Volvo V60 D3 Ocean Race

Właśnie rozpoczęły się jedne z najbardziej prestiżowych regat jachtowych. Załogi z całego świata co trzy lata mierzą się w wyścigu dookoła kuli ziemskiej - Volvo Ocean Race. Z okazji startu przygotowano znów edycje specjalne modeli Volvo. My startujemy 'za sterem' V60 D3 Ocean Race.

Nie wiem jak Wam, ale do niedawna określenie "Volvo kombi" nie kojarzyło mi się z niczym, co przypominałoby jacht. Jeśli już, to można by je od biedy przyrównać do lodówki. Co prawda nijak nie można było powiedzieć o nich, że są piękne, czy stylistycznie dopieszczone, ale niewątpliwie miały swój urok. Obecne V60 jest skrajnie inne "od dziobu, aż po rufę" - jednocześnie zachowując chłodną, elegancką stylistkę rodem z północy Europy.

Choć nie zawsze V60 zobaczycie w specyfikacji Ocean Race, powiedziałbym nawet, że będzie to rzadkość, to warto się przyjrzeć temu modelowi. Moim skromnym zdaniem, wygląda o niebo lepiej od modelu S60. Tył zarysowano w sposób mistrzowski - ostatni raz tak ładnie poprowadzoną linię w kombi widziałem w Alfie 156 Sportwagon. Inna sprawa, czy taka "rufa" jest praktyczna - ale o tym w dalszej części tekstu.

Edycję nawiązującą do słynnych regat wyróżnia przede wszystkim lakier. Nazwa to oczywiście Ocean Blue - niedostępna w innych specyfikacjach. Głęboki granat bardzo dobrze komponuje się ze srebrnymi "okuciami" zderzaków i progów oraz z abstrakcyjnie dużymi kołami. W nadkolach niezbyt dużego kombi klasy średniej upchnięto grafitowe felgi o rozmiarze osiemnastu cali, na które naciągnięto niewielkie skrawki gumy (235/40 R18).

Kajuta kapitańska
Zapraszamy na pokład! Tu również od razu poznamy, że mamy do czynienia z drogową wersją jachtu. Pomijam już to, że ekran powitalny na dużym centralnym wyświetlaczu jest logiem regat, a konsola środkowa jest wykończona wzorami, przypominającymi wykresy na mapach żeglarskich (choć na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie... porysowanej). Po prostu wykończenie jest na poziomie wysokiej klasy jednostek pływających. Fotele pokryto grubą, kremową skórą o specjalnym wzorze. Oczywiście, na oparciu wytłoczono logo Volvo Ocean Race. Widoczne szycia grubą nicią dodatkowo podnoszą wrażenie wyjątkowości kabiny V60. Zresztą, to nie tylko wrażenie.

Wnętrze wykończono z najdrobniejszą dbałością o detale. Mieszanka skóry, aluminium i dobrych jakościowo plastików pozycjonuje ten samochód całkowicie słusznie w klasie Premium. Nie ma się do czego przyczepić. Jest miękko tam gdzie powinno, wszędzie jest solidnie, a skórzane wstawki są w każdym możliwym miejscu. Do tego wszystkiego styliści wnętrza podeszli z, wrodzoną chyba tylko Szwedom, prostotą. Deska jest urządzona elegancko, ale do bólu prosto. Dzięki temu ergonomia jest niemalże wzorowa (licznik przebiegu dziennego przełączany przy zegarach to jedyny zgrzyt), a nauka obsługi Volvo powinna zająć chwilkę. Do nauczenia się jest system głośnomówiący bluetooth, niezły system audio, dwustrefowa automatyczna klimatyzacja... i tyle. Nic więcej do szczęścia nie potrzeba, choć na dobrą sprawę, do takiego "drogowego jachtu" pasowałaby w standardzie nawigacja satelitarna.

Tyle teorii - a jak się będziemy czuli na pokładzie V60?

Fotele na pierwszy rzut oka nie wyglądają na bardzo obszerne, ale to tylko złudne wrażenie. Zapewniają naprawdę mnóstwo komfortu, jeśli spędzamy czas na długich "kursach". Trzymanie boczne nie jest ich najmocniejszą stroną, ale od trzymania bocznego to są fotele kubełkowe w samochodach innej klasy. Tutaj ma być przyjemnie i wygodnie - i tak jest, mimo że na dobrą sprawę, Volvo nie jest bardzo przestronne. Zestawiając to znów z jachtami - Abramowicz raczej by się na niego nie zdecydował. V60 jest dość "dopasowane" i niektórym może przeszkadzać niewielka ilość miejsca na prawe kolano. Za to pozycja za kierownicą jest bardzo dobra - blisko do niewielkiego drążka zmiany biegów, podłokietnik jest tam, gdzie być powinien, a skórzany "ster" z aluminiowymi wstawkami świetnie leży w dłoniach.

Gorzej jest w tylnej części - pasażerowie mają do dyspozycji komfortową kanapę, dobrze wyprofilowaną i z podłokietnikiem, za to zupełnie nie mają miejsca na nogi. Jeśli "kapitan" jest wysoki, z tyłu robi się miejsce jedynie dla dzieci. W innych przypadkach rewelacji też nie ma - miejsca z tyłu jest najwyżej tyle, co w klasie kompaktowej.

Bagażnik w Volvo kombi to jest już instytucja. Ta w naszym V60, jest jak te pożytku publicznego - niedofinansowana. Innymi słowy, bagażnik jest praktyczny, ma odpowiedni kształt, możliwość powiększenia o złożoną kanapę. Ma też schowek pod podłogą. Ale jest po prostu mały. 430 litrów nie jest powodem do chwały dla marki tak zasłużonej w budowaniu nadwozi tego typu. Także i pojemność po złożeniu siedzeń nie jest imponująca - 1241 litrów jest osiągalne już w samochodach kompaktowych (VW Golf - 1305 l).

Powrót do "portu"
Z silnikami jachtowymi Volvo możemy się spotkać w każdym większym porcie świata. Jednakże zapewne żaden z nich nie jest pięciocylindrowym, rzędowym dieslem o pojemności dwóch litrów i mocy 163 KM. A właśnie taki znajdziemy pod maską V60 D3. Po latach produkcji eleganckich wersji Fordów i korzystania w dużej mierze z silników znanych z niemieckiej firmy-matki, czy też z koncernu PSA, Volvo wróciło pod rządami Chińczyków na dobrą drogę. Znów pod maską znalazła się kultowa pięciocylindrówka. Tym razem nie ma pojemności 2,4 litra (ten znajdziemy w wersjach D5), lecz wciąż jest starym, dobrym, szwedzkim pomysłem na napędzanie przednich kół samochodu (choć za tylne byśmy się nie obrazili). Turbosprężarka i bezpośredni wtrysk generują wspomniane wyżej 163 konie mechaniczne i imponujące 400 Nm w szerokim zakresie (1500-2850 obr./min.). Dzięki pięciu cylindrom i świetnym szwedzkim inżynierom, głębokie naciskanie pedału gazu nie powoduje bólu uszu, a wręcz przeciwnie. Silnik ma piękny dźwięk, zarezerwowany dla silników o tej liczbie cylindrów i dopiero "na zimno" na jałowych obrotach słychać cykanie diesla - w innym przypadku po prostu "aż miło posłuchać". Zwłaszcza, że jednostka lubi wysokie obroty i zaprasza do korzystania z uroków pełnej skali obrotomierza.

To przekłada się oczywiście na dynamikę. Co prawda parametry nie powodują intensywniejszego pulsowania krwi w żyłach i sugerują raczej przyzwoite, dość szybkie rodzinne kombi (9,4 s do 100 km/h), ale wrażenia są nieco inne. Mimo tylko jednej turbosprężarki silnik nie ma praktycznie zawahania i błyskawicznie reaguje na pedał gazu, wyrywając do przodu. Jeszcze więcej frajdy daje przyspieszanie na trasie i wyprzedzanie. Większy niż u konkurencji, łatwo dostępny moment obrotowy powoduje, że Volvo po prostu uwielbia szybką jazdę i przyspieszanie na każdym biegu.

Na spokojne morze
Bardzo specyficznie wygląda sprawa komfortu i prowadzenia Volva V60. Mam całkowicie mieszane odczucia względem tego, jak nasz "jacht" zachowuje się na różnych nawierzchniach. Na pewno trzeba oddać konstruktorom, co konstruktorskie, bo zawieszenie jest sprężyste i w teorii zapewnia odpowiedni kompromis między świetnym prowadzeniem się, a wysoką wygodą podróży. Układ kierowniczy również jest odpowiednio precyzyjny i wymaga użycia tyle siły, żeby czuć co się dzieje z samochodem, a nie kląć na problemy podczas manewrowania w ciasnych uliczkach - za "ster" Volvo dostaje niemalże maksymalną ilość punktów. Niestety, podczas szybko pokonywanych zakrętów przód samochodu delikatnie, acz nieprzyjemnie "klęka" i do głosu dochodzi podsterowność. Oczywiście, nie jest to nic niebezpiecznego, a ESP nawet nie budzi się ze swojej codziennej drzemki, ale samochód jest na tyle dynamiczny i na tyle zachęcający do szybkiej jazdy, że takie zachowanie powoduje niewielkie, ale jednak rozczarowanie.

Druga sprawa, poważniejsza, to felgi. Wspomniałem już wcześniej o ich rozmiarze i profilu opony. Z takiego powodu przerostu formy nad treścią, V60 na nierównościach robi się bardzo nerwowe i trzeba trzymać jego "dziób" mocno na wodzy, bo ma tendencje do skakania. Jeszcze gorzej jest przy koleinach, gdzie samochód po prostu ryje przodem i cały czas trzeba uważać na jego zachowanie. Mimo sprężystych nastawów i wygodnych foteli, wielkie koła przenoszą też nierówności do wnętrza. Moim zdaniem koła o cal mniejsze nie sprawią, że samochód będzie wyglądał dużo gorzej, natomiast na pewno poprawią warunki podróżowania. W Ocean Race to niemożliwe, więc trzymajmy się po prostu równych dróg - tam 95% moich uwag pozostanie dla Was niezauważona.

Na pewno zauważycie za to, albo raczej usłyszycie, inną rzecz. Co prawda silnik sam w sobie jest dobrze wyciszony, a jego dźwięk jest przyjemny, jednak z jakichś powodów do wnętrza dobiegają bardzo wyraźne szumy opływającego samochód powietrza. Nie jest to dokuczliwe w żadnym wypadku, jednak spodziewałem się, że we wnętrzu będzie nieco ciszej.

Niemalże żaglowiec
Wielką zaletą jachtów żaglowych jest ich prawie całkowita ekologiczność. Przy odpowiednim kursie płyną z całkiem niezłą szybkością, nie wykorzystując do tego żadnego z paliw kopalnych. Choć patrząc na ceny na stacjach benzynowych, bardzo tego żałujemy. Volvo V60 niestety musimy karmić, i to coraz droższym olejem napędowym. Na szczęście ono stara się nam to wynagradzać, paląc niezbyt duże ilości paliwa. O ile nie mieszkamy w Warszawie - dynamiczna jazda po stolicy kończy się często wynikami w okolicach 9 litrów na 100 km. Miejskie testy nie wykazały wiele mniejszego średniego zużycia - każda setka to 8,7 litra paliwa w baku mniej.

Jednakże "żagiel" ewidentnie aktywował się podczas jazdy pozamiejskiej - średni wynik na poziomie 6 litrów jest sam w sobie bardzo przyjemny. Na tę "szóstkę" składają się wyniki jeszcze lepsze. Jazda autostradą będzie nas kosztować nieco poniżej 7 litrów, natomiast jeśli zjedziemy na puste drogi podmiejskie, gdzie nie będziemy rozwijać szaleńczych prędkości, uda nam się zadowolić Volvo ilością ponad dwa razy mniejszą niż w mieście - wynik 4 l/100 km mówi sam za siebie.

Dola dla szkutnika
Dobry i szybki jacht musi sporo kosztować. Tak samo jak i dobry, szybki samochód marki, która jest choć trochę Premium. Volvo V60 na pewno nie jest żadną okazją, ale przyjrzyjmy się, czym może zaciekawić. Cena podstawowego modelu V60 D3 to nieco ponad 128 000 zł. Dołożenie pakietu Ocean Race i kilku drobiazgów (High Performance Multimedia, czujniki parkowania tyłem, Pakiet Zimowy Plus z reflektorami biksenonowymi) podnosi cenę do 157 731 zł. Z jednej strony to bardzo wysoka kwota, jak na średnio przestronne kombi klasy średniej. Z drugiej strony, taki na przykład zwykły, nijaki Passat będzie kosztował 12 000 zł mniej - bagaży do niego zabierzemy więcej, ale czy będziemy z nim szczęśliwsi? Na pewno postrzeganie marki ma tutaj znaczenie, więc możemy być pewni, że np. Audi A4 Avant będzie droższe (ok. 180 000 zł).

Volvo udało się stworzyć samochód, który potrafi do siebie przekonać, mimo że nie jest idealny. Dodatkowo wersja Ocean Race powoduje, że stajemy się właścicielami samochodu nietuzinkowego i "wysmakowanego". Do pełni szczęścia brakuje nieco mniejszej nerwowości na nierównościach i nieco więcej przestrzeni. Jednak dla tych, dla których kombi to "styl życia", a nie litry pojemności bagażnika, będzie bardzo dobrym wyborem.

Zalety:
+ dynamiczny, oszczędny i świetnie brzmiący silnik
+ wysoka jakość wykończenia wnętrza
+ komfort podróżowania z przodu

Wady:
- tylko przeciętna przestronność
- nerwowe zachowanie na nierównościach przy felgach 18"
- szumy opływającego powietrza

Podsumowanie:
Idealny samochód na długie wojaże - jeśli tylko nie zabieracie mnóstwa bagażu.