Suzuki Splash 1.2 Comfort

Dziś w roli naszego czterokołowego przyjaciela wystąpi poddany zeszłorocznemu liftingowi Suzuki Splash z 94-konnym silnikiem benzynowym o pojemności 1,2 litra. Samochód widnieje na rynku od 2008 roku i reprezentuje segment A wspólnie z bliźniaczym modelem - Oplem Agilą.

Od odległych już czasów pudełkowatego poprzednika, jakim był model Wagon R+, w wyglądzie mikrovana spod znaku Suzuki zmieniono praktycznie wszystko. Auto dostało bardziej dynamiczną sylwetkę i oryginalny charakter, który trudno dziś przeoczyć. Konstrukcyjnie, jak i wizualnie, Splash łączy niemal wszystkie cechy ze wspomnianym Oplem Agilą. Oba pojazdy są bowiem produkowane w węgierskiej fabryce Suzuki mieszczącej się w małym mieście o nazwie Esztergom.

Bohater pierwszoplanowy
Samochód zwraca uwagę widza już przy pierwszym kontakcie. Po części jest to zasługa nowego w palecie koloru Sparkling Blue (nie mylić z dostępnym przed liftingiem Lagoon Turquoise), przyjemnie prezentującego się szczególnie w słońcu. Splash "krzyczy" jednak nie tylko barwą powłoki lakierniczej, ale też samą stylistyką nadwozia. Facelifting przyniósł zmiany przede wszystkim w przedniej części auta, gdzie przeprojektowano cały zderzak, nadając mu bardziej dynamiczne rysy. Splash zyskał dzięki temu jeszcze bardziej pozytywny charakter, a przy okazji delikatnie upodobnił się do reprezentacyjnego modelu Kizashi. Możemy więc określić zmiany jako "przyjemne z pożytecznym" i pogratulować dużej dozy optymizmu, jaki autorzy włożyli w swój projekt. Uśmiech na twarzy mamy gwarantowany.

Przyjazny użytkownikom
Wnętrze jest udaną kontynuacją tego, co widzimy z zewnątrz. Zaprojektowano je w bardzo prosty sposób, a jednocześnie może się pochwalić kilkoma ciekawszymi detalami, jak choćby duży, umieszczony w osamotnieniu prędkościomierz, czy "stojący" na desce rozdzielczej wskaźnik obrotów. Plastiki otaczające nas z każdej strony są bezkompromisowo twarde, ale ten pokrywający górną partię kokpitu ma całkiem przyjemną powłokę i wygląda ciekawie. Miły w dotyku materiał znajdziemy natomiast na boczkach drzwi.

Dookoła panelu środkowego umieszczono wstawki w bardzo popularnym ostatnio fortepianowym kolorze. Samą konsolę pozostawiono jednak w zwyczajnym, szarym odcieniu, dzięki czemu nie trzeba jej nieustannie przecierać z kurzu.

Obsługa konsoli centralnej i komputera pokładowego jest naprawdę bardzo prosta. Mimo obecności przycisków sterowania radiem na kierownicy, moglibyśmy to równie dobrze robić tylko tradycyjnym pokrętłem regulacji głośności i przyciskami rozmieszczonymi dookoła niego w prawidłowych odstępach. W tej kwestii wszystko odbywa się intuicyjnie, z jednym małym "ale". Przycisk służący do przełączania informacji komputera pokładowego umieszczono w niewygodnym miejscu i zbyt daleko, by w bezpieczny sposób używać go podczas jazdy. Pochylanie się w tym celu do przodu podczas przemierzania pierwszych kilometrów Splashem proponuję odłożyć na postój.

System audio zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Spodziewałem się zupełnie nijakiego, raczej stłumionego brzmienia, a tymczasem z głośników wydobywał się dźwięk dość czysty, a przede wszystkim przyjemnie oddający niskie tony. Wkręcając silnik na wyższe obroty, możemy śmiało "dać głośniej" i nie powinno to zbytnio podnieść naszego ciśnienia.

Przestrzenny
Dzięki wysokiej kabinie i mocno wysuniętej przedniej szybie odczujemy naprawdę sporą przestrzeń z każdej strony. Żaden z pasażerów nie powinien narzekać ani na miejsce na nogi, ani nad głowami. Do plusów w aranżacji wnętrza trzeba zaliczyć sporą liczbę schowków. Oprócz standardowych, przed fotelem pasażera, w drzwiach oraz w tunelu środkowym, możemy się doszukać kilku dodatkowych skrytek na desce rozdzielczej. Nadwozie, jak na segment A przystało, jest krótkie, co skutkuje uzyskaniem niewielkiej pojemności bagażnika. Po złożeniu siedzeń otrzymujemy jednak bardziej pokaźną wartość (1050 litrów) i idealnie płaską podłogę, co gwarantuje możliwość swobodnego i bezpiecznego przewozu dużych przedmiotów. Szkoda, że próg załadunku nie jest ciut niżej.

Za kierownicą siedzi się wysoko (nawet z maksymalnie opuszczonym fotelem), sztywno i z mocno zgiętymi stopami, co w początkowej fazie użytkowania Splasha może być męczące. Pozycja wymaga przyzwyczajenia, ale ma też swoje niewątpliwe zalety - widzimy wszystko i wszędzie. Parkowanie nie zabierze nam zbyt dużo czasu i nerwów nawet bez czujników cofania. Same fotele są nastawione raczej na komfort i nie mają zbyt wiele wspólnego z dobrym podparciem bocznym. Może to trochę dziwić, bo zawieszenie, wbrew pozorom, zachęca do dynamicznego pokonywania zakrętów, ale o tym - za chwilę.

W wyposażeniu standardowym testowanej wersji Comfort (dostępnej tylko z silnikiem 1.2) znajdziemy między innymi cztery poduszki powietrzne wraz z kurtynami, klimatyzację manualną, radioodtwarzacz CD/MP3 ze sterowaniem z kierownicy obitej w skórę, elektrycznie sterowane szyby przednie i lusterka, "podwójną" podłogę bagażnika oraz obrotomierz. Z zewnątrz, w odróżnieniu od wersji Club (tylko z silnikiem 1.0), możemy dostrzec polakierowane na kolor nadwozia klamki i obudowy lusterek. Alufelgi, spojler dachowy, różnego rodzaju okleiny wewnętrzne i zewnętrzne oraz cały zestaw innych dodatków umieszczono w katalogu akcesoriów, który znajdziemy na przykład na polskiej stronie producenta.

Zwinny i sprytny
Benzynowy motor o pojemności 1,2 litra, choć słynnym VTEC-iem nie jest, ma typowo japoński charakter. Gdy zaczyna głośniej wyć, daje tym samym znak, że właśnie nabrał sił, by popchnąć samochód mocniej do przodu. 94 KM początkowo wydają się nie wystarczać, ale kiedy już wczujemy się w "humorek" małego Japończyka, poznamy go od tej lepszej strony. Utrzymując wskazówkę obrotomierza na wysokim pułapie, możemy pojechać naprawdę dynamicznie, tym samym odnajdując w Splashu skrytą duszę sportowca, odziedziczoną po większym bracie - Swifcie.

Taki styl jazdy nie pozostaje jednak obojętny wobec zużycia paliwa. W trasie samochód zużywa niewielkie ilości paliwa (około 5,5 l /100 km przy prędkości utrzymywanej w okolicy 120 km/h), ale już w mieście wartość ta bez problemów sięga 7 litrów na 100 km, dochodząc nawet do "ósemki" w większym korku. Przy rozsądnym operowaniu pedałem gazu możemy oczywiście zejść o wiele niżej, ale zapomnijmy wtedy o dynamicznym stylu jazdy, do którego Splash zdaje się nas czasem zachęcać. Zniechęcać może nieco rozpaczliwy krzyk wydobywający się spod maski, ale niektórym taka kolej rzeczy podpasuje - w końcu ton wzrasta wraz z nabieraniem prędkości, a więc pokręca w pewnym stopniu atmosferę. Ważne, że utrzymując niskie obroty, słyszymy już bardzo niewiele.

Myśli o dynamicznym połykaniu kolejnych kilometrów asfaltu rodzą się również po zapoznaniu się z zawieszeniem małego Suzuki. Podobnie jak wspomniany wcześniej większy brat - Swift, Splash ma sztywną charakterystykę nadwozia i bardzo dzielnie porusza się po zakrętach, jak i podczas gwałtownych zmian kierunku jazdy. Szybkie decyzje o wyborze sąsiedniego pasa ruchu nie przysparzają autu żadnych problemów, a same tego typu manewry mogą dać sporo frajdy. Krótka bryła pozwala bezpiecznie przecisnąć się przez każdą lukę w ruchu ulicznym, a w skrajnych przypadkach pomogą nam wystarczająco skuteczne hamulce. Uprzedzając ewentualne domysły i zarzuty - w żadnym wypadku nie popieram brawurowej jazdy.

W każdym razie, inżynierowie wyznawali zasadę "bezpieczeństwo ponad komfort" i nie dali naszemu bohaterowi żadnych szans na bujanie się na lewo i prawo. Jeśli jesteśmy przy komforcie, jaki daje praca zawieszenia - nie mam do niego żadnych zastrzeżeń, ale ze wspomnianych chwilę temu przyczyn pieścić nas nie będzie. Układ kierowniczy dokłada się do udanej składanki jako kolejny plus, dając bardzo dobre czucie drogi, a przy tym pozwalając kierowcy w łatwy sposób przewidzieć zachowanie auta. Do pary z prowadzeniem idzie praca mechanizmu, który gości pod naszą prawą dłonią. Lewarek zmiany biegów precyzyjnie trafia tam, gdzie powinien, choć robi to w mało kulturalny sposób (dosłownie - głośno), za co należy mu się minus.

Zna swój cel
Suzuki Splash jest autem, które idealnie sprawdza się w mieście jako zwrotny środek komunikacji. Bez problemu zaparkujemy nim w ciasne miejsca, a jednocześnie gotów jest, po złożeniu tylnej kanapy, zaoferować coś więcej niż tradycyjny "mieszczuch". Silnik, do spółki z dobrym prowadzeniem i sztywno zestrojonym zawieszeniem potrafi ponadto dać sporo uśmiechu podczas jazdy. Owszem, trzeba uważać na dość spore wskazania dotyczące zużycia paliwa podczas bardziej dynamicznego kursowania po mieście, jednak silnik powinien nam się odwdzięczyć małą awaryjnością, z jaką głównie kojarzymy markę Suzuki.

Samochód w prezentowanej wersji kosztuje 47 600 złotych, co jest ceną optymalną, biorąc pod uwagę dobre wyposażenie i mocniejszą z dwóch wersji silnikowych. Ceny modelu startują od 42 900 zł za wersję 1.0 Club. Dużo mniejsza moc i kilka brakujących elementów wyposażenia w mojej opinii nie są warte oszczędzenia 3 tysięcy złotych, jednak przy tej wartości samochodu często liczy się każda złotówka.

Pozostaje jeszcze kwestia wyglądu. To, co dla jednych okaże się zaletą, dla innych zupełnie eliminuje Splasha z okręgu ich zainteresowania. Uśmiechający się w dobrych intencjach mały brzdąc może spotkać się z odrzuceniem choćby przez pesymistów, czy fanów konserwatywnej stylistyki.

Zalety:
+ sztywno, przyjemnie zestrojone zawieszenie
+ duża ilość przestrzeni dla wszystkich pasażerów
+ bardzo dobra widoczność
+ intuicyjność obsługi

Wady:
- wyraźny wzrost zużycia paliwa przy dynamicznej jeździe
- średnia dynamika w dolnym zakresie obrotów silnika
- przeciętna pojemność bagażnika przy standardowym położeniu tylnych siedzeń

Podsumowanie:
Suzuki Splash to samochód lubiący typowo miejską dżunglę. Jest zaprojektowany w ciekawy sposób, nie pozostając tym samym obojętnym wobec przestronności i funkcjonalności, rozszerzając nieco definicję samochodu klasy mini.