Volkswagen CC 2.0 TDI CR 170 KM DSG

Jesteś managerem wyższego szczebla i chcesz kupić reprezentacyjny samochód służbowy za ponad 100 tys. zł. Lubisz fajne auta, problem jednak w tym, że Twoi przełożeni nie znoszą, gdy ktoś konkuruje z nimi na parkingu firmowym. Co zrobisz, aby nie sięgnąć po Audi, BMW albo Mercedesa?

Teoretycznie sytuacja wydaje się prosta. Pójdziesz do jednego z przepięknych salonów Volvo (w Warszawie jest ich mniej więcej 19603) i kupisz sobie czarne S60 z wnętrzem wykończonym w tonacji Sandstone Beige. Pod maską znajdzie się mocny i kulturalnie pracujący silnik D5, a Twoje życie znów będzie piękne niczym pióro Watermana po oczyszczającym upadku z drugiego piętra. Proste? Może i tak, ale co zrobić, jeśli akurat Twój szef ma awersję do szwedzkiej marki i zobaczywszy na parkingu S60 zacznie podejrzewać, że sypiasz z jego żoną? Chyba nie chcesz popaść w niełaskę?

Będziesz więc szukał czegoś tańszego, ale nie mniej efektownego. Najpierw u Niemców. Wprawdzie Insignia to już nie Vectra, więc nie przypomina kawałka betonu, ale nigdy nie miałeś przekonania do Opla i tych jego dziwacznych haseł o fajności niemieckiej motoryzacji. Ford wyda Ci się zbyt przekombinowany, a w nocy trochę podobny do sieciowej apteki. Z japońskich rzeczy lubisz tylko telewizory, a czesko-niemiecką Skodą jeździłeś już 5 lat temu. Octavia była poprawna, ale przesiadłeś się w większego Passata. No właśnie - Passat...

Spojrzysz na niego, wychodząc z salonu Renault po rozczarowującej jeździe testowej za kierownicą Latitude. Pomyślisz sobie: poczciwina ten Twój stary Volkswagen. Ma na liczniku niecałe 230 tys. km, choć z zewnątrz nie wygląda na zużytego. Lekko zmatowiałe reflektory wskazują na spory przebieg, ale zdążyłeś polubić jego wnętrze wykończone jasnymi materiałami. Wciąż nie możesz wyjść z podziwu, gdy wyciągając Routexa, z przyzwyczajenia mierzysz w myślach średnią z trasy Warszawa-Poznań. TDI umie oszczędzać...

Czyżbyś nabrał ochoty na kolejnego "Paska"? Wycieczka do salonu Volkswagena znajdzie swój finał przy biurku sprzedawcy, który za wszelką cenę w ciągu 20 minut będzie chciał zostać Twoim przyjacielem. Przekonany do zalet obecnej generacji Passata (któż dostrzeże je lepiej, niż wieloletni użytkownik Volkswagena) kątem oka dostrzeżesz w salonie coś jeszcze. Coś "bardziej premium"...

A to? Co to jest?
Zapytasz z zaciekawieniem. To jest Passat CC proszę Pana. Przepraszam, co ja gadam!!! CC! Teraz po faceliftingu nazywa się po prostu CC - odrzeknie sprzedawca, bijąc się w pierś. W tym momencie handlowiec będzie mógł już odtrąbić fanfary na cześć swego zwycięstwa - w zasadzie kupiłeś u niego auto. CC jest bowiem dokładnie tym, czego potrzebujesz: "lepszą wersją Passata" zaprojektowaną z lekką nutką polotu zamiast totalnego odlotu. "OU RILI?" - zapytacie. No to spójrzcie na niego.

Drzwi pozbawione obramowań, seryjnie tylko cztery miejsca (dopłata do piątego siedziska wynosi 1040 zł), obniżona linia dachu i cudownie rozpłaszczony tył zwieńczony lampami wykorzystującymi diody LED. W Volkswagenie trochę polecieli, prawda? Bo w końcu po co komu wszystkie te smaczki stylistyczne? Odpowiedź jest banalna: aby sprawiać przyjemność użytkownikom.

Smukła linia boczna, dzięki ponadczasowej elegancji i czystości formy, przez 4 lata obecności na rynku nic nie straciła ze swej świeżości. Patrząc z daleka na profil CC, łatwo zrozumieć, dlaczego od debiutu udało się sprzedać już ponad 320 tys. sztuk tego "czterodrzwiowego coupe". To po prostu samochód, który cieszy właściciela swoim wyglądem.

Po przeprowadzonym niedawno faceliftigu awangardowy Volkswagen nabrał nieco więcej powagi. Z przodu przybyło mu chromowanych listewek, a reflektory zyskały kształt podobny do tego, jaki znamy z większego Phaetona. Tył zdobią wspomniane wcześniej lampy, które zastąpiły "owadzie oczy" poprzedniej fazy CC.

Ten sam, a nie ten...
Poza interesującą aparycją zewnętrzną CC pozostaje pod skórą starym dobrym Passatem. Dzieli więc z nim płytę podłogową, a w budowie jego przedniego zawieszenia z kolumnami MacPhersona (z tyłu układ wahaczy) w dużej mierze skorzystano z aluminium. Paleta silnikowa oprócz dwóch motorów TSI (oba wystarczająco mocne i godne polecenia) zawiera też upragnione TDI, na które liczysz, myśląc o zmianie swego managerskiego środka transportu.

Przesiadając się do CC, nie będziesz musiał rezygnować z klasycznej wszechstronności, jaką wyróżnia się zwykły Passat. Mnóstwo miejsca na nogi dla pasażerów tylnej kanapy i sporej wielkości bagażnik (532 l) o regularnych kształtach sprawią, że w codziennym użytkowaniu lekko szpanerski CC na dobrą sprawę nie będzie ustępował funkcjonalnością Passatowi. No, może poza oczywistą, nieco mniejszą ilością przestrzeni nad głowami podróżnych zasiadających w drugim rzędzie.

To efekt niżej poprowadzonej linii dachu. Pasażerom średniego wzrostu nie powinno to jakoś specjalnie przeszkadzać. Z przodu można docenić nowe, seryjnie montowane zagłówki z poziomą regulacją przybliżenia do głowy. Mogą się przydać, w przeciwieństwie do elektrycznie sterowanego panoramicznego szyberdachu. Sięga on aż do słupków B, ale mały z niego pożytek, bo niestety nie da się go odsunąć, a jedynie uchylić do góry. Pomijając walory użytkowe, trzeba przyznać, że szyberdach stanowi prawdziwą okazję cenową. W pakiecie z nieco "oldskulową" elektrycznie sterowaną roletą tylnej szyby kosztuje przyzwoite 2060 zł. Ja bym brał...

TDI power me!
Pod maską testowanego CC zagościł doskonale znany 16-zaworowy 2.0 TDI o mocy 170 KM. Motor sparowano z 6-stopniową skrzynią DSG, która posiada nowy tryb odłączania od silnika po zdjęciu nogi z gazu. Działanie tego wynalazku można usłyszeć i wyczuć (charakterystyczne pykanie i spadek obrotów do biegu jałowego), ale jeśli ma to zmniejszyć spalanie, to właściwie czemu nie? W dwulitrowym TDI bez specjalnego oszczędzania i przy przewadze jazdy miejskiej średnie zużycie oleju napędowego oscyluje w okolicach przyzwoitych 6,7 l w cyklu mieszanym. Na trasie nie powinno być problemu z zejściem do niskiej "piątki".

Napęd CC jest dobrze wyciszony i zapewnia osiągi godne wyglądu auta. Jak przystało na pojazd aspirujący do segmentu premium, we wnętrzu Volkswagena nawet po wprowadzeniu silnika na wysokie obroty nie słychać zbyt dokuczliwego warkotu diesla. Przy szybkości ok. 130 km/h na szóstym biegu dominującym dźwiękiem pozostaje ledwo słyszalny świst dochodzący z okolic bocznych szyb pozbawionych obramowań drzwiowych. Dobre przyleganie szkła do uszczelek osadzonych w sztywnej karoserii jest kluczem do komfortu akustycznego, jaki udało się uzyskać w kabinie Volkswagena. Warto przy okazji wspomnieć, że po faceliftingu CC zyskał nowe materiały wygłuszeniowe lepiej tłumiące hałasy, dobiegające z okolic kół oraz spod podwozia.

W długiej trasie kierowcę CC wspomagać ma seryjny system kontroli zmęczenia. Na początku każdej jazdy analizuje on ruchy kierownicy i sposób użycia pedału hamulca, tworząc w pamięci komputera mapę wzorca zachowań jazdy. Jeśli ów wzorzec zostanie naruszony, system zaalarmuje kierującego sygnałem dźwiękowym i informacją na ekranie komputera pokładowego. Podczas testu asystent zmęczenia nie aktywował się ani razu, nawet w sytuacji, gdy z premedytacją w środku nocy i po całym dniu pracy wyruszyłem w przeszło 200-kilometrową podróż. Cóż, chyba mam w sobie niespożyte pokłady energii, o których nawet nie wiem...

Twardo albo... twardo
Testowany CC wyposażony był w adaptacyjne zawieszenie DCC z trzema trybami pracy amortyzatorów. Na szczególną uwagę zasługuje program Sport. To w nim Volkswagen czuje się naprawdę zwarty i gotowy do akcji. Usztywnione amortyzatory wyraźnie wpływają na poprawę zachowania auta podczas gwałtownych manewrów przy dużych prędkościach. Wybierając ustawienia sportowe, jednocześnie decydujemy się też na wyostrzenie pracy układu wspomagania kierownicy, który lepiej przekaże kierowcy informacje o położeniu przednich kół. Tyle o trybie Sport zawieszenia DCC. A co z pozostałymi dwoma: Comfort i Normal?

Problem w tym, że albo nastawimy się na sportową twardość i pogodzimy z utratą komfortu albo przełączymy DCC w pozostałe programy i będziemy łudzić się, że nieco zmiękczone amortyzatory zniwelują tłuczenie dobiegające do wnętrza z 18-calowych felg obutych w opony o profilu 40. Nic z tego - same amortyzatory nie zdziałają cudów. Dla świętego spokoju i lepszej precyzji prowadzenia lepiej więc wybrać od razu tryb Sport i zapomnieć o innych programach DCC, głębiej wciskając gaz.

Szybką jazdę Volkswagenem zdecydowanie umili nam pokładowy system audio, który gra bardzo przyzwoicie, pomimo tego, iż wcale nie sygnuje go papież ani firma, której właściciel urodził się w filharmonii (choć za 3580 zł można także dokupić nagłośnienie Dynaudio). Oprócz dobrego zestawu grającego na pokładzie testowanego CC znajdował się także unowocześniony asystent parkowania. Urządzenie ma dwa tryby działania (parkowanie równoległe/prostopadłe) i dla niewprawnych kierowców może stanowić pomoc przy manewrowaniu. Podobnie zresztą jak kamera cofania pokazująca widok do tyłu auta. Ukryto ją w elektrycznie podnoszonym znaczku na klapie bagażnika, dzięki czemu nie brudzi się nawet podczas jazdy w deszczu.

Dojeżdżając do końca testu...
...czas odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wcieliwszy się w rolę wspomnianego na początku testu managera dalibyście przekonać się do zakupu CC? Jakie inne propozycje warte są rozważenia? Jeśli myślicie o siostrzanym Audi A5 Sportback zbudowanym na nieco "doroślejszej" platformie podwoziowej, to trzeba wam wiedzieć, że wybierając 2.0 TDI, automatyczną skrzynię Mulitronic i choćby podstawowe wyposażenie, czeka Was wydatek większy o przeszło 30 tys. zł. Po wykluczeniu innych niemieckich ofert spod znaku BMW i Mercedesa zawsze pozostanie jeszcze wycieczka do salonu którejś z dalekowschodnich marek.

Choć Volkswagen systematycznie odmładza swoje czterodrzwiowe coupe, to jednak konkurencja nie śpi. Coraz częściej kusi więc śmiało zaprojektowanymi limuzynami klasy D jak np. Kia Optima czy nowa Mazda 6. Wprawdzie nie są to "czterodrzwiowe coupe", ale one również (świadomie bądź nie) puszczają oko w stronę klientów szukających czegoś "bardziej premium"...

Plusy:
+ ciekawy wygląd
+ pojemny bagażnik
+ dynamiczny i oszczędny silnik
+ dobrze wyciszone wnętrze

Minusy:
- zawieszenie z DCC nie zapewnia komfortu na dziurawych drogach...
- ...sprawy nie ułatwiają też 18-calowe koła

Podsumowanie:
Czas na zmianę służbowego auta na coś bardziej ekstrawaganckiego? CC wbija się w lukę pomiędzy wielką trójcą (Audi-BMW-Mercedes) a Volvo i bez wątpienia wykrawa swój kawałek rynkowego tortu. Volkswagen kusi oszczędnym silnikiem, niebanalną stylistyką i eleganckim, dobrze wykonanym wnętrzem.