Toyota iQ 1.0 i-CVT Sol

Drogi gadżet przy odpowiedniej reklamie odniesie sukces. Wiedzą o tym ludzie z Apple, wypuszczając kolejne iPody i iPhony. Toyota chyba zapatrzyła się na działania Jobsa i postanowiła stworzyć coś podobnego. Nieduża, funkcjonalna, droga i gadżeciarska - Toyota iQ. Do tego też jest biała.

Masa malkontentów na forach internetowych i w gazetach narzeka, że Toyota ma wystarczająco dużo małych samochodów i nie ma po co wprowadzać kolejnego modelu. Ale iQ to coś innego. Jej zadaniem nie jest podbijanie list sprzedaży - od tego jest Aygo. "Inteligentna" Toyota ma fascynować, ma być trzecim samochodem w rodzinie, modnym gadżetem, który jest nieco praktyczniejszy od Smarta i daje więcej przyjemności z jazdy. Mangowo-futurystyczny design, wysoki poziom bezpieczeństwa i dobre wyposażenie mają przyciągnąć klientów. Żeby nie było ich za dużo, Japończycy ustalili cenę na bardzo wysokim poziomie. Czy to ma sens? Czy ten samochód w ogóle jest warty uwagi? Sprawdziłem jego możliwości, przez tydzień jeżdżąc iQ napędzaną litrowym silnikiem z bezstopniowym automatem.

Mały wielki samochód
Ponoć rozmiar ma znaczenie. iQ postanawia nieco nagiąć to stwierdzenie. Ma niecałe trzy metry długości, więc rozmiarem bliżej jej do skutera, niż samochodu. Od skutera odróżnia ją szerokość. Od lewej do prawej Toyota ma 1680 mm, co stawia ją w jednym rzędzie z samochodami o półtorej klasy większymi - Mazdą 2, ">Hondą Jazz, ale także z kompaktami poprzedniej generacji. Takie na przykład Renault Megane phase I ma tylko 19 mm więcej wszerz. Biorąc pod uwagę, że "Toyotka" ma dwa metry rozstawu osi i 2,98 m długości, robi to niesamowite wrażenie pudełkowatości. Jak i cały design. Jest kanciasto, prosto i nowocześnie. Samochód nie jest "jajkiem" jak np. również atrakcyjna Fiesta, ale jest bardzo wyrazisty. Przód, z bihalogenowymi reflektorami i mikroskopijną pokrywą silnika, może wskazywać, że projektanci mocno inspirowali się którymś z agresywnych bohaterów mangi.

Tył jest już bardziej klasyczny, jednak i tu dominuje potężny zderzak z poszerzeniami przechodzącymi w nieco wystające błotniki - zupełnie jak w dawnych samochodach. Warto zwrócić też uwagę na klapę bagażnika, która po podniesieniu może przypominać z rozmiaru lotkę dachową oraz na prawdziwe spoilery umieszczone pionowo w okolicy tylnych słupków. Służą one poprawieniu aerodynamiki - między innymi dzięki temu zabiegowi iQ osiągnęła bardzo dobry wynik w kategorii "opory powietrza". Choć trzeba przyznać, że podczas jazdy łatwo o tym zapomnieć.

Wyglądu małej Toyoty dopełniają detale stylistyczne, takie jak płasko poprowadzona szyba (która nieco ogranicza widoczność, np. pod sygnalizatorem), lusterka z kierunkowskazami, przetłoczenia na drzwiach czy polerowane felgi o średnicy piętnastu cali - seryjne w wersji Sol. Całe nadwozie jest w najmodniejszym obecnie kolorze, czyli białej perle.

Swoją drogą, paleta kolorów rozczarowuje. Taki samochód powinien, jak Smart, mieć "miliard" kombinacji kolorystycznych, wyróżniać się w każdy możliwy sposób. Na naszym rynku jednak dostępne są zaledwie cztery warianty. Najciekawsze z nich to właśnie biała perła oraz ciemny fiolet, zwany ametystem. Czarny i srebrny nie pasują do oryginalnego designu mikrotoyoty.

Wspomniana wcześniej szerokość nadwozia przekłada się na szerokość wewnątrz. Półtora metra szerokości dla pasażerów oznacza, że z przodu na pewno nie będzie nam ciasno. I to prawda. W porównaniu np. z Mini miejsca jest bardzo dużo. Do tego fotele są komfortowe, choć niestety brakuje im regulacji "góra-dół" - wysocy pasażerowie mogą mieć problem. Jednak większość osób nie narzeka i potrafi znaleźć wygodną pozycję.

Najwięcej kontrowersji budzi drugi rząd siedzeń. Hmm, czy tak naprawdę jest potrzebny? Czy to są siedzenia? Czy ktoś jest w stanie się tam wcisnąć? Patrząc z zewnątrz można mieć co do tego mnóstwo wątpliwości. Na szczęście w rzeczywistości jest lepiej. Zamiast podłokietnika kierowcy zostawiono podnóżek dla pasażera tylnej ławeczki, dzięki czemu jest gdzie upchnąć jedną nogę. Jeśli z przodu nie usiądzie dryblas, to i na drugą będzie trochę miejsca. Samochód czteroosobowy w przypadku iQ to raczej chwyt marketingowy, gdyż szerokość tylnego rzędu jest symboliczna, jednak trzy osoby spokojnie mogą się wybrać nawet w trasę sięgającą 100 km. A przeznaczenie samochodu w założeniu ogranicza się do miasta.

Tak naprawdę więc autko to typowe 2+2. Dla osób z przodu jest świetne i nie można się do wielu rzeczy przyczepić. Jeden pasażer z tyłu sobie też poradzi, ale dwóch to już tylko, żeby podrzucić ich na krótkiej trasie po pracy. Jeśli nie jest to konieczne, lepiej złożyć dzieloną kanapę. Bo jest ku temu powód.

Przy komplecie pasażerów "przestrzeń" za tylną klapą obejmuje 32 litry "bagażnika" - do tego w dwóch poziomach. Pod podłogą znajduje się jeszcze mikro skrytka - np. na gaśnicę i trójkąt. Jeszcze jeden schowek jest pod tylną kanapą, ale też nie można powiedzieć, by był bardzo pojemny. Więc lepiej zrobić z iQ samochód dwumiejscowy, z przyzwoitym jak na tą klasę bagażnikiem. Aby potencjalny złodziej nie mógł zajrzeć, Japończycy wyposażyli nas w przeuroczą "roletę" - kawałek materiału przypinany zatrzaskami do burt samochodu.

Nie ma róży bez kolców
Skoro sprawdziliśmy już, czy zmieścimy się do środka, pora zobaczyć, co oferuje nam Toyota we wnętrzu swojego najmniejszego modelu.

Wnętrze jest bardzo nowocześnie zaprojektowane - czy ładnie, to może ocenić sobie każdy sam w swoim zakresie. Na pewno wyróżnia się wśród konkurencji konsola środkowa w formie "słupka" z trójkątną nadbudową mieszczącą panel automatycznej klimatyzacji, kontrolki pasów i poduszki powietrznej oraz szczelinę świetnego odtwarzacza CD/mp3. Jego sześć głośników gra bardzo ładnie, a wysokotonowe "gwizdki" są sympatycznie wkomponowane w falujące linie boczków drzwi.

Przed oczami kierowcy mamy trójramienną, spłaszczoną u dołu, obszytą skórą kierownicę o bardzo atrakcyjnym designie. Szczerze mówiąc, tak wyglądającego "kółka" spodziewałbym się w nowej generacji Supry, a nie w litrowym miejskim gadżecie. Wielki plus. Za kierownicą już spokojniej, ciekawie wystylizowane zegary w fantazyjnej budce pokazują tylko to co najważniejsze - prędkość. No dobrze, obok jest miniaturowy obrotomierz i kontrolka ekonomicznej jazdy, ale przy tym silniku i tej skrzyni tak naprawdę na obroty nie ma po co patrzeć. Obok zegarów znajduje się pierwszy ciemny punkt wnętrza iQ - ciekłokrystaliczny wyświetlacz od wszystkiego. Są na nim wskazania komputera pokładowego, wskaźnik poziomu paliwa oraz wyświetlacz radia. Szkoda tylko, że niektóre telefony komórkowe mają ekrany o większej przekątnej i zdecydowanie wyższą czytelność. Jeśli dołożycie do tego to, że np. radio obsługujemy tylko joystickiem i JEDNYM przyciskiem na kierownicy, możecie sobie wyobrazić, jak wygodna jest obsługa. Minus!

Poza ergonomią zastrzeżenia mam do tylko jednej rzeczy. Do materiałów, z których stworzono wnętrze Toyoty. Mają bardzo przyjemną fakturę, są świetnie spasowane i bardzo dobrze wyglądają, ale... Po pierwsze, konsola środkowa i część boczków drzwi jest polakierowana na kolor "srebrny metalic", a co za tym idzie strasznie się świeci, zwłaszcza w słoneczny dzień. Ale to można przeboleć. Większym grzechem Japończyków jest to, że materiały są bardzo delikatne i wystarczy zwykłe zahaczenie paznokciem, aby zrobić rysę na plastiku.

Symulator
Znany z Yarisa litrowy silnik o mocy niespełna 70 KM upchnięto pod maską wielkości kartki A4. Testowy egzemplarz dostał do tego "miejską" skrzynię biegów w postaci bezstopniowego automatu i-CVT. Na miasto brzmi to idealnie. Mimo rozczarowujących osiągów "papierowych", iQ zdaje się być bardzo żwawa, choć podejrzewam, że manualna skrzynia dodałaby jej jeszcze trochę wigoru. Ale trzeba przyznać, że przyspieszający płynnie niczym elektryczna zabawka samochód robi bardzo pozytywne wrażenie. Do tego dźwięk silnika nie jest bardzo natarczywy. Dopiero gdy spróbujemy przekroczyć 4 tys. obrotów zaczyna dobiegać do naszych uszu metaliczny dźwięk, który jednak niewiele ma wspólnego z warkotem silnika samochodowego - ot, taki mikser. Większy hałas powoduje opływające kanciaste nadwozie powietrze. To w sumie jest dość dziwne, gdyż współczynnik oporu powietrza jest w naszym autku bardzo niski. No ale cóż, w przyrodzie nic nie ginie.

Wracając jeszcze do dynamiki. W mieście jest ona na całkowicie wystarczającym poziomie, choć na start spod świateł z piskiem opon nie liczyłbym. Nawet w trybie sportowym skrzyni biegów. Przełączenie obszytego skórą drążka w pozycję "S", szczerze mówiąc, niewiele zmienia.

Oczywiście, iQ to samochód miejski i nawet w Toyocie mówią, że na trasę strach go wypuszczać. Ale autoGALERIA.pl jest portalem gdzie pracują "niewierni Tomasze", więc dopóki nie sprawdzimy, nie uwierzymy. No i słusznie. W dalszym ciągu jestem zdania, że próba wyprzedzania na jednopasmowej drodze świadczy o skłonnościach samobójczych kierowcy, gdyż elastyczność, w tym silniku i tak niezbyt duża, z powodu skrzyni i-CVT nie istnieje. Jeśli jednak drogę mamy np. dwupasmową, albo względnie pustą, gdzie nie trzeba co chwila "mierzyć się" z konwojem ciężarówek, iQ zaskakuje bardzo pozytywnie. Prowadzi się bardzo pewnie, nie jest nerwowa, a utrzymywanie prędkości dopuszczalnej na szosie ekspresowej czy autostradzie nie sprawia jej problemów. Przy 120 km/h praktycznie w ogóle nie czuć, że prowadzimy samochód o rozmiarach budki telefonicznej. Do tego nasze samochodowe bonzai "cierpi" na syndrom Mini. Zawiera się on w zdaniu: "jeśli nie możesz kogoś dogonić na prostej, poczekaj do zakrętu".

Umiejscowienie kół praktycznie w rogach pojazdu, dość sztywne zawieszenie oraz odpowiednio precyzyjny i twardy układ kierowniczy powodują, że w zakrętach iQ prowadzi się o co najmniej dwie klasy lepiej. Zarówno ciasne zakręty, jak i długie łuki jest wstanie pokonywać niewzruszona, ze stałą, wysoką prędkością - zaskakująca przypadłość, ale bardzo podnosząca na duchu.

Po dojechaniu na miejsce warto zaparkować. Tutaj walczą ze sobą plusy i minusy samochodu. Na pewno Smartem wciśniemy się poprzecznie w nawet najmniejszą szczelinę. Toyota tego nie potrafi, jest za szeroka. Jednak na długość już dogania niemieckiego konkurenta. Do tego potrafi to, czego Smart nie potrafi i nie będzie potrafił. Zawraca "w miejscu".

Jeśli średnica zawracania 7,8 metra nic wam nie mówi, to wyobraźcie sobie, że iQ jest w stanie zawrócić na szosie bez pobocza, o jednym pasie w każdą stronę. Albo, że jest w stanie wjechać w "co trzecie" standardowe miejsce parkingowe pod marketem. Łał.

Wszystkie te próby, którym poddana była iQ, zaowocowały spalaniem 6,4 litra - w każdych warunkach. Niestety, mały silnik powoduje, że zarówno spokojna jazda w mieście (niespokojna może sięgnąć litra więcej) jak i sensowna w trasie zrównują zużycie paliwa.

Tracimy klienta, respirator!!
Po serii pochwał, czas na naganę. I to bardzo dużą. Ale po kolei.

Toyota postanowiła, że iQ będzie samochodem lifestylowym. Konkurencji praktycznie nie ma - Smart ma dwa miejsca, Mini jest z kolei większe o klasę. Samochód jest bezpieczny - dostał pięć gwiazdek, ma jedenaście poduszek powietrznych (albo dziewięć - Toyota liczy kurtyny podwójnie - zresztą nie tylko oni tak robią). Wyposażenie jest bogate; w testowanej wersji Sol dostaliśmy radio z mp3, automatyczną klimatyzację, ESP, polerowane felgi, system bezkluczykowy, czujnik deszczu, elektryczne szyby i lusterka. Słowem, wszystko to co nam się może przydać, a wieść gminna niesie, że Niemcy mają w opcji jeszcze nawigację.

Jeśli zaintrygował nas wygląd, skusiło wyposażenie i spodobała nam się jazda próbna, nadchodzi czas wielkiego rozczarowania - czyli cennik. Wynik, który osiągął testowy egzemplarz to...

65 050 zł
To nie jest kiepski żart. Toyota naprawdę żąda tyle za swojego "iPoda". Podstawowa wersja Luna, z manualną skrzynią biegów, jest sporo tańsza, bo musimy za nią zapłacić 55 650 zł, ale to wciąż absurdalnie dużo. I wcale ta kwota nie wynika z wyposażenia. Koszt białego perłowego lakieru to 1350 zł, a skrzyni i-CVT to 4900 zł. Jeśli chodzi o wyposażenie, to nawet nie bardzo jest z czego zrezygnować. To oczywiście oznacza, że wersja Luna jest równie atrakcyjna. Różnice między specyfikacjami ograniczają się do takich spraw jak polerowane felgi, system bezkluczykowy, czujnik deszczu, halogeny, czy klimatyzacja automatyczna zamiast manualnej. Tak więc, mikrotoyota jest bardzo bogato wyposażona również w zupełnie "gołej" wersji. Niestety, to w niczym nie usprawiedliwia ceny, którą trzeba za nią wyłożyć. Konkurencja jest tańsza, albo większa.

Czy więc iQ to dobry samochód? Bez wątpienia. Prowadzi się świetnie, ma bogate wyposażenie, sprawdza się w mieście i jest dość ciekawie wystylizowana. Do tego na ulicach robi wielki "show" swoim pojawieniem się, przyciągając więcej spojrzeń niż Porsche czy Mercedes AMG. Przy cenie, która oscyluje wokół Golfa VI możemy być pewni, że tak pozostanie - iQ nadal będzie wielkim egzotykiem dla tych, którzy cenią styl, nie patrząc na koszty. Zupełnie jak produkty z nadgryzionym jabłkiem.