Toyota Urban Cruiser 1.4 D-4D 4x4 Sol

Rozmiar: niewiele większy od Yarisa. Zastosowanie: miejska dżungla. Napęd: na cztery koła. Cena: ponad 100 000 zł. Sens czy bezsens? Toyota Urban Cruiser łączy dużo przeciwieństw, które w efekcie końcowym dają całkiem ciekawą i atrakcyjną całość. Pytanie, czy akceptowalną?

Co to jest Urban Cruiser?
Toyota Urban Cruiser, z definicji japońskiego producenta - miejski crossover. Auto dla tych, którzy nie lubią opuszczać miasta, cenią pewność w każdej sytuacji i niekoniecznie chcą jeździć masywną terenówką. Dla ludzi, którym napęd na cztery koła nie służy do taplania się w błocie, tylko pomaga w bezpiecznej jeździe na śliskiej nawierzchni. Wyższy prześwit do pokonywania wysokich krawężników i coraz większych dziur również mile widziany. Czy muszą być skazani na SUV-a?

Niekoniecznie. Dla niektórych użytkowników dróg, zwłaszcza płci pięknej, taka przykładowa Toyota RAV4 to ogromne auto terenowe, które musi zajmować przynajmniej dwa miejsca parkingowe pod marketem. Producenci przyszykowali więc niszę na rynku - segment niewielkich aut "uterenowionych", którego głównymi przedstawicielami stały się Fiat Sedici i Suzuki SX4. Z uporem próbuje do nich dołączyć KIA Soul (albo ktoś ją próbuje tam upchać), ale brakuje jej zarówno wyższego prześwitu, jak i napędu 4x4. Ma je za to nowy zawodnik w tej klasie - Toyota Urban Cruiser.

Jak wygląda Urban Cruiser?
Długość 393 cm, szerokość 172 cm, wysokość 154 cm, rozstaw osi 246 cm. Urban Cruiser jest większy optycznie, niż wskazują na to wymiary. To zwarty, mocno zbudowany przedstawiciel klasy B, który swoją atletyczną sylwetką ma straszyć potencjalne ofiary w miejskiej dżungli. Zwłaszcza przednim zderzakiem, który sięga wysoko pod krótką maskę. W ogóle blach tu jest więcej niż szkła - taka "pancernikowa" moda teraz nastała w klasie małych crossoverów. Szyby są wąskie, a i przez to widoczność mizerna.

Tylna szyba z malutką wycieraczką biją rekordy miniaturyzacji, w przeciwieństwie do tylnego słupka - jest szeroki jak biceps Pudziana. Dlatego od razu zainwestuj w Pakiet Life. Nie interesuje Cię ochronna listwa na tylny zderzak czy aluminiowe nakładki na progi - najważniejsze są czujniki parkowania. Kwota 1600 złotych jest akceptowalna, w przeciwieństwie do "lajfstajlowego" bajeru, jakim jest kamera cofania z ekranem we wstecznym lusterku. Koszt 4500 złotych potrafi zwalić z nóg. Może być niższy (2000 zł), ale wówczas musisz zamówić nawigację (7800 zł).

Co prawda producent nie podaje prześwitu Urban Cruisera, ale zauważysz od razu, że mała Toyota potrafi sforsować niejeden krawężnik. Krótkie zwisy nadwozia (osłonięte czarnymi plastikami), pokaźne nadkola i 16-calowe alufelgi z oponami 195/60 R16 to kolejny dowód na to, że auto zostało stworzone do pokonywania polskich dróg.

Jaki jest wewnątrz Urban Cruiser?
Możesz nabawić się tu klaustrofobii. Wąskie boczne szyby wpuszczają niewiele światła do wewnątrz Urban Cruisera, a czarna kolorystyka plastików tylko pogarsza przejrzystość. Środkowa konsola wykonana ze srebrnego plastiku oraz kilka drobniejszych elementów (wstawki w kierownicy i w boczkach drzwi) to jedyne jaśniejsze akcenty w ponurym wnętrzu Toyoty.

Deskę rozdzielczą cechuje jednak nowoczesny design i twarde, ale dobrej jakości materiały. Funkcjonalność bez zarzutu, typowo "toyotowska", ale nie każdemu przypadną do gustu przełączniki świateł czy szyb, wyglądające i działające niczym w 20-letniej Corolli. Kontrastuje z nimi designerski panel standardowej, automatycznej klimatyzacji oraz zegary - element, który w Urban Cruiserze wywołuje najwięcej kontrowersji.

Licznik podzielono na trzy komory. Środkowa skrywa tarczę prędkościomierzo-obrotomierza, a po bokach rozrzucono kontrolki i niewielki ekran komputera pokładowego. Jak się okazuje, w praktyce prędkościomierz i obrotomierz na wspólnej tarczy są czytelne. Na pewno jednak nie spodobają Ci się guziczki do regulacji podświetlenia zegarów (po lewej) i obsługi komputera pokładowego (po prawej) - małe i trudno dostępne. Całość wygląda tak, jakby ktoś miał wizję, ale nie do końca przemyślaną. A można było zrobić kontrolki po jednej stronie, większy ekran po prawej, a zamiast guziczków zrobić przycisk na kierownicy.

Jak przestronny jest Urban Cruiser?
Na kierownicy natomiast mamy sterowanie radiem i telefonem. To drugie zupełnie niepotrzebne, bo pilot seryjnego sterowania bluetoothem znalazł się na tunelu środkowym. Sam system audio to zupełnie inna bajka. W standardzie Urban Cruiser otrzymuje radio CD MP3 z 6 głośnikami, w opcji nawigację satelitarną TNS 510 (dopłata 7800 zł). Nie dane mi było ujrzeć ani jednego, ani drugiego - w testowej Toyocie znalazł się system TNS 700, który montowany jest m.in. w nowym Avensisie. 6,5-calowy dotykowy ekran, szczegółowa nawigacja, dodatkowe złącze USB i AUX oraz brak języka polskiego. Brak również ceny, bo polski konfigurator stwierdza, że TNS 700 nie można zamontować do Urban Cruisera. Jak widać, można.

Wracając do klaustrofobicznego wnętrza. Nie ukrywajmy - to auto plasujące się tuż zaraz za segmentem B, a więc przestronnie będzie tylko czterem osobom. Dodatkowo jest wąsko i nisko - z przodu z powodzeniem można się trącać łokciami, a przy wzroście powyżej 180 cm trzeć żelową grzywką o podsufitkę. Fotele są twarde, mają krótkie siedzisko, przeciętne trzymanie boczne i niewygodną, skokową regulację oparcia, ale przy 300-kilometrowej podróży są zaskakująco komfortowe. Poza tym wolant ma zbyt ograniczoną regulację, a środkowa konsola może Cię uwierać w kolano. Z tyłu będzie jeszcze ciaśniej - tym razem w okolicy kolan. W wersji z napędem na przednią oś cofnąłbyś kanapę do tyłu (kosztem i tak niewielkiego już bagażnika), jednak w w odmianie 4x4 nie da się. Kufer liczący 305 litrów nie zachwyci 4-osobowej rodziny.

Co innego schowki. Tu mała Toyota bije swoich konkurentów choćby podwójnym schowkiem przed pasażerem. Jak widać, klapki mogą być dwie, a oprócz nich jeszcze poduszka powietrzna. Przez amerykański rodowód (wszak Urban Cruiser to europejska wersja Sciona xD) nie zabraknie także uchwytów na kubki z Colą. Szkoda, że nie ma podłokietnika ze schowkiem - byłoby gdzie upychać papierki po Nju Jork Biiiiif Klasik i Haliłuuuud Krispi Cziken.

Czym jest napędzany Urban Cruiser?
Ropą. Przelewa się przez cylindry 1,4-litrowego turbodiesla D-4D o mocy 90 KM. Do wyboru jest jeszcze 1,33-litrowy motor benzynowy, ale ma jedną wadę - dostępny jest tylko z napędem na przednią oś. Klekotliwy silniczek o bezpośrednim wtrysku nie ma tej niedogodności. Zresztą raczej w ogóle nie ma wad. Poza tym tak naprawdę nie jest klekotliwy - na wolnych obrotach pracuje cicho i miękko. Gdyby Rolex był napędzany olejem napędowym, cykałby prawdopodobnie jak 1.4 D-4D. No, prawie.

Niewielki turbodiesel robi się nieco bardziej "gadatliwy" w górnych partiach obrotomierza, ale nie ma potrzeby kręcić go tak wysoko. Odpowiedni moment obrotowy wynoszący 205 Nm osiągany jest już od 1800 obr./min i od tej wartości Urban Cruiser dostaje przyjemnego kopa. 90 koni mechanicznych spokojnie wystarcza, abyś rozpędził ważące niecałe 1,3 tony auto do 100 km/h w czasie 12,5 sekundy. Dzięki krótko zestopniowanej, 6-biegowej skrzyni dzieje się to naprawdę szybko. Lewarek ma krótkie, sportowe drogi prowadzenia, ale brakuje mu precyzji.

Toyota Urban Cruiser to uparte autko. Z 1,4-litrowym D-4D pod maską nie chce spalać mniej niż 5 litrów na każde 100 km. Więcej też nie, przynajmniej na trasie. Wyniki 5,1-5,9 mile zachwycają, zwłaszcza że prawie 1200 km pokonałem na trasie Kraków-Warszawa. Do wolnych nie należy (coraz więcej odcinków ekspresowych, a zatem podróżowanie z prędkościami rzędu 100-110 km/h), więc tym większy respekt dla małego diesla. W mieście zadowoli się 7,1 l/100 km - Ciebie zresztą również.

Jak jeździ Urban Cruiser?
Wyjątkowo pewnie i stabilnie. Zawieszenie to klasyka gatunku, a więc kolumny MacPhersona i belka skrętna. Mimo większego prześwitu nie ma zauważalnych przechyłów, nie zapomniano także o należytym komforcie. Cieszy taki wyjątkowy kompromis, zwłaszcza że dobrych dróg u nas nie ma za wiele. Do pełni szczęścia układ kierowniczy mógłby bardziej precyzyjny - jest zbyt mocno wspomagany. Przydaje się to w manewrowaniu po mieście, w jeździe po zakrętach już nie za bardzo.

Punktem programu jest napęd na cztery koła. Nie jest stały, bo wtedy Urban Cruiser stałby się ślamazarny i paliwożerny. Gdy przednie koła tracą przyczepność, tylna oś jest dołączana błyskawicznie za pomocą elektromechanicznego sprzęgła. Cały system zaadoptowano, po odpowiednich modyfikacjach, z większej RAV4. Zapewnia to bezpieczeństwo w każdych warunkach, nie tylko na suchej nawierzchni, ale przede wszystkim na śliskiej. Nie musisz wjeżdżać w błoto, aby poznać zalety napędu 4x4 - wystarczy piękna, złota jesień i adekwatna do panującej pory roku, deszczowa pogoda. Ważnym uzupełnieniem napędu są systemy TRC (kontrola trakcji) oraz VSC (stabilizacja toru jazdy), oczywiście seryjne w każdym Urban Cruiserze. W błocie też możesz spróbować swoich sił - nie zapomnij wówczas o przycisku blokady napędu 50:50 na tunelu środkowym. Nie pomyl tylko nazw "Urban Cruiser" z "Land Cruiser". Niby podobne, ale jakże inne.

Warto poruszyć także najnowszą kwestię dotyczą Urban Cruisera - bezpieczeństwo. Absolutny standard to siedem poduszek powietrznych (przednie, boczne, podwójne kurtyny oraz kolanowa dla kierowcy). "Toyota Urban Cruiser łączy wytrzymałe nadwozie doskonale pochłaniające energię uderzenia z najnowocześniejszymi rozwiązaniami w zakresie bezpieczeństwa", czytamy w katalogu. Oczywiście, wszystko się zgadza, tymczasem organizacja Euro NCAP przyznała właśnie małej Toyocie zaledwie 3 gwiazdki (na pięć możliwych). Dlaczego? Wszystkiemu winna wspomniana środkowa konsola, która jest powodem dużych obrażeń uda i kolan, zarówno kierowcy, jak i pasażera. Nota 58 proc. w kwestii bezpieczeństwa dorosłych pasażerów jest bardzo niska. Pozostałe kategorie (bezpieczeństwo dzieci: 71 proc., bezpieczeństwo pieszych: 53 proc., ocena systemów bezpieczeństwa: 86 proc.) są lepsze, ale ogólny, 3-gwiazdkowy wynik jest nie do przyjęcia.

Ile wart jest Urban Cruiser?
Jest bogato, a nawet bardzo - zarówno w kwestii wyposażenia, jak i ceny. Testowa Toyota Urban Cruiser w wersji Sol wspomniane wyżej systemy bezpieczeństwa, automatyczną klimatyzację, elektrycznie sterowane wszystkie szyby (dlaczego tylko kierowca ma automatyczne domykanie?), elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka, radio CD MP3, skórzaną kierownicę, zestaw głośnomówiący z funkcją Bluetooth, lampy przeciwmgielne i 16-calowe felgi aluminiowe. Z silnikiem benzynowym masz do wydania 69 700 złotych, z dieslem - 81 400 złotych, a dokładając napęd 4x4 do 1.4 D-4D dostaniesz kwotę do zapłaty w wysokości 88 100 złotych. Dorzuć jeszcze lakier metalizowany za 1800 złotych, Pakiet Life za 1600 złotych, nawigację satelitarną za 7800 złotych, kamerę cofania za 2000 złotych i... po otrzymaniu sumy 101 300 złotych zapytaj mnie "Za co tyle??".

Ano za nietypowe, bogato wyposażone auto z oszczędnym i żwawym dieslem oraz napędem na cztery koła. Największe minusy to marginalny poziom bezpieczeństwa oraz ciasne wnętrze i niewielki bagażnik. A jak konkurencja? Suzuki zrobiło na złość (a może to uprzejmość?) Toyocie i nowy SX4 napęd 4x4 otrzymuje tylko z benzynowym silnikiem 1.6 120 KM (wersja Premium za 65 900 zł). Diesel 1.6 DDiS 90 KM ma napęd tylko na przednią oś i uboższą wersję wyposażenia Comfort (58 900 zł). Zdecydowanie lepiej sprawa ma się z Fiatem Sedici - tu z grubej rury wstawiają 135-konnego 2.0 Multijeta i z napędem na cztery koła oferują dwie wersje - Dynamic (75 990 zł) i Emotion (80 990 zł). KIĘ Soul, ze względu na brak napędu 4x4, oraz Skodę Yeti, auto z pogranicza miejskich crossoverów i SUV-ów, zostawmy w spokoju.

Dla kogo jest Urban Cruiser?
Toyota Urban Cruiser to ciekawa i oryginalna propozycja na rynku, jednak nie będzie bestsellerem. Bogate wyposażenie oraz napęd 4x4 podbijają cenę testowego crossovera do niebotycznej kwoty, za którą dziś z powodzeniem możesz kupić podstawową RAV4 w promocji rocznika 2009 (2.0 VVT-i 4x2 Luna - 89 000 zł, 2.0 VVT-i 4x4 Luna - 96 500 zł). Pomysł zakupu uboższego Urban Cruisera też raczej odpada (1.33 VVT-i Luna 4x2 - 61 100 zł, 1.4 D-4D 4x2 Luna - 75 700 zł), bo wówczas auto traci cały urok - nie będziesz miał napędu na obie osie i pewnie wybierzesz tańszego Yarisa albo Aurisa.