Volkswagen California Beach 2.0 TDI DSG

Nigdy nie byłem fanem biwaków i nocowania w namiocie. Nigdy nie myślałem też o wybraniu się w daleką podróż wypożyczonym kamperem. Mimo to jednak informację o nadchodzącym teście Volkswagena California przyjąłem z niemałym entuzjazmem. Wyruszyłem więc na wycieczkę.

Pierwsze wrażenie było nader dobre. Samochód do złudzenia przypomina Multivana, którym w pewnym sensie sam jest (po prostu został przystosowany do zadań specjalnych), tyle że na jednym z boków przyczepioną ma "wyrzutnię rakiet", jak zdarzyło mi się usłyszeć. Osoby przyzwyczajone raczej do mniejszych samochodów mogą być w pierwszej chwili przerażone widokiem na świat ze zdecydowanie wyżej usytuowanego fotela kierowcy, ale ten dyskomfort szybko mija. Łatwo bowiem przyzwyczaić się do dobrego. I tak samo jest w zasadzie z całą resztą pojazdu. California skrywa jednak wiele tajemnic, których zgłębienie nierzadko wymaga sięgnięcia po instrukcję. Po kolei postaram się Wam przybliżyć jej dosyć niecodzienny obraz.

Taki tam dostawczak
Na pierwszy rzut oka samochód przypomina typowe auto użytkowe. Jest po prostu duży, co podpowiada jakie prawdopodobnie jest jego właściwe przeznaczenie. Zagadką pozostaje "tuba" umieszczona z boku oraz budzące niemały podziw detale. Ilekroć zatrzymałem się gdzieś na chwilę, bądź też przy zwykłym wsiadaniu lub wysiadaniu z auta, spotykałem się z miejscami natrętnym spojrzeniem przechodniów oraz innych kierowców. Co czuli? O czym myśleli? Tego się nie dowiem, ale możliwe, że były to podziw i zazdrość, bo samochód jest zwyczajnie ładny. Możliwe też, że był to strach. Spotkałem się bowiem nawet ze stwierdzeniem, że California wygląda jak wóz tajnych agentów, a to za sprawą przyciemnionych tylnych szyb. Z tyłu jednak nie przesiadywał sztab ludzi uzbrojonych w podsłuchy. Niektórzy po prostu obejrzeli za dużo amerykańskich filmów.

Ruszamy na podbój świata
W życiu każdego człowieka, który do dyspozycji ma samochód dysponujący funkcjami mieszkalnymi, przychodzi taki moment, kiedy po prostu musi gdzieś pojechać. I nie mówię tu o podróży do pracy czy na zakupy. Ideą samego auta jest bowiem biwakowanie.

Wyobraź sobie, że dysponując wolnym dniem wstajesz bardzo wcześnie rano tylko po to, by spędzić kilka dobrych godzin na łonie natury. Wyglądasz za okno, a po drugiej stronie ulicy czeka na Ciebie California, którą wyruszysz za chwilę w podróż. Przy okazji zauważasz niepokojące zjawisko atmosferyczne, którym jest oblodzenie jezdni. Kto to widział, żeby na biwak wybierać się w taką pogodę? No tak... dwa stopnie poniżej zera. Chwytasz więc za kluczyki, uruchamiasz zdalnie ogrzewanie postojowe i pozwalasz, by samochód samodzielnie wytworzył wokół siebie letnią aurę, tym samym topiąc lód na szybach. Konstruktorzy auta zapewne kierowali się czym innym montując je w środku, ale nadaje się ono również do walki z zimą. Warto zauważyć też, że pilot obsługujący ogrzewanie postojowe działa z imponującej odległości. Ciężko dokładnie zmierzyć z jak dużej, ale tam gdzie pomyślisz, że nie ma już na to najmniejszych szans, on z łatwością poradzi sobie z uruchomieniem funkcji grzania wnętrza.

Krótko później pakujesz niezbędne do biwakowania przekąski do samochodu i ruszasz w daleką podróż. Volkswagen California prowadzi się bardzo przyjemnie. Trzeba mu oddać, że możliwość zasiadania nad głowami większości kierowców to bardzo przyjemna i praktyczna kwestia. Dzięki temu jesteśmy chronieni przed oślepiającymi światłami innych pojazdów na drodze, a także podróżujemy wygodniej. Jest to z pewnością też zasługa samych foteli. Przednie siedziska wyposażone zostały w podłokietniki, których wysokość można dowolnie regulować, a na tylnej kanapie jest wystarczająco dużo miejsca, by wygodnie mogły podróżować tam trzy dorosłe osoby. Po przesunięciu tylnych siedzeń w tył (umieszczone są na szynach) można zyskać także sporo przestrzeni na nogi, także nawet urodzeni koszykarze będą zadowoleni z dłuższej podróży.

Samochód obfituje w różnego rodzaju schowki. Kieszenie w bocznych drzwiach są bardzo obszerne, natomiast pod tylną kanapą znajdują się dodatkowe szuflady, w których można schować niezbędne przedmioty, żeby bez potrzeby nie fruwały po całym aucie. Z tyłu za to znajduje się jeszcze sporo miejsca na bagaże (nawet po rozłożeniu przestrzeni sypialnej, wówczas torby mogą leżeć pod łóżkiem).

Po drodze do malowniczego zakątka biwakowego warto wstąpić jeszcze na chwilę do sklepu. W domu niestety nie znalazło się nic słodkiego, a jakieś ciastka przydałyby się do wcześniej zaparzonej kawy w termosie. Wyobraźcie sobie moją minę, gdy wjechałem na podziemny parking i zrozumiałem, że samochód, którym jadę, jest zdecydowanie wyższy niż większość osobówek. Zzieleniałem ze strachu. Jak się okazało kilka sekund później, zupełnie bezpodstawnie, gdyż miałem jeszcze kilka centymetrów zapasu. Samochód zaparkowałem w możliwie najluźniejszym miejscu, by nie mieć później problemów z wyjazdem. Na nic mi to jednak było. Inni kierowcy bowiem postanowili przytulić swoje auta do Californi do tego stopnia, że ciężko było do niej wsiąść. Z pomocą przy wyjeżdżaniu przyszły jednak czujniki parkowania umieszczone z przodu i z tyłu, a także kamera cofania. Dzięki nim udało mi się uniknąć przestawiania samochodów stojących obok. Okazało się również, że California posiada bardzo dobry promień skrętu, co też w znacznej mierze ułatwiło manewrowanie niemałym bądź co bądź wozem.

Podróże małe i duże
Testowany Volkswagen wyposażony został w dwulitrową jednostkę Diesla o mocy 140 koni mechanicznych oraz automatyczną przekładnię siedmiobiegową DSG. Przemieszczając się po mieście wystarczyło to, by rozpędzić prawie 2,5 tonowego stwora niemalże natychmiast po starcie. Co więcej, okazuje się nawet, iż California potrafi zapiszczeć oponami podczas dynamicznego ruszania. Nieco zagadkowe jest samo spalanie pojazdu w cyklu miejskim. Zależy bowiem od kilku czynników. Rozpoczynając jazdę na zimnym silniku i pokonując jedynie kilka kilometrów (krótkie przejazdy) zużycie paliwa kształtować się będzie na poziomie 10-13 litrów na 100 km. Wynik oscylujący koło 10 l można też uzyskać po rozgrzaniu silnika stojąc w niemałym korku lub przy dynamicznej jeździe po pustych drogach w sobotni poranek. Jeżdżąc jednak bardzo zachowawczo, przy niewielkim natężeniu ruchu można obniżyć zużycie paliwa nawet do 8 litrów. Tak, ciągle mowa tu o cyklu miejskim.

W trasie natomiast spalanie Californii zależeć będzie przede wszystkim od tego, jak bardzo będziemy się spieszyć. Jeżdżąc przepisowo i bardzo spokojnie można zejść do około 7 litrów. Uwzględniając jednak monotonię takiej jazdy należy liczyć na zużycie paliwa około 8 litrów, co pozwala już na wyprzedzanie co bardziej irytujących pojazdów na drogach. Skoro już mowa o wyprzedzaniu - nawet przy większych prędkościach, rzędu 100-120 km/h, samochód potrafi w miarę dynamicznie zbierać się do tego manewru. Trzeba mieć jednak na uwadze, że spora masa własna i nienajlepsze właściwości aerodynamiczne nie ułatwiają mu zadania. Innymi słowy, California nie ma problemów z wyprzedzaniem na trasie, ale trzeba zachować umiar i pożegnać się z wpasowywaniem się "na styk".

Nie będzie to odkrywcze dla osób posiadających doświadczenie z większymi pojazdami. Pozostali jednak mogą nie wiedzieć, że odczuwanie prędkości w większych samochodach (i o większej masie) jest nieco zaburzone. Bywa to odrobinę zgubne, gdy po trasie wjeżdża się do miejskiej dżungli i ma się wrażenie, że wszyscy pozostali kierowcy jadą 30 km/h, podczas gdy sami w rzeczywistości mamy na zegarze koło setki. A California bardzo lubi takie prędkości, nawet w warunkach miejskich.

Praca silnika jest bardzo kulturalna. Nawet przy dynamicznym przyspieszaniu jednostka napędowa zachowuje się bardzo cicho (sama kabina jest też dobrze wygłuszona). Automatyczna skrzynia biegów również trzyma wysoki poziom. Kolejne przełożenia wchodzą niemal niezauważalnie dla kierowcy i pasażerów, co pozwala się zrelaksować, tak podczas jazdy od świateł do świateł w mieście, jak i w długiej trasie. Skrzynia DSG dobrze też spisuje się podczas nagłej potrzeby nabrania prędkości. Bardzo szybko bowiem redukuje bieg i podnosi obroty silnika. Nie trzeba zatem przechodzić na sterowanie "manualne".

Mimo swojego typowo użytkowego DNA (jak nie patrzeć rodzina Transporterów wszystkich generacji), California została przystosowana do wożenia ludzi, a nie kartofli. Zawieszenie skutecznie tłumi nierówności i daje poczucie pewności prowadzenia niezależnie od prędkości. Nie jest to oczywiście limuzyna za kilkaset tysięcy złotych, więc nie można liczyć na podróż w klasie biznes, ale i tak jedzie się bardzo wygodnie. Co więcej... California posiada cztery miejsca sypialne.

Dotarliśmy na miejsce
Po dojechaniu do celu podróży przyszedł czas na rozbicie "namiotu". Poszukałem odpowiedniego miejsca w leśnym zaciszu, gdzie zaparkowałem Californię i wziąłem się za studiowanie instrukcji obsługi. Bardzo szybko dotarłem do informacji, wydawałoby się, najważniejszych. Odsunąłem specjalną roletę nad głową kierowcy i pasażera, odpiąłem mocowania dachu i uniosłem go w górę. To musi świetnie wyglądać z perspektywy osoby trzeciej, która nigdy nie widziała takiego samochodu.

Poddasze Californii to nic innego jak namiot. Posiada materiałowe ścianki oraz okna zapinane na zamek błyskawiczny. Znajduje się tam również łóżko, które ze spokojem pomieści dwie dorosłe osoby. Pewnie zastanawiacie się, jak tam wejść, co? Nie jest to takie trudne, jak się wydaje. Trzeba tylko stanąć na fotelu pasażera i wciągnąć się do góry. Gorzej natomiast wygląda schodzenie, bo nie bardzo jest się czego chwycić, a i ciężko znaleźć jakieś oparcie na dole. To pewnie kwestia nabrania wprawy, a jak wspomniałem na samym początku - życie na biwaku nigdy nie było moją domeną.

Skoro podnoszenie dachu zakończyło się sukcesem, to przyszła pora na dalszą przeprawę przez instrukcję. Magiczna tuba na boku Californi, która została przyrównana do wyrzutni rakiet, kryje w sobie rozwijaną markizę. Ta pozwala na eleganckie wystawienie krzeseł (ukrytych w tylnej klapie) i stolika (schowanego w tylnych drzwiach), dzięki którym biwakowanie nabiera sensu. Tu jednak instrukcja nie była wystarczająco pomocna i trzeba było trochę się nakombinować. Przez myśl przeszło mi nawet użycie śrubokręta, żeby wyciągnąć podpory markizy. Nie była to jednak prawidłowa droga, starczy chwilę poszukać odpowiedniego rozwiązania. Być może byłoby łatwiej, gdyby instrukcja nie zawierała co któregoś wyrazu w języku niemieckim.

Po ustawieniu markizy i wyciągnięciu stolika oraz krzeseł przyszedł czas na rozstawienie drugiego łóżka. Tutaj też nie było tak łatwo. Po chwili jednak udało się przesunąć tylną kanapę, a następnie rozłożyć materac na miejscu sypialnym. Tu również zmieszczą się dwie dorosłe osoby, przy czym dolne łóżko można dowolnie modyfikować, tak na długość, jak i końcowy jego kształt.

Po około godzinie "rozpakowywania" auta można było rozpocząć prawdziwe biwakowanie. Termos z kawą bardzo się przydał, gdyż warunki pogodowe nie były szczególnie przyjazne. Co tu jednak dużo mówić o pogodzie w grudniu. Może gdybym był akurat we Włoszech, to bym nie marudził, ale w Polsce było zwyczajnie zimno. Świadczyć może o tym chociażby delikatne oblodzenie dachu, które zaobserwowałem pod koniec dnia. Mimo ogrzewania postojowego na nocleg się nie zdecydowałem, ponieważ wystarczająco zmarzłem podczas przesiadywania na "tarasie".

To jednak nie był koniec przygody, ponieważ cały ten podróżniczy ekwipunek trzeba kiedyś też złożyć. I o ile najtrudniejsza w rozłożeniu markiza nie stawiała teraz żadnych oporów, o tyle samo złożenie dachu stało się odrobinę trudniejsze. Należy bowiem pilnować, by nigdzie nie przytrzasnąć materiałowych ścianek, co mogłoby prowadzić do ich zniszczenia. Później trzeba też prawidłowo przypiąć dach, ażeby nie otworzył się podczas jazdy. Nie muszę chyba mówić o skali potencjalnej katastrofy w takiej sytuacji. Dlatego jeśli będzie Ci dane jeździć Californią, to pamiętaj o sprawdzeniu, czy dach faktycznie trzyma się na "sztywno". Jeśli po zapięciu mocowań próbujesz go wypchnąć i dalej istnieją luzy, wówczas z pewnością coś zostało nieprawidłowo zrobione.

California Dreamin'
Myśląc o biwakowaniu warto rozważyć zakup Volkswagena California. W ofercie dostępne są dwie wersje wyposażeniowe, Beach i Comfortline. Pierwsza z nich wzięła udział w teście i jest tańszą opcją dla podróżników. Jej ceny zaczynają się od 119 014 zł (bez VAT) za egzemplarz wyposażony w silnik 2.0 TDI i 5-biegową skrzynię manualną. Dostępne są również warianty benzynowe, wyposażone w technologię BlueMotion Technology (posiadają między innymi system Start-Stop oraz opony o zmniejszonym oporze toczenia), sześciobiegową skrzynię manualną czy napęd na cztery koła.

Testowany samochód posiada silnik 2.0 TDI z automatyczną, siedmiobiegową skrzynią DSG, co w "plażowej" wersji wyposażenia kosztuje 145 117 zł (bez VAT). Chcąc jednak czegoś więcej, jak choćby kuchenka gazowa, lodówka, szafa na ubrania czy umywalka, trzeba zdecydować się na wersję Comfortline. Jej ceny startują od 173 325 zł i zależnie od wybranego wariantu sięgają nawet 210 252 zł (obie ceny bez VAT).

Czy to dużo? Ciężko jednoznacznie powiedzieć. Jak na samochód osobowy, który służyć ma codziennym dojazdom do pracy, to nawet dużo za dużo. Sęk w tym, że California spełniać ma zupełnie odmienną rolę, a konkurencja dla niej praktycznie nie istnieje.

Podsumowanie
Muszę przyznać, że California zrobiła na mnie spore wrażenie. Po części może to wynikać z faktu, że to pierwsze moje doświadczenie w życiu z takim samochodem. Większość to jednak zasługa samego auta, jest po prostu dobre. Nie jest może w żadnym zakresie rewelacyjne, ale z pewnością spełnia swoje funkcje na wysokim poziomie. Jedno o czym należy pamiętać, to dobór odpowiedniej pogody, albo nawet strefy klimatycznej, do użytkowania Californii. Bo gdy w grudniowe popołudnie będziecie słuchać "Hotel California", siedząc przy kawie pod markizą, Wasz współtowarzysz podróży może powiedzieć dokładnie to samo co mój - "wszystko super, ale jaja zmarzły".

Dane techniczne

NAZWA Volkswagen California Beach 2.0 TDI DSG
SILNIK turbodiesel, R4, 16 zaw
TYP ZASILANIA PALIWEM wtrysk bezpośredni Common Rail
POJEMNOŚĆ 1968
MOC MAKSYMALNA 140 KM (103 kW) przy 3500 obr./min
MAKS. MOMENT OBROTOWY 340 Nm przy 1750-2500 obr./min
SKRZYNIA BIEGÓW automatyczna, 7-biegowa
NAPĘD przedni
ZAWIESZENIE PRZÓD kolumny MacPhersona
ZAWIESZENIE TYŁ wielowahaczowe
HAMULCE tarczowe went./tarczowe
OPONY 235/55 R17
BAGAŻNIK do 5000
ZBIORNIK PALIWA 80
TYP NADWOZIA minibus/kampervan
LICZBA DRZWI / MIEJSC 4/5
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 4892/1904/1995
ROZSTAW OSI 3000
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 2344/656
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM 750/2500
ZUŻYCIE PALIWA 10,4/6,9/8,2 (test: 10/7,8/9,4)
EMISJA CO2 216
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 14,7
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 172
GWARANCJA MECHANICZNA 2 lata
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER 12 lat/3 lata
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE co 30 tys. km
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ 2.0 TDI Beach: 119 014 (+ VAT)
CENA WERSJI TESTOWEJ 145 117 (+ VAT)
CENA EGZ. TESTOWANEGO 145 117 (+ VAT)