KIA Venga 1.4 CVVT XL

Po kompaktowym modelu cee'd, KIA wprowadziła do oferty kolejne auto zbudowane z myślą o europejskim rynku. Mowa o Vendze - samochodzie pozycjonowanym w segmencie B, ale pod względem wymiarów należącym do rodziny tzw. mikrovanów. Co ma do zaoferowania ten wyrośnięty mieszczuch?

Czy Venga to samochód należący do segmentu B, czy segmentu tzw. mikrovanów? Do każdego po trochu. Według mnie jej miejsce jest raczej przy takich autach jak Citroen C3 Picasso, Nissan Note czy przy najnowszym graczu w tej klasie - Oplu Merivie. Jednakże pojazd dysponuje nieco odmiennym wyglądem oraz wymiarami zbliżonymi bardziej do małych hatchbacków i w tej klasie jest pozycjonowany przez producenta w Polsce.

Auto powstałe na płycie podłogowej modelu Soul, ma 4068 mm długości, 1765 mm szerokości, bardzo duży rozstaw osi - 2615 mm - oraz pokaźne 1600 mm wysokości, co pozwala maksymalnie powiększyć przestrzeń w kabinie. Dzięki takiej konstrukcji wnętrze dysponuje taką ilością miejsca co większe kompakty, np. wspomniany cee'd. Zostawmy już jednak te rozmiary oraz dywagacje klasowe i przejdźmy do Vengi jako takiej.

Europejczyk z koreańskimi korzeniami
Chociaż nazwa "KIA" jest zbitką dwóch członów "KI" i "A" oznaczających "Wyjść z Azji", to akurat Venga, podobnie jak cee'd, nie jest tego dobrym przykładem. Zaprojektowana została od początku na Starym Kontynencie, w oddziale marki w Niemczech, przez zespół ze słynnym Peterem Schreyerem na czele, który stworzył małe, ale pojemne tzw. auto wielozadaniowe, jak to bywa w wielu rodzinach, czyli samochód mający dobrze spisywać się w mieście, ale również podczas wakacyjnych wyjazdów. Tak oto powstała Venga - wyrośnięty mieszczuch dla Europy. Produkcję zlokalizowano w nowoczesnej czeskiej fabryce w Nosovicach.

Zacznijmy od...
...stylistyki zewnętrznej pojazdu. Produkcyjna Venga niewiele odbiega od konceptu o nazwie KIA No. 3, który miał swoją premierę na ubiegłorocznym salonie w Genewie, ciesząc się dużym zainteresowaniem zwiedzających. W związku z tym, w ostatecznej wersji modelu zmieniono niewiele. Zmodyfikowano jedynie kształt przedniej szyby oraz linię dachu. Poza tym wszystkie elementy blacharskie pozostały takie same.

Chociaż wygląd to rzecz gustu, to trzeba przyznać, że "Kijanka" wygląda całkiem dobrze. Dodatkowo, testowany egzemplarz upiększały takie elementy jak: światła przeciwmgielne, srebrne klamki, przyciemniane tylne szyby, 16-calowe felgi aluminiowe oraz opcjonalne (nawet w wersji XL) uchylne i otwierane panoramiczne, szklane okno dachowe, zbliżone wielkością do powierzchni dachu. Takie rozwiązanie skutecznie doświetla trochę smutną, utrzymaną w czarnym kolorze kabinę i potęguje wrażenie przestronności w środku.

Tak oto przechodzimy do środka...
...który charakteryzuje się nowoczesnym designem. Materiały wykończeniowe nie są może z najwyższej półki, ale nie sprawiają wrażenia tanich. Nie można też mieć zastrzeżeń do ich spasowania i trzeba mieć na uwadze niewygórowaną cenę auta. Ergonomiczna konsola centralna nie sprawia kłopotów w obsłudze. Zarówno panel radia, jak i klimatyzacji umieszczono wysoko, co nie odwraca zbytnio naszej uwagi od drogi. Wyświetlacz komputera pokładowego zlokalizowano najwyżej w lewym rogu na wzór Mazdy. Elegancji dodają panele wykończone czernią na wysoki połysk, co wymaga częstego czyszczenia z kurzu i odcisków palców. Jeśli ktoś tego nie lubi, a jednocześnie chce dodać trochę polotu wnętrzu, ma do wyboru inne kolory, takie jak: beżowy o wysokim połysku, srebrny i zielony. Najniżej w konsoli centralnej usytuowano przydatne dla osób lubiących słuchać własnej muzyki w samochodzie porty AUX i USB do podłączenia odtwarzacza MP3.

Charakterystycznym elementem modeli KII staje się czteroramienna, wielofunkcyjna kierownica z regulacją osiową w pionie i poziomie. Poza tym, następnym elementem najnowszego designu marki są umieszczone w trzech tubach czytelne zegary z jasnym podświetleniem. Dziwi tylko fakt nieumieszczenia wśród nich kontrolki temperatury cieczy chłodzącej silnika.

Za to pozytywnie zaskakuje spora przestrzeń na nogi, szerokość na poziomie bioder oraz bagażnik, którego standardowa pojemność wynosi aż 442 litry. Dzięki kilku rozwiązaniom możemy konfigurować kabinę według potrzeb (więcej miejsca dla pasażerów z tyłu lub większy kufer). Pierwszym jest dzielona w stosunku 60:40 tylna kanapa z regulacją kąta nachylenia oparć, której części można niezależnie przesuwać w zakresie 130 mm. Do dyspozycji mamy również dwupoziomową podłogę kufra, co zwiększa jego wysokość o 163 mm i tym samym pojemność do 552 l. Szkoda tylko, że mocowanie półki jest bardzo delikatne i pod nawet niewielkim ciężarem potrafi się ona załamać i narobić bałaganu.

Jeszcze większą przestrzeń ładunkową uzyskamy, składając w prosty sposób kanapę bez konieczności obniżania zagłówków (funkcja Fold & Drive), w wyniku czego otrzymujemy idealnie płaską podłogę, długość ładunkową przekraczającą grubo 1,5 m i maksymalne 1496 litrów pojemności. W trakcie testu irytowała mnie klapa bagażnika, która miała w zwyczaju się nie domykać, o czym informowała kontrolka zestawu wskaźników. Trudno jednak powiedzieć, czy to jedyny dostrzeżony przeze mnie element dawnej "koreańskości", czy po prostu efekt "zmęczonego" egzemplarza.

Jak na pojazd aspirujący do grona mini-, a raczej mikrovanów, oferuje on pokaźną ilość schowków i uchwytów, dzięki którym dłuższa podróż ma stać się łatwiejsza. Do dyspozycji otrzymujemy kieszenie we wszystkich drzwiach i oparciach przednich foteli, miejsce na drobiazgi w konsoli środkowej przed i za lewarkiem zmiany biegów, uchwyty na dwa kubki (w jednym z nich może znajdować się przenośna popielniczka), a także przegródkę dla pasażerów siedzących z tyłu. Pomyślano również nad głównym schowkiem, który jest sporej wielkości, a przy tym uporządkowany, z dodatkową półką na dokumenty oraz miejscem na okulary, długopis, kartę parkingową i napój. Venga posiada też oczywiście system mocowania fotelików dziecięcych ISOFIX.

W drogę
W najbogatszej wersji wyposażenia XL dostajemy bezkluczykowy system aktywacji auta z przyciskiem start/stop, co pozytywnie zaskoczyło mnie w koreańskim samochodzie. Inteligentny kluczyk możemy mieć gdziekolwiek przy sobie, np. w kieszeni. Można oczywiście go włożyć tradycyjnie do stacyjki. Wsiadamy, naciskamy pedał sprzęgła i start.

Bez trudu znajdziemy odpowiednią dla siebie pozycję do jazdy za sprawą wspomnianej, dwupłaszczyznowej regulacji kierownicy i wysokości całkiem wygodnego fotela kierowcy z rozkładanym podłokietnikiem (dla pasażera podpórki już nie wystarczyło). Nawet w najniższym punkcie, pozycja za "kółkiem" jest wysoka, jak w vanie, co pozytywnie wpływa na obserwację drogi (nie brakuje jednak miejsca nad głową). Tu przeszkadzać mogą jedynie grube słupki A, charakterystyczne dla tego typu konstrukcji, które pomimo przedzielenia szybką, ograniczają pole widzenia podczas pokonywania zakrętów. Dobrze jest też z widocznością do tyłu, dzięki dużych rozmiarów lusterkom bocznym i samościemniającemu się lusterku wstecznemu, zapobiegającemu oślepianiu.

Do napędu testowanego egzemplarza służyła jednostka benzynowa o pojemności 1,4 l należąca do popularnej i sprawdzonej palety silnikowej Gamma. Słabszy motor wyposażony w układ bezstopniowej zmiany faz rozrządu CVVT i wtrysk paliwa sterowany elektronicznie (w ofercie "benzyniaków" jest też 125-konne 1.6) generuje 90 KM mocy maksymalnej i 137 Nm maksymalnego momentu obrotowego (od 4 tys. obr./min). Opcjonalnie we wszystkich silnikach dostępny jest system Idle Stop & Go, wchodzący w skład pakietu "Eco Dynamics", automatycznie wyłączający motor na postoju i natychmiast uruchamiający go po naciśnięciu sprzęgła, co przyczynia się do oszczędności w ruchu miejskim. Testowany egzemplarz nie posiadał jednak ISG. Za to do oszczędnej jazdy zachęcał wskaźnik optymalnej zmiany przełożenia.

Trzeba przyznać, że w mieście jednostka dobrze radzi sobie z blisko 1,2-tonowym pojazdem, zachowując się przy tym bardzo "kulturalnie" (dobrze wyciszona kabina). Nieco gorzej jest już w trasie, szczególnie z kompletem pasażerów i większą ilością bagaży. Wtedy silnikowi brakuje "pary". Odczuwalna jest jego mała elastyczność, przez co wymagana jest częsta zmiana przełożeń. W przeniesieniu napędu dobrze jednak współpracuje 5-biegowa, manualna przekładnia. Niewielkie zastrzeżenia można mieć tylko do precyzji jej działania, ale nie narzekajmy.

Venga odznacza też się niskim współczynnikiem oporu powietrza - Cx=0,31 - dzięki czemu nie dokucza nam nadmierny hałas podczas podróżowania z większą prędkością. Powinno mieć to także pozytywny wpływ na spalanie. Średnio, najsłabszy silnik benzynowy potrzebował 8 l paliwa na 100 km w cyklu mieszanym. W mieście możemy się spodziewać apetytu na ok. 9, a w trasie ok. 7 litrów. Nie jest najgorzej, ale zawsze mogłoby być lepiej.

Zawieszenie mikrovana jest nastawione bardziej na zapewnienie komfortu podróżowania, całkiem dobrze radząc sobie na naszych dziurawych drogach. Wyjątkiem są tylko poprzeczne nierówności, które przenoszone są do wnętrza samochodu. Nie jest jednak przesadnie "miękkie", dzięki czemu auto nie przechyla się nadmiernie na zakrętach. Udział w tym ma także szeroki rozstaw osi oraz kół. W standardzie Venga wyposażona jest w elektryczne, progresywne wspomaganie układu kierowniczego, co oznacza, że nie spocimy się, manewrując na parkingu (wtedy siła wspomagania jest największa), a podczas szybszej jazdy będziemy utrzymywać pewną kontrolę nad autem (ze wzrostem prędkości siła maleje). W mieście docenimy także zwinność KII, która odznacza się małą średnicą zawracania.

Finanse to mocna strona KII
Ceny KII Venga z silnikiem 1.4, który chyba będzie najbardziej popularny, w podstawowej wersji S zaczynają się od niecałych 40 tys. zł. Najbogatsza odmiana XL to wydatek rzędu przynajmniej niespełna 55 tys. zł. Testowany egzemplarz doposażony był jeszcze w: alarm, szklany dach i Pakiet Funkcjonalny (Bluetooth z zestawem głośnomówiącym do telefonu, kabel typu iPod, funkcja podgrzewania foteli przedniego rzędu, urządzenie antyoblodzeniowe wycieraczek, tempomat oraz ogranicznik prędkości), które podniosły cenę do nieco ponad 60 tys. zł. Nie zmienia to jednak faktu, ze jest to nadal rozsądna propozycja. Nie trzeba też konfigurować od razu tzw. pełnej opcji. W rozsądniejszej wersji L wydamy na "Kijankę" ok. 50 tysięcy, a w nieco uboższej, ale całkiem dobrze wyposażonej M-ce nawet poniżej tej granicy.

Wraz z atrakcyjną polityką cenową koreańskiego producenta, lepem na klientów ma być 7-letnia gwarancja z limitem 150 tys. km (nie obowiązuje przez pierwsze 3 lata), która ma skutecznie przekonywać, że koreańskiego samochodu nie należy się obawiać. Nie powinno być także problemu z odsprzedażą, np. po standardowych 5 latach użytkowania, drugiemu właścicielowi ciągle pozostaną 2 lata gwarancji.

Obecnie KIA ma najsilniejszą pozycję na rynku w swojej historii. Po udanym cee'dzie, Venga może ją tylko umocnić. Rozwój koreańskiej motoryzacji jest imponujący i przypomina proces producentów z niedalekiej Japonii. Czy mikrovan osiągnie sukces? O tym oczywiście jak zawsze zadecyduje rynek, ale trzeba przyznać, że ma do tego predyspozycje, ponieważ stworzony został według właściwego przepisu. Nieważne, czy w segmencie B, czy mikrovanów zbudowanych na jego bazie, KIA Venga idealnie pasuje do europejskiego miasta, nie odpychając także od dalszych podróży, nieźle przy tym wyglądając i nie rujnując naszej kieszeni. Czego chcieć więcej?