Volkswagen Caddy 2.0 TDI 170 DSG Edition 30

Nie ulega wątpliwości, że najszybsze auta w trasie to albo przedstawiciela handlowego albo dostawcze. Co je łączy, oprócz nagminnie przekraczanej prędkości? Biały kolor nadwozia, bazowe wyposażenie i podstawowy silnik diesla. Czyli coś jak testowany Volkswagen Caddy. Prawie.

Na początek bardzo dobra wiadomość. Biały Caddy to naprawdę najszybszy dostawczak na polskim rynku - Volkswagen w topowym wariancie proponuje pod maską 2-litrowego turbodiesla TDI o mocy 170 KM, współpracującego w duecie z dwusprzęgłową skrzynią DSG. 8,9 sekundy do "setki" i prędkość maksymalna bliska 200 km/h to nie przelewki, bo niepozorny furgon znika z pola widzenia większości użytkowników drogi. W czym więc problem?

Postawmy sprawę jasno, żeby potem nie było marudzenia, że rozpisałem się przez cały test, a potem zabiłem biednego Czytelnika jednym ciosem. Biały Caddy, na czarnych felgach (z daleka "prawie jak..." stalówki) i z "klekotem" pod maską - a dokładniej: ten egzemplarz, który widzicie na zdjęciach obok - został wyceniony na... blisko 150 tys. złotych.

Jako że jedna połowa Czytelników chwilowo straciła przytomność, a druga połowa samowolnie odeszła od komputera, serwując zarządowi Volkswagena wiązankę najlepszej polszczyzny, zapraszam więc garstkę pozostałych do lektury i wyjaśnienia, co takiego kryje niemiecki furgon w tajemniczo brzmiącej odmianie Edition 30.

Dobry znajomy
Obecne, trzecie wcielenie Volkswagena Caddy poznaliśmy w 2003 roku. 7 lat później auto przeszło zaawansowany facelifting, który nadał mu konkretniejszych, ciekawszych rys. Jednak żeby mówić o odmianie Edition 30, należy cofnąć się do 1983 roku, kiedy to Volkswagen zaprezentował pierwszą generację Caddy'ego, bazującego na Golfie I. Dziś, po 30 latach, Niemcy świętują sukces rynkowy niewielkiego dostawczaka i prezentują specjalną wersję, która ma wprowadzić ekskluzywne wyposażenie i odpowiedni klimat do wnętrza auta. A jest co celebrować, bo Caddy, od 10 lat produkowany w poznańskich zakładach Volkswagena, został już sprzedany w liczbie ponad 1,5 mln egzemplarzy, z czego ponad 1 milion wyjechał z polskiej fabryki. Przyjrzyjmy mu się bliżej.

O stylistyce auta mierzącego 4,40 m długości (jedno z najdłuższych aut w segmencie; dodatkowo dostępna odmiana Maxi o długości 4,87 m), 1,79 m szerokości i 1,85 m wysokości nie ma się co rozpisywać. Volkswagena Caddy'ego znamy, rozpoznajemy na ulicy i... nie zwracamy na niego uwagi. Sytuację zmienia nieco wspomniany pakiet Edition 30, który znajduje się na liście wyposażenia dodatkowego wersji Trendline. Możemy go skonfigurować z jednym z pięciu kolorów nadwozia, choć widoczna na zdjęciach bazowa Biel Candy (dostępne także Czerwony Salsa, Zielony Primavera, Żółty Sunny i Srebrny Reflex) całkiem przyjemnie kontrastuje z czarno-srebrnymi obręczami aluminiowymi Budapest w rozmiarze 17 cali, przyciemnianymi szybami, czarnymi relingami dachowymi, halogenowymi reflektorami z ciemnym wnętrzem, czy wreszcie czarnym dachem, który z daleka wygląda jak potężne okno panoramiczne. Niestety, ze względu na kształt dachu, takowe nie jest dostępne nawet w opcji.

Jubileuszowa edycja to także lakierowane pod kolor nadwozia zderzaki, chromowane listwy na atrapie czy też stosowne oznaczenia "edition30" na tylnej klapie i przesuwanych bocznych drzwiach. Pojawiają się także na chromowanych osłonach progów. Jak widać, Caddy Edition 30 prezentuje się całkiem atrakcyjnie, jeśli możemy mówić o samochodzie dostawczym w najbardziej ulubionym kolorze polskich przedstawicieli handlowych. Jeśli jednak wrócę do rozmowy o pieniądzach, wspomnieni "PeHowcy" uciekną w popłochu - pakiet Edition 30 kosztuje 15 130 zł brutto (12 301 zł netto; w przeliczeniu: jedna używana "Toyota Avensis 1.8 VVT-i UNIKAT" lub dwa "VW Golfy 1.9 TDI prosto od Niemca") i to pierwszy czynnik, który powoduje, że wartość testowego Caddy'ego osiąga bardzo wysoki poziom.

Jak w osobówce
Otwarcie drzwi od razu uświadomi nam, że za tę kwotę dostajemy znacznie więcej. Przede wszystkim nietypową w tym segmencie dwukolorową tapicerkę skórzaną łączoną z alcantarą. Przednie fotele - obszerne i przyjemnie wyprofilowane - posiadają ponadto regulację wysokości oraz lędźwiową, a także funkcję podgrzewania. Pozycja za skórzaną kierownicą jest naprawdę wygodna, choć bliżej jej do dostawczego Transportera niż osobowego Golfa. Pochwalam także bardzo wygodny podłokietnik o dużym zakresie regulacji.

Dzięki seryjnie odsuwanym po obu stronach drzwiom, dostęp do drugiego rzędu jest bardzo wygodny. Asymetrycznie dzielona kanapa jest zdecydowanie słabiej wyprofilowana od przednich foteli, przez co może odrobinę mniej komfortowa, ale dostępna przestrzeń jest naprawdę rewelacyjna - czy na nogi, czy na szerokość (trójka pasażerów mieści się w bardzo dobrych warunkach), czy przede wszystkim na głowy. Duży plus za dodatkowe kratki nawiewu i - co prawda jeden, ale jest - uchwyt na napój. Niestety, chciałbym tu więcej akcentów osobowych - kanapa powinna posiadać regulację wzdłużną (albo w ogóle chciałbym trzy oddzielne fotele), na środkowym miejscu powinien być wygodny podłokietnik, a w oparciach przednich foteli praktyczne stoliki. Pozostaje niedosyt - w końcu Caddy to dostawczak...

Zalety szybko jednak znajduję otwierając pokaźną i szybko przemieszczającą się w górę tylną klapę - bagażnik mieszczący 750 litrów (z II rzędem, do półki) jest jednym z najbardziej pojemnych w klasie. Gdy złożymy asymetryczną kanapę, uzyskamy 2852 l, a po zupełnym wymontowaniu jej, aż 3030 l pojemności. Niski próg załadunku, wysoko unosząca się klapa, duża ładowność (788 kg) i możliwość przewożenia przedmiotów o długości blisko 1,8 m to bez wątpienia kolejne atuty Caddy'ego. Jedyne, co przeszkadzało, to klasyczna, twarda półka przykrywająca bagaż. Zdecydowanie praktyczniejsza byłaby klasyczna roleta.

Klasyka gatunku
Niektórzy mówią, że wnętrze Volkswagena można poznać nawet z zamkniętymi oczami. Nie inaczej jest z Caddy'm - deska rozdzielcza jest klasyką gatunku, nudną i zupełnie bez polotu, ale także do bólu praktyczną i funkcjonalną. O tym, że siedzimy w odmianie Edition 30 poinformują tylko skórzane wykończenia z białą nicią kierownicy, mieszka dźwigni zmiany biegów oraz lewarka hamulca ręcznego. Reszta taka sama jak w 1.6 TDI za 80 tysięcy. No, prawie, bo w wyposażenie jest znacznie bogatsze niż w klasycznym "blaszaku".

Dwustrefowa klimatyzacja, nawigacja satelitarna RNS 510 z odtwarzaczem DVD, dotykowym ekranem, 8 głośnikami i twardym dyskiem o pojemności 30 GB z dodatkowym złączem MEDIA-IN (USB), tempomat, czy też asystent parkowania Park Assist - to elementy znacznie uprzyjemniające jazdę białym Volkswagenem. Niestety, także bardzo drogie, bo wspomniane wyposażenie to wydatek (OSTRZEŻENIE dla ludzi o słabym sercu)... ponad 21 tysięcy złotych. Jeśli można zaakceptować wysoką cenę porządnego zestawu audio z nawigacją, tak 7068 zł brutto (5747 zł netto) za Climatronika to rozbój w biały dzień. Niestety.

Mimo wszystko, Caddy'ego warto pochwalić za jakość wykonania. Co prawda jest typowo dostawcza (twarde plastiki o przeciętnej fakturze), ale jakość spasowania poszczególnych elementów nie budzi zastrzeżeń, a podczas jazdy po większych nierównościach nic nie trzeszczy i nie stuka. Jeśli powiem, że boczek drzwi prawie w całości wyłożony jest miękkim materiałem (ostatnio to podobno bardzo ważna kwestia...) w dobie, gdy w samochodach kompaktowych stosuje się wstrętny plastik, z którym musi się stykać nasz łokieć, Caddy dostanie dużego plusa. Także w kwestii schowków Volkswagen może zawstydzić nie tylko TurboDymoMana. Mamy więc przegródki, skrytki, szuflady, a nawet półkę pod sufitem. Jest więcej gdzie położyć telefon, szmatkę do szyb, ulubione płyty czy też kwitek za parking.

Punkt programu
To, za co lubimy Volkswagena Caddy, to bogate możliwości konfiguracyjne. Mamy wiec różne rodzaje nadwozia, dwa rozstawi osi, kilka odmian wyposażenia, pełną paletę silników benzynowych, wysokoprężnych oraz na gaz ziemny, a także możliwość połączenia ich z napędem na cztery koła czy też z automatyczną skrzynią biegów. Najlepszym dowodem na to "bogactwo" jest testowy Trendline ze 170-konnym dieslem TDI i dwusprzęgłową skrzynia DSG.

Jak już wspomniałem na początku testu, duet ten zapewnia bardzo przyjemną, zwinną i co ważne - szybką jazdę. 6-biegowy automat miewa co prawda chwile zastanowienia po tzw. "bucie" (redukować czy nie redukować? Oto jest pytanie...), ale jak już się rozkręci, to przyjemnie i szybko miesza przełożeniami. 8,9 sekundy do "setki" i prędkość maksymalna 196 km/h powodują, że trudno znaleźć odpowiedniego przeciwnika na drodze, zwłaszcza że mocne 2.0 TDI swój najwyższy moment obrotowy - 350 Nm - osiąga już przy 1750 obr./min. Robi to zwinnie i chętnie, tyle tylko, że trochę za głośno, ale tu wina leży raczej po stronie słabego wygłuszenia kabiny pasażerskiej.

Znakomicie wypada kwestia zużycia paliwa. Odpowiednie traktowanie pedału gazu i "wczucie się" w skrzynię biegów zaowocuje naprawdę dobrymi wynikami pod dystrybutorem. Mój osobisty rekord to 5,2 l/100 km na zróżnicowanej i wymagającej trasie (raz ostro w górę, potem znowu ostro w dół) z Krakowa do Zakopanego i z powrotem. Co prawda wciągnąłem wtedy brzuch i jechałem z wiatrem w plecy, ale 170-konny Caddy bez problemu zmieści się w granicach 5,5 (do 90 km/h) - 6,5 (do 120 km/h) podczas zwykłej jazdy w terenie niezabudowanym. W mieście wartości te wzrosną o ok. 2-2,5 l/100 km.

Za szybko
Za potencjałem pod maską nie nadążą jednak "reszta" Caddy'ego. Układ kierowniczy stara się jak może, ale przy wyższych prędkościach brakuje dokładniejszego czucia tego, co dzieje się z przednimi kołami. Rozumiem, że to auto dostawcze, ale kierowca musi panować nad pokaźnym stadkiem koni mechanicznych. Jego charakterystyka natomiast idealnie pasuje do szybkiego śmigania po mieście, gdzie kierownica musi kręcić się lekko i szybko. Ekspresowi dostawcy będą zachwyceni.

Do szybszej jazdy po urokliwych (czyt. pełnych niespodzianek w postaci dziur i nierówności) drogach naszego kraju skutecznie zniechęca także zawieszenie Volkswagena. Z tyłu zastosowano klasyczną, dostawczą sztywną oś z resorami piórowymi, która daje znać o swojej obecności na każdej większej poprzecznej nierówności. Zarówno swoim nieokiełzanym charakterem jak i odgłosem. Szkoda, bo gdyby zdecydowano się na montaż zwykłej belki skrętnej (jak u większości konkurentów), byłoby pewniej i wygodniej. Swoją "brudną robotę" na pewno robią tu także 17-calowe opony z niskim profilem 50.

Dokonać właściwego wyboru
Paleta wersji nadwoziowych, wyposażeniowych i silnikowych jest naprawdę szeroka (choć nie do końca, o czym zaraz przekonamy się...) i każdy wybierze odpowiedni wariant dla siebie. Jednak za ten pewien indywidualizm trzeba w Volkswagenie płacić - jeśli podstawowy furgon z silnikiem 1.2 TSI 85 KM kupimy za 63 326 zł brutto (51 485 zł netto), tak bogate wersje osobowe z mocnym dieslem to już wydatek ponad 100 tys. zł - przykładowo odmianę Comfortline 2.0 TDI 140 KM wyceniono na 103 146 zł brutto (83 829 zł netto).

Testowany egzemplarz to przykład nie tylko na to, że Caddy może być bardzo bogato wyposażony, ale także na to, że może być nieprzyzwoicie drogi. Za podstawę posłużyła tutaj wersja Trendline, która ze 170-konnym turbodieslem i 6-biegową dwusprzęgłową skrzynią DSG kosztuje 108 451 zł brutto (88 172 zł netto). Co ciekawe, najmocniejszy diesel nie występuje z przekładnią manualną. Dlaczego? Nie wiem, ale jest "dziura" w możliwościach konfiguracyjnych, którą trzeba załatać.

Największa atrakcja białego kombivana - pakiet Edition 30 - to wydatek 15 130 zł brutto (12 301 zł netto). Pozostałe "grubsze" wydatki to wspomniane dwustrefowa klimatyzacja, nawigacja satelitarna z 8 głośnikami i twardym dyskiem, system Park Assist czy też tempomat. Razem, przy kasie po podsumowaniu, 146 130 zł brutto (118 805 zł netto).

Mimo wszystko, Volkswagen Caddy to udane i sprawdzone auto, które sprawdza się zarówno jako samochód o charakterze osobowym jak i dostawczym. Co najważniejsze, jest także bardzo popularnym autem, zajmując 4. miejsce w rankingu sprzedaży w Polsce po ośmiu miesiącach 2013 r. (za Peugeotem Partnerem, Dacią Dokker i Citroenem Berlingo). Na wysoką cenę też jest rada - niekoniecznie trzeba wybierać najmocniejszą wersję z automatem - ze 140-konnym turbodieslem i z manualną skrzynią Caddy też będzie szybki, wygodny i oszczędny. A to tylko jedna z kilkudziesięciu konfiguracji.

Zalety:
+ atrakcyjny wygląd jak na białego dostawczaka
+ bardzo przestronne wnętrze
+ ogromny bagażnik
+ bardzo dobre osiągi
+ bogate wyposażenie
+ duże możliwości konfiguracyjne pod względem wersji nadwozia, silników i wersji wyposażenia

Wady:
- wnętrze mogłoby być bardziej przytulne i funkcjonalne
- twarde materiały wykończeniowe
- głośna praca silnika
- skrzynia zaskakuje słabą reakcją na mocne dodanie gazu
- niepewne zachowanie na nierównościach
- astronomiczna cena testowanej wersji

Podsumowanie:
W zasadzie nie wiadomo, do kogo jest kierowany Caddy Edition 30, zwłaszcza w takiej konfiguracji jak testowany egzemplarz. Jeśli do przedsiębiorców, to cena jest astronomiczna, a wyposażenie zbyt bogate jak na auto "do pracy". Jeśli do klientów prywatnych, to trochę za mało tu "osobówki" i funkcjonalnych rozwiązań podnoszących komfort podróżowania. Ci pierwsi wybiorą więc klasycznego dostawczaka "bez bajerów" i zaoszczędzą mnóstwo pieniędzy na firmowe wydatki. Ci drudzy natomiast za takie pieniądze skuszą się pewnie na dopieszczonego Sharana Highline 2.0 TDI 177 KM. Przy tej kwocie amatorów "30-letniego" Caddy'ego w takiej konfiguracji będzie niestety niewielu.