KIA Sportage 1.6 GDI L

Jak wygląda książkowy przykład SUV-a? W teorii powinien być duży, luksusowy, mieć niezły silnik, napęd 4x4 i radzić sobie choć trochę poza drogami utwardzonymi. Więc czas na negatyw stereotypowego SUV-a - mały, z podstawowym silnikiem 1.6, bez specjalnego wyposażenia, a co 'najgorsze' - tylko 2WD.

Czy taki SUV ma sens? Najwyraźniej, skoro pojawił się w ofercie nie tylko marki KIA, ale i kilku innych, liczących się producentów. Dla kogo jest taki samochód? Myślę, że target jest jasno sprecyzowany. Moda na SUV-y powoduje, że wyżej wspominana kombinacja jest idealna dla kobiet w dużych miastach. Masywność nadwozia daje poczucie bezpieczeństwa, mniejsze niż w standardowych SUV-ach wymiary ułatwiają parkowanie, napęd na cztery koła nie jest nikomu w mieście potrzebny (przynajmniej w teorii), a mały silnik pozwala oszczędzić na paliwie. Po długim oczekiwaniu do naszej redakcji trafił w końcu jeden z najbardziej "gorących" miejskich SUV-ów na rynku - KIA Sportage. W wyposażeniu L z silnikiem 1.6 GDI, z napędem na przód przenoszonym przez 6-biegowy manual.

Zaskoczenie
Mimo masywnej sylwetki nie sposób ukryć, że Sportage nie należy do gigantów. Tym bardziej zaskakuje wnętrze niewielkiej "terenówki" z Korei. Przestrzeni jest w sam raz dla każdego. Z przodu - nadspodziewanie dużo miejsca, zwłaszcza na szerokość. Z tyłu jest równie dobrze. Co prawda, trójka dorosłych nie będzie miała komfortu na kilkusetkilometrowej trasie, ale nie oszukujmy się - w większości samochodów tak nie będzie. Z kolei trzy foteliki zmieszczą się bez trudu - a kiedy usadzimy pasażerów nieco starszych, na miejsce na nogi też nie będą narzekać. Pod tym względem do mieszkań z programu "rodzina na swoim" - rząd mógłby spokojnie wyposażać w "Koreańczyka" każdego beneficjenta.

Nieco gorzej jest z miejscem na bagaż. 465 litrów, które jest dostępne w przypadku wersji z pełnym kołem zapasowym, wydaje się, co najmniej stoma litrami mniej. Bagażnik, mimo iż ustawny, jest dość płaski i krótki, przez co w zasadzie ogranicza zdolności przewozowe do dużej ilości drobiazgów. Mama z wózkiem może mieć już problemy, aby zapakować go do wnętrza popularnej "Kijanki".

Jeśli chodzi o jakość, Koreańczycy wciąż się uczą. Nie znaczy to oczywiście, że Sportage jest źle wykończony. Po prostu brakuje mu europejskości. Tu trochę więcej materiału, tam trochę bardziej miękkiego plastiku - no i rezygnacji z tych "śliskich" plastików, na których można zostawić wszystkie możliwe odciski palców.

Na szczęście, to jedyne zastrzeżenia do wnętrza - komfort foteli jest zadowalający jak na SUV-a. Pozwala wygodnie podróżować, ale nie liczcie na silne trzymanie boczne. Także ergonomia jest na bardzo wysokim poziomie - nawet osoby nieobeznane z motoryzacją, niechętne zgłębianiu instrukcji błyskawicznie poczują się "jak w domu".

Wyposażenie wersji L również nie powinno nikogo zniechęcić. Owszem, brakuje kilku drobiazgów, ale znajdziemy i dwustrefową klimatyzację, audio z MP3, pełną elektrykę i zestaw głośnomówiący bluetooth.

Cel: miasto
No dobrze, trochę przesadzam, bo 135-konny silnik z bezpośrednim wtryskiem paliwa w trasie się sprawdzi. Tyle tylko, że już bez przyjemności.

Jednostka napędowa ma ciekawą charakterystykę. Podczas zwykłej jazdy próbnej nie ma szans, żeby zrobił wrażenie - po prostu "nie jedzie" w tym zakresie obrotów, w którym byśmy chcieli. Konstrukcja przypomina stare, dobre "Japończyki", które trzeba było wysoko kręcić, żeby wykrzesały z siebie całe możliwości. Tak samo jest w przypadku Sportage'a. Dla dynamicznej jazdy, a także przy wyprzedzaniu w trasie, trzeba będzie wspiąć się powyżej 4000 obrotów - maksymalny moment obrotowy dostępny jest dopiero przy 4850 obr/min, a mocy należy szukać powyżej 6-tki na obrotomierzu. Z drugiej jednak strony, co niespotykane przy tak niewielkiej pojemności skokowej, silnik jest na tyle elastyczny, że pozwala toczyć się ze stałą prędkością na wysokim biegu. Tak też zresztą podpowiada komputer, każąc nam wrzucać biegi jak najszybciej.

Na szczęście sześciobiegowa przekładnia jest dość precyzyjna, a biegi wchodzą gładko, dzięki czemu machanie lewarkiem nie będzie straszne. Zwłaszcza, że dla uzyskania osiągów, trzeba będzie się namachać - do 100 km/h KIA przyspiesza w niewiele ponad 11 sekund (11,1), co w zestawieniu masy z mocą oraz charakterem samochodu, należy uznać za dobry wynik. Do miasta wystarcza aż nadto.

Szkoda tylko, że utrzymywanie silnika w wysokim rejestrze obrotów i próby zrobienia z miejskiego SUV-a samochodu dynamicznego, okupione będą tak wysokim spalaniem. Testowe 8,2 l/100 km, które producent zakłada w warunkach miejskich, udało się osiągnąć... w trasie. W cyklu mieszanym udało nam się przekroczyć 9 litrów, czyli ponad dwa litry więcej, niż przewiduje producent. Jazda po stolicy, to zawsze świetny sprawdzian - żaden zagraniczny producent nie przewiduje takich korków, ustawienia świateł i chaotycznej jazdy. Dlatego też wyniki przekraczające 13 litrów nie powinny nikogo zdziwić. Na szczęście to tylko jednostkowe przypadki i widoki z komputera pokładowego - uparty kierowca potrafi wyrobić się w 10 litrach, nieuparty i dynamiczny - w 11.

Lekcje odrobione
O ile do silnika można mieć zastrzeżenia, tak naprawdę nie bardzo jest się do czego przyczepić w przypadku układu jezdnego. Tzn. oczywiście jest - do elektrycznie wspomaganego układu kierowniczego, który nie daje żadnego czucia drogi. Za to jest świetny na parkingach i podczas manewrowania. Zgrabna, choć nieco zbyt cienka kierownica dobrze leży w dłoniach i pracuje bardzo lekko, przez co mimo sporych rozmiarów łatwo jest zaparkować Sportage'a tam, gdzie chcemy. Do pełni szczęścia brakuje tylko czujników parkowania z przodu i nieco lepszej widoczności, gdyż wąskie szybki nie ułatwiają obserwowania otoczenia.

Ale wróćmy do układu jezdnego, a w zasadzie zawieszenia. W Sportage'u odpowiadają za nie kolumny McPhersona z przodu i system wielowahaczowy na tylnej osi pojazdu. Bezpośredni kontakt z nawierzchnią utrzymują za to siedemnastocalowe koła z oponami 225/60 R17. Jak to się sprawdza w praktyce? Ano świetnie. Zawieszenie jest jędrne, ale bardzo pewne. Samochodem nie buja na tyle, żeby spowodować chorobę lokomocyjną, ale i nie jest zbyt sztywne (jak np. w BMW X3), nie jest też bezpłciowe i niedookreślone, jak w RAV-ce. Podróżuje się KIĄ bardzo przyjemnie, nie zwracając większej uwagi na dziury i nierówności, bo te nie wywołują żadnych wrażeń, poza akustycznymi. Z drugiej strony, jak opanujemy działanie układu kierowniczego oraz wyczuwalną podsterowność, możemy pokonywać ofensywnie nawet trudniejsze zakręty. W razie czego z pomocą przyjdą wydajne hamulce oraz seryjny układ ESP.

Jeśli przyjdzie nam ochota, możemy zjechać z utwardzonej drogi. Brak napędu na cztery koła oczywiście nie pozwala na próby pokonywania głębokiego śniegu, czy głębszych ostępów, ale nie oszukujmy się - nawet 4x4 nie zrobi ze Sportage'a terenówki. 17 centymetrów prześwitu nie robi zbyt dużego wrażenia, ale dzięki stosunkowo wysokoprofilowym oponom i wspomnianemu wyżej zawieszeniu, na działkę dojedziecie bez kompleksów i bez zbędnego stresu. KIA zachowuje stabilność na nawierzchniach typu "klepisko" czy "polna droga", pozwalając panować nad samochodem nawet przy dużych prędkościach.

Nowy rozdział
Na koniec najciekawsze, choć niekoniecznie najważniejsze. Współczesny design Koreańczyków był, stosując eufemizmy, nienachalny. Nowe samochody, których kształty wychodzą spod ręki byłego stylisty Audi, Petera Schreyera, są już zupełnie czym innym. Właśnie w Sportage'u, jego kunszt został pokazany w pełnej krasie. Ostre linie, charakterystyczny przód, wąskie okienka, czy oryginalne tylne lampy pokazują, że mały SUV od budżetowego producenta nie musi być nudny. Samochód świetnie wygląda nawet w kolorze srebrnym, który zwykle jest "zabójcą" kształtów samochodu. Tylko wciąż zastanawia mnie, kto i dlaczego wpadł na pomysł umieszczenia tylnych kierunkowskazów tylko i wyłącznie w zderzaku...

Dla kogo ta KIA?
No właśnie, dla kogo? Mamy do dyspozycji przestronny samochód, nieźle wykończony, łatwy w obsłudze, z silnikiem niezłym, choć nie wybitnym oraz świetnym zawieszeniem i odpowiednim wyposażeniem. Do tego, naprawdę może się podobać. Patrzę i patrzę i analizuję. SUV, bez 4x4, ze wspomnianymi atrybutami to idealny samochód dla kobiet. Matka z dziećmi, które trzeba rozwieźć po placówkach edukacyjnych, powinna być Sportage'm zachwycona.

A ile musi na niego wydać? 77 800 zł kosztuje Sportage 1.6 GDI L. Ponieważ wyposażenie jest odpowiednie, do testowanego egzemplarza dokupiono jedynie alarm i lakier metalizowany, podnosząc cenę o 3000 zł. Dla leniwych zła wiadomość - do tego silnika niemożliwe jest dokupienie skrzyni automatycznej. Tak samo zresztą jak i napędu na wszystkie koła. Trochę szkoda, że nie ma większej możliwości indywidualizacji. Czy można wybrać lepiej? Jeśli skierujemy się do Hyundaia, po bliźniaczy model ix35, za podobnie skonfigurowaną wersję będziemy musieli na starcie pozbawić się 80 900 zł. Najbliższa Toyota RAV4 zaczyna się od 99 400 zł (Sol), ale ma o nieco ponad 20 KM mocniejszy silnik. Z kolei VW Tiguan wymaga wyłożenia jeszcze wyższej sumy. W zamian, nieco lepsza jakość i dynamiczny 1.4 TSI 122 KM.

Siła KII - to dodatkowo 7 lat gwarancji (lub 150 tys. km). Trzeba więc uznać, że to naprawdę niezła oferta. Jeśli nie jesteśmy w kwestii samochodu tej kategorii zbyt wymagający, potrzebujemy solidnego auta, którego posiadania przed znajomymi nie musimy tłumaczyć tylko ceną i solidnością, to warto zainteresować się modelem koreańskiego producenta. Zresztą, trzeba przyznać, że nie jest to moja odosobniona opinia. Bo o ile benzynowa jednostka zadowoli tylko tych, którzy jeżdżą niedużo, bądź głównie po mieście, tak diesel został bardzo doceniony w Europie, przez co fabryki nie nadążają z produkcją. Na Sportage 2.0 CRDI 4x4 czas oczekiwania może wynosić nawet pół roku. Za te pieniądze nie dostaniemy nic lepszego.