą i nagrodą za trud.

Dochodzę do piątego biegu i... stop! Zabawę trzeba przerwać nim skończy się ona fatalnie. Na szczęście mam na podorędziu skuteczny układ hamulcowy markowany przez firmę Brembo z zaciskami panującymi nad potężnymi tarczami (z przodu 340, z tyłu 290 mm średnicy). "Heble" pomimo swego potencjału pozwalają dawkować się precyzyjnie i w razie potrzeby zatrzymują RS-kę tak szybko, że nawet nie zdążam się zorientować...

Gdzie to ja byłem?
Noc przywitała mnie pędzącego po świeżo wyasfaltowanym kawałku miejskiej "mini-obwodnicy". Spojrzałem na zegarek. Było już po 22, a arterie miasta powoli zaczynały zapełniać się tylko taksówkami i samochodami prywatnych firm ochroniarskich. Z głośników radioodtwarzacza przygrywał obłędny Crystal Method, miarowo wkręcając mnie w coraz bardziej odjechaną rzeczywistość. Zawróciłem, by jeszcze raz pokonać tę samą trasę obwodnicy i kątem oka dostrzegłem radiowóz ukryty za żywopłotem na bocznej drodze.

Ruszyłem więc powoli, dokładnie obserwując sytuację za sobą. Wyjechali? Oczywiście, że wyjechali... Jak mogli nie wyjechać! Megane w prowokującym żółtym kolorze z diodami LED wkomponowanymi w zderzak, wyposażony w komplet spoilerów i poszerzeń nadkoli zwraca na siebie uwagę gdziekolwiek by się nie znalazł. Prezentując dumnie swą trapezoidalną, umieszczoną centralnie końcówkę rury wydechowej, pręży się w kierunku policyjnych aut z wideorejestratorami na tyle skutecznie, że trudno o lepsze zaproszenie do kontroli drogowej. Dodatkowym utrudnieniem dla właścicieli RS-a jest bardzo słaba widoczność do tyłu, która sprawia, że niełatwo jest obserwować w lusterku pojazdy jadące za nami... O manewrowaniu i polu widzenia po skosie nawet nie wspominam. W końcu to nie są główne kryteria do oceny hot-hatcha... Radiowóz oddala się po nieudanym polowaniu, a ja...

O wpół do jedenastej, wiedziony obsesją prawidłowego wypowiadania słowa "murder", zapuszczam się w serię zakrętów z dohamowaniami przeplatanymi rakietowym przyspieszaniem. Czuję, że kierownica próbuje wyrwać mi się z rąk, szukając kolein, których... nie ma. Iluzja? Niestety nie. Kłopoty z trakcją przy mocnym przyspieszaniu to główna bolączka RS-a. Nie pomagają elektroniczni asystenci (ESP można tu całkiem wyłączyć lub ustawić w tryb sportowy). Niewiele daje też specjalnie zaprojektowane, aluminiowe przednie zawieszenie ze zmodyfikowanymi punktami kotwiczenia kolumn MacPhersona. 250 koni mechanicznych lubi bezceremonialnie szarpać kierownicą, co jest odczuwalne zarówno na wyjściu gazem z zakrętu, jak też podczas nabierania prędkości na prostej.

Pomimo idealnie gładkiej nawierzchni, kłopoty z trakcją mogą nas spotkać nawet na trzecim biegu. Dobrze, że wspomagany elektrycznie układ kierowniczy zapewnia przyzwoite wyczucie tego, co dzieje się z przednimi kołami (przy okazji skutecznie "udając" konstrukcje hydrauliczne). Wspomaganie pracuje nieźle, choć podobnie jak skrzyni, także i jemu przydałoby się jeszcze to tajemnicze "muśnięcie ręką mistrza". W szybkich, łagodnych łukach brakuje idealnego wyczucia na styku opony z asfaltem... Ale to nie jest już takie ważne, bo w końcu...

Gdzie to ja byłem?
Ciężkie i długie drzwi wyposażone od wewnątrz w niezbyt poręczny uchwyt zatrzasnęły się za mną, oddalając kabinę RS-ki od narzucającego się świata konsumpcjonizmu. Stałem na parkingu podziemnym jednego z centrów handlowych, zadowolony z pojemnego bagażnika (377 litrów), który bez problemów "łyknął" przed chwilą kilka siatek z zakupami. Włożywszy do czytnika na konsoli centralnej elektroniczną kartę-klucz spojrzałem na pracownika pobliskiej myjni, który wlepiał swój wzrok w żółtą Megankę. "To on jest taki niby sportowy, ten samochód, tak?" - przerwał panującą w kabinie auta ciszę jeden z moich pasażerów. Siedział wygodnie w drugim rzędzie siedzeń, mając do dyspozycji sporą ilość miejsca na nogi.

Tam z tyłu nic nie wskazywało na wyjątkowy charakter francuskiego (choć produkowanego w Hiszpanii) auta. "Tak, ten samochód ma pod maską bardzo mocny silnik i przyspiesza do setki w nieco ponad 6 sekund" - rzuciłem lakonicznie dla podtrzymania konwersacji... Po czym wycofawszy z miejsca parkingowego, wbiłem "jedynkę" i ze zrywem godnym furiata rabującego kiosk wyrwałem do przodu wzdłuż rzędu słupów podtrzymujących strop.

Znów ten ryk... Wypełnił cały podziemny parking, ale ja go już nie słyszałem. Poczułem tylko jak krew zaczyna pędzić przez moje żyły, wybijając w nadgarstkach puls ograniczony czerwonym polem na skali żółtego obrotomierza. "Zwariowałeś, chcesz nas pozabijać?" - wrzask dochodzący z tylnego siedzenia poprzedził brawurowy slalom pomiędzy słupami i nawrotkę z pełnym hamowaniem tuż przed betonową ścianą. "To właśnie RS - ma 250 koni i bez problemów sprawi, że w 10 sekund umrzesz ze strachu! Pasuje?" - zakończyłem pokazówkę soczystym monologiem. Wtem ocknąłem się poszturchiwany ręką przez pasażera.

Gdzie to ja byłem?
"Słyszysz co do ciebie mówię? Ile to ma mocy?" - pytał mnie kolega z tylnego siedzenia. A więc to były tylko moje dzikie urojenia, które przebiegły mi przez świadomość, niczym krótki film akcji z Megane w roli głównej. Siedziałem nieruchomo, a facet z myjni dalej gapił się bezczelnie, wylewając kolejne litry wody do kratki kanalizacyjnej... Spokojnie, nie daj się podpuścić - powiedziałem sobie w duchu. Wycofałem powoli. Wróciliśmy z zakupów, nie przekraczając po drodze 70-ki.

Okazało się, że żółty "połykacz asfaltu" wsysa kolejne kilometry miejskiej dżungli w zadziwiająco komfortowym stylu. Uskoki i nierówności jezdni pomimo niskiego profilu opon nie dają się za bardzo we znaki kierowcy i pasażerom sportowego Megane. Zupełnie nie czuć zabójczego jak na polskie warunki profilu "40" na 18-calowych oponach. To zastanawiające, że RS potrafi być mistrzem w łączeniu normalności z totalnym wariactwem... Magiczny guzik do przekraczania zwiewnej granicy spoczywa dokładnie pod prawą stopą kierowcy. Cała reszta urządzeń bardzo sprytnie dopasowuje się zarówno do zrelaksowanego, jak i do wariackiego trybu jazdy.

Przednie fotele sprawdzą się na dalekich trasach, ale też świetnie utrzymują ciało w ciasnych zakrętach pokonywanych na granicy przyczepności. Zawieszenie jest sztywne, ale nie do przesady. Zapewnia niezbędne minimum komfortu. Sprzęgło nie denerwuje skokową pracą, a silnik w niższych i średnich partiach obrotów nie warczy natarczywie, obwieszczając dzielnicy przybycie dewianta przepuszczającego całą wypłatę na paliwo do samochodu.

Może więc Renault jest za bardzo ugrzecznione? Owszem, może takie być, kiedy tylko tego zechcesz... Dla totalnych maniaków, którzy lubią być "na haju" cały czas, pozostaje jeszcze Megane RS w wersji Cup (z usztywnionym zawieszeniem i mechaniczną "szperą" między przednimi kołami). Reszcie powinien w zupełności wystarczyć zwykły wariant. Jadąc nim, w dowolnym momencie możesz wcisnąć guzik szaleństwa. Poczujesz się jak psychopata, grający w życie na najlepszych kodach na drogową niezniszczalność. Pamiętaj tylko, aby w porę przestać. Inaczej możesz się zatracić i nie zdążysz już zadać sobie podstawowego pytania: "Gdzie to ja właściwie jestem?"