Alfa Romeo 159 2.0 JTDM Distinctive

Jest piękna. Sprawia, że czujesz się dobrze, ale chwilami potrafi boleśnie rozczarować. A jednak wybaczasz jej niedostatki i zaczynasz tęsknić, wypatrując kolejnych momentów spędzonych za jej kierownicą. Taka jest Alfa. Nawet, gdy pod maską pracuje diesel. Zadziwiające, a jednak...

Jest... inna. Wiem, brzmi to infantylnie i nieco sztampowo. Co jednak poradzić, kiedy doprawdy trudno znaleźć bardziej wyszukane słowa. Jest inna... Im dłużej powtarzasz to w swoim sercu, tym bardziej zaczynasz wierzyć we własne urojenia. Obraz rzeczywisty nie pokrywa się z odczuciami. Wszystko przestaje do siebie pasować, a Ty dalej chcesz pozostawać wierny swojemu przeświadczeniu. Czy rzeczywiście "jest inna"? A może tylko uwiodła Cię swoim pięknem i podstępnymi sztuczkami? Oderwij się od tego snu. Spójrz przez zamglony obraz i powiedz sobie szczerze: nie jest ideałem. Nigdy nim nie była. Właściwie nawet nigdy nie wysilała się, by choć trochę się do niego zbliżyć. I co z tego? Wiedziała, że nie musi. Wystarczy, że jest sobą. Ma wszystko, czego potrzebuje: rzesze rozmontowanych emocjonalnie fanów. I ja dałem się złapać, bo jest w tym coś przyjemnego. Oto stoi przede mną. W przygaszonej czerwieni Rosso Rubino. Spotkam się z nią... To Alfa Romeo 159.

Poprzednia też była "inna". Mieściła się w sukience o 3 numery mniejszej (156) i zauroczyła jurorów Car of the Year do tego stopnia, że w 1998 r. przyznali jej zaszczytny tytuł samochodu roku. Teraz wydoroślała. Wcale nie przytyła. Zresztą i tak nie mógłbym jej tego powiedzieć. Spójrzcie tylko na nią. Ostre rysy wieńczące maskę i przód w formie klina. Jej obojczyki łączą się w mostek w kształcie serca z chromowanym żebrowaniem. Perfekcja w każdym centymetrze uformowanej blachy. Gdzie widzieliście ostatnio takie oczy? Na zestaw potrójnych przednich lamp mógłbym patrzeć godzinami, odkrywając na nowo ich głębię. Nie. Nawet nie chcę słyszeć, że pomimo biksenonów świecą średnio. Te oczy nie mogą kłamać... Ona jest przecież inna. Podoba się wszystkim i zwraca na siebie uwagę. 159 jest naprawdę gustowna. Na tyle, by przechodnie z uśmiechem pokazywali kciuki uniesione do góry. Naprawdę tak robią! Spójrzcie na jej chromowane klamki, które uchylają się do góry niczym muszelki. Wprost nie da się ich chwycić bez jednoczesnego otwarcia drzwi. Pokusa jest zbyt duża... A warto, bo w środku Alfa...

Jest inna. Inna niż wszystkie, z którymi mieliście do czynienia... Wszystkie samochody, rzecz jasna. We wnętrzu 159 brakuje już tylko kominka. Włoszka robi naprawdę wiele, by atmosfera zbudowana wokół kokpitu nachylonego w stronę kierowcy ogrzewała pasażerów delikatnie niczym świece palące się przy stoliku dla dwojga. Jest tu lekko ciasno, ale też niezmiernie sympatycznie. Choć wszystko, na co spoglądam wydaje się nieco "zgermanizowane", to jednak dalej całość wnętrza ma w sobie posmak emocji zarezerwowanych tylko dla tej jednej, jedynej... Ma ona na imię Alfa Romeo i wie, jak przyciągnąć do siebie. Zrobiła to, lekko uchylając drzwi. Za klamkę pociągnąłem sam...

Coś się popsuło...
Sam chciałem zasiąść w wygodnych fotelach pokrytych niesamowitym tworzywem przypominającym zamsz (Alfatex). Chciałem dotknąć deski rozdzielczej z plastiku, którego faktura za 20 lat będzie wyglądać cudownie staro. Miałem też ochotę na rzut oka w kierunku zestawu oddzielnych zegarów umieszczonych na konsoli środkowej. To właśnie tam coś zaczęło się między nami psuć. Wskaźnik paliwa z wyraźnie widocznym napisem "diesel" nie wróżył nic dobrego. A jednak pragnąłem wierzyć, że to tylko jeden mały zgrzyt. Jedno nieporozumienie, o którym można będzie szybko zapomnieć. Humor, który będę w stanie tolerować. Chciałem wierzyć, że... ona jest inna. Wsunąwszy do stacyjki elektroniczny kluczyk czym prędzej nacisnąłem przycisk "start" i...

Stało się dokładnie to, czego się spodziewałem. Spod przepięknej, długiej maski unoszonej na siłownikach, donośnym klekotem dał o sobie znać dwulitrowy turbodiesel - serce Alfy. Czy w jego głębi może tkwić prawdziwa dobroć? 170 KM zaklętych w 16 zaworach, których oddech wspomaga nowa turbosprężarka. Silnik będący rozwinięciem jednostki 1.9 JTDM dostał też nieco więcej pojemności, nowe świece żarowe i zmodernizowany system recyrkulacji spalin. W połączeniu z filtrem cząstek stałych zapewnia to zgodność motoru z normą emisji Euro 5. Nie zmienia to jednak faktu, iż napęd pracuje dość głośno, co szczególnie na postoju i podczas ruszania potrafi być nieco irytujące. Dlaczego ona to robi? To nie jest to, czego się spodziewałem, siedząc w tak wyjątkowym i dość drogim aucie segmentu premium. Dysonans? Bolesna prawda. Gorzki dylemat do przełknięcia. Ale czasem trudno wyrwać się z czułych objęć, nawet w obliczu rozczarowania...

Pierwsze kilometry nie były najprzyjemniejsze. Do rytmu Alfy trzeba przywyknąć, pozwolić jej mówić własnym językiem i samemu zgrać z nią swój tok działań. Wszystko pracuje tu z lekkim oporem i "gumowatością". Lewarek skrzyni biegów wymaga nieco siły. Podobnie jest z hydraulicznie wspomaganym układem kierowniczym, który stawia większe opory niż w przypadku aut konkurencji. Na początku można odnieść wrażenie, że jazda Alfą jest nieco męcząca. Rozczarowanie pogłębia się i nadchodzi pierwszy kryzys... Kierunkowskazy czasami nie "odbijają", czujnik deszczu w wycieraczkach zaczyna żyć w jakimś swoim wewnętrznym świecie, a schowki we wnętrzu są odrobinę za małe na każdą rzecz (w szczególności ten 405-litrowy, który nazywają bagażnikiem). Po zbyt pochopnym podsumowaniu można poczuć się lekko zawiedzionym i oszukanym... Idę spać utwierdzony w przeświadczeniu, że Alfa wcale nie jest inna...

Even though...
Kolejny dzień budzi nadzieję, że wciąż sporo da się jeszcze odkręcić i znowu wszystko będzie po staremu. Z miejskiego gąszczu, w którym spotykaliśmy się dotychczas, postanawiam wyprowadzić Alfę na podmiejską drogę. Podobno jest jej żywiołem, choć otwarcie mi o tym nie mówi. Chce, żebym domyślił się sam, więc daje mi serię zawoalowanych sygnałów. Mają naprowadzić mnie na właściwy trop. Do odtwarzacza wskakuje najnowsza płyta Nory Jones, a z głośników niezbyt rewelacyjnie grającego audio (markowanego przez firmę Bose) płynie słodkie "Even though" (polecam!). Przed maską otwiera się seria ciasnych zakrętów przedzielonych szybkimi prostymi i oto w dziwny sposób odnajduję cudowny klucz do rozwiązania problemu. Nie możemy spotykać się w mieście. Ona nie lubi tego środowiska. Ciężko działające wspomaganie dusi się tam na każdej nawrotce, a długi przód przeszkadza podczas parkingowych manewrów. To nie jest to...

Ale gdy tylko zaczynają się zakręty, na szybszych otwartych odcinkach dróg, odnajduję prawdziwe "ja" włoskiej piękności. Tkwi w poczuciu zespolenia kierowcy z pracą umiarkowanie twardego zawieszenia i układu kierowniczego, pozbawionego "sztucznej lekkości" właściwej nawet lepszym niemieckim konstrukcjom. Choć na ostrzej pokonywanych zakrętach wyczuwalna jest duża masa silnika napędzającego przednie koła 159-ki, to jednak auto daje kierowcy wystarczające poczucie pewności i panowania nad sytuacją. Sztywno działające wspomaganie kierownicy nabiera sensu.

Warczącym szeptem przebija się do kabiny dieslowskie mruczenie Alfy. Staram się je ignorować. Co mówi? Nie są to wyszukane frazy, ale najważniejsza jest ich treść. Silnik zapewnia odpowiednią rezerwę mocy, rozwijanej w sposób diametralnie inny od porównywalnej jednostki z "półki" VW (2.0 TDI 170 KM). Nie ma tu nagłej eksplozji siły. Moc narasta falowo w przedziale między 2000 a 4000 obr./min. Taka charakterystyka ma zapewne upodobnić pracę JTDM do zachowania jednostek benzynowych... Wciąż jednak pozostaje ten dźwięk... Ale nie słyszę go już. Korzystam ze wspaniałej elastyczności na wyższych biegach i w słodkim zapomnieniu grzechów kultury pracy oddaję się dynamicznym przyspieszeniom pomiędzy seriami zakrętów. Rewir prędkości niedozwolonych to bułka z masłem. Resztę zagłusza cudowny wokal Nory Jones... Przy odrobinie pohamowania, podróżując Alfą w tempie romantycznego spaceru, da się nią uzyskać w trasie spalanie poniżej 5 l/100 km. Ładnie!

Cena uczucia
Ten związek musi być kosztowny... Obcowanie z Alfą to specyficzne doznanie. Nie podoba Ci się szereg jej cech, ale i tak masz to gdzieś... Tylko dlatego, że jest sobą i właśnie taka wpadła Ci w oko. Nawet z dieslem pod maską da się ją zaakceptować. Podstawowa 159 to wydatek minimum 96 900 zł. Będzie to sympatyczna i piękna, aczkolwiek pozbawiona charakterku i zadziorności benzynowa wersja 1.8 (140 KM). Na przyzwoicie jeżdżące, mocniejsze warianty (np. takie jak auto testowe) przeznaczyć trzeba ok. 120 tys. zł (bez "dodatków" z listy opcji). Mój typ to 200-konny, benzynowy 1750 TBi za min. 110 900 zł. Napęd diesla, choć oszczędny i zrywny przy wyższych prędkościach, za bardzo kłóci się z prawdziwą naturą 159-ki.

Dla zdeklarowanego zwolennika Alfy kwota rzędu 120 tys. zł nie powinna być zawrotna. Pozwala ona wejść w posiadanie wyjątkowego samochodu, który trudno jest porównać z jakimkolwiek konkurentem (do głowy przychodzi mi tylko Lexus IS, ale to przecież nie jest to...). Wypucowana 159-ka zaparkowana nawet obok szykownego Audi wygląda jak bukiet róż na tle krawężnika. Już po krótkim spojrzeniu widać, gdzie kryje się klejnot. Jeszcze łatwiej przekonać się o wyjątkowości Alfy, gdy tylko opuści ona miasto. Seria szykan poprawi nastrój i wszystko będzie jej wybaczone... Dlaczego? To proste. Ona jest przecież inna...