Volvo XC60 DRIVe 2.4D Momentum

Efekt cieplarniany, dziura ozonowa, szkodliwa emisja metali ciężkich - to przekleństwa współczesnego świata. Wielu producentów, także aut luksusowych, oferuje więc bardziej ekologiczne odmiany swoich popularnych modeli. Takie właśnie jest Volvo XC60 DRIVe 2.4D.

Co prawda ostatnia, wyjątkowo sroga zima stoi w opozycji do teorii o globalnym ociepleniu klimatu, ale być może jest to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Jednak zwały śniegu i oblodzone drogi powinny być dla SUV-a środowiskiem naturalnym. Z definicji to przecież auta o podwyższonym prześwicie i napędzie 4x4. Niestety, definicja ta nie dotyczy proekologicznej odmiany XC60 DRIVe, która dysponuje tylko napędem na przednią oś. Priorytetem szwedzkich inżynierów było obniżenie masy i apetytu na olej napędowy. Postanowiłem sprawdzić, czy XC60 DRIVe potrafi być przyjazne środowisku i przede wszystkim - czy to ekonomiczne auto?

Różnice
Optycznie, nadwozie odmiany DRIVe niczym szczególnym się nie wyróżnia. Chyba że jest oklejone jak testowy egzemplarz - chcąc nie chcąc, informowałem wszystkich innych użytkowników drogi, jak mało spala i jak przyjazny jest środowisku. Linia XC60 to moim zdaniem najatrakcyjniejsza propozycja z gamy modelowej szwedzkiego producenta. Sam SUV natomiast jest jednym z najładniejszych przedstawicieli tego gatunku. Kropka.

Od razu wiadomo, z autem jakiego producenta mamy do czynienia. XC60 to kwintesencja stylu Volvo. Łączy w sobie charakterystyczne elementy marki, takie jak grill przepasany równie oryginalnym logo czy tylne lampy o niemożliwym do zdefiniowania kształcie. Niby to tylko detale, ale nikt nie pomyli Volvo z inną marką. Do tego od szwedzkiego SUV-a bije elegancja, spokój i specyficzna doza majestatu. Widząc go, człowiek czuje coś w rodzaju pokory, wygładza włosy, poprawia krawat i nerwowo sprawdza, czy ma zapięty rozporek.

Czym zatem różni się Volvo XC60 DRIVe od zwykłego XC60 z tym samym silnikiem diesla o mocy 175 KM? Przede wszystkim, niską emisją dwutlenku węgla (159 g/km). Jak to osiągnięto? Wszystkie modele oznaczone jako DRIVe wyposażono w manualną przekładnię, która posiada inaczej zestopniowane poszczególne biegi. Została ona zoptymalizowana z myślą o niskim poziomie zużycia paliwa. Mamy więc krótkie pierwsze dwa przełożenia i wyraźnie dłuższe "piątkę" oraz "szóstkę." Auto dopracowano także pod kątem niskiego oporu toczenia się (specjalne opony) i oporu powietrza. Coś jeszcze?

Oczywiście wspomniany już przeze mnie napęd na przednią oś. Dlatego jeśli chcesz jeździć pro-eko, musisz mieć świadomość, z czego rezygnujesz. To spore wyrzeczenie, o czym przekonałem się, brnąc po oblodzonej i zaśnieżonej nawierzchni.

Za dużo momentu?
To, co zazwyczaj cieszy użytkownika nowoczesnego i turbodoładowanego diesla, to chmary niutonometrów. W Volvo jest ich cały rój, bo równo 420 i, co cieszy, są dostępne od bardzo niskich prędkości obrotowych. Nie ma mowy o zwłoce przy dodawaniu gazu czy zadyszce, gdy toczymy się i próbujemy ruszyć z drugiego biegu.

Silnik o pojemności 2,4 l i o pięciu cylindrach imponuje kulturą pracy i cichym pomrukiem spod maski. Gdy dynamicznie naciśnie się pedał gazu, wysokoprężna jednostka brzmi wręcz rasowo. Powiem więcej - to jedna z najlepiej "grających" jednostek zasilanych olejem napędowym o pojemności do trzech litrów, z jaką miałem do czynienia. Co ważne, w przeciwieństwie do mniejszych odmian sygnowanych znakiem DRIVe, które montowane są w innych modelach szwedzkiego producenta (1,6 l 109 KM), nie ma mowy o niedostatku mocy. Stadko 175 rumaków dziarsko rozpędza ponad 1,8 tony do prędkości 100 km/h w czasie poniżej dziesięciu sekund. Jak na rodzinne wozidło, osiągi oraz odczucia towarzyszące przyspieszaniu są więcej niż wystarczające.

Gorzej z właściwym przeniesieniem znacznej mocy na jedną tylko oś. Na śniegu i zmarzniętej nawierzchni, XC60 DRIVe "mieli" bezproduktywnie przednimi kołami i szarpie się jak bulterier na smyczy, który zobaczył kota. Trudno wyzbyć się uczucia, że potencjał silnika ulatuje gdzieś w próżnię. Z tego też powodu wypad poza utwardzoną nawierzchnię obarczony jest sporym ryzykiem, że nie wrócimy o własnych siłach na asfalt, niezależnie od pory roku. Pojawia się więc pytanie, po co komu taki SUV? To, że auta tego typu nie nadają się do off-roadu jest powszechnie wiadome. Jednak większość ich właścicieli kupuje je po to, by dojechać polną drogą na działkę, dotrzeć nad brzeg jeziora z deską surfingową lub sprawnie poruszać się, gdy na jezdni jest ślisko.

Informuję więc, że XC60 w wersji DRIVe nie nadaje się do żadnej z powyższych czynności. Czy jest więc autem bez sensu? Z pewnością nie dla tych, którzy oczekują od niego zupełnie innych właściwości. Okazuje się, że dla wielu użytkowników SUV-ów, "terenem" jest wyższy krawężnik, zapadnięta studzienka kanalizacyjna czy wysoki próg zwalniający. Do walki z takimi przeciwnościami drogowego realizmu został właśnie stworzony. Równie istotna jest wyższa pozycja za kierownicą. W gęstym ruchu ulicznym, możliwość reakcji na zator, który widać 200 m wcześniej, jest nie do przecenienia. I jeszcze coś, czysto subiektywnego - w wyższym aucie człowiek czuje się po prostu bezpieczniej. Zapytajcie o to kobietę.

Powyższe podejście do tematu zdają się zauważać inni producenci, z których niemal każdy oferuje w gamie SUV-ów i crossoverów odmiany napędzane tylko na jedną oś. Niektórzy, tak jak Volvo, dołączają do tego jeszcze etykietę "eko". Jeśli coś ma cechy "zielone", podobno sprzedaje się lepiej. Przynajmniej za naszą zachodnią granicą.

Szwedzki sposób na oszczędzanie
Nawet dynamiczny styl jazdy sprawia, że Volvo zużywa tylko nieznacznie więcej paliwa, niż obiecuje producent. W mieście bez trudu uda się "zejść" poniżej 9 l/100 km. Jeszcze większe uznanie należy się "Skandynawowi" za apetyt na oktany w trasie. Wynik 5,9 l to naprawdę zacny rezultat, który można osiągnąć bez paranoidalnej zabawy w "zbieranie kwiatków", jak ma to miejsce w hybrydowej Hondzie Insight. Dla obrońców rzadkich gatunków żab i innych płazów, także dobra wiadomość - XC60 DRIVe wydala z siebie tylko 159 g/km okropnego CO2. A to znaczy, że można mu udzielić rozgrzeszenia, biorąc pod uwagę znaczną masę i gabaryt auta.

Złoty środek
Volvo resoruje sprężyściej, niż się spodziewałem. Nie jest przesadnie miękkie, a nadwozie nie wychyla się mocno na boki, przez co szybka jazda po zakrętach może być źródłem względnej przyjemności. Względnej, bowiem układ kierowniczy zbyt ospale reaguje na polecenia wydawane za pomocą kierownicy. Bądźmy jednak sprawiedliwi - jego aspiracją nie jest idealne prowadzenie się po górskich serpentynach.

Zawieszenie XC60 jest przewidywalne, pewnie i cicho rozprawia się z większością nierówności. Można je określić mianem złotego środka, gdyż udanie łączy cechy auta komfortowego, zapewniając równocześnie odpowiednie czucie pojazdu na różnych jakościowo drogach. Samochód jest wprost stworzony do długich podróży, w których ujmuje komfortem i sposobem prowadzenia się dużego kombi.

Przepastnie
Dalszym eskapadom sprzyja spory, a co najważniejsze, praktycznie uformowany bagażnik o pojemności niemal 500 litrów. Nie jest to rekordowa wartość, ale kufer przyjaźnie obchodzi się z pakunkami i pozwala sprytnie ulokować np. siatki z zakupami. W odmianie Momentum, jaką przyszło mi testować, nie trzeba sobie także brudzić rączek, bo klapa otwiera się i zamyka elektrycznie po naciśnięciu guzika.

XC60 nie ustanawia nowych standardów w dziedzinie inteligentnego wykorzystania każdej powierzchni na schowek. W tym specjalizują się francuskie marki. Mamy więc zamykany schowek w podłokietniku, tradycyjny przed pasażerem z przodu i kieszenie w każdych drzwiach.

Kabina oferuje wystarczającą ilość miejsca dla pięciu dorosłych osób, ale z uwagi na ukształtowanie tylnej kanapy, wygodnie będzie podróżować czwórka z nich. Nikt nie powinien marudzić, że miejsca na nogi jest zbyt mało, a fryzura toczy walkę z podsufitką. Oczywiście najwygodniej będą miały osoby jadące z przodu. Fotele należą do bardzo komfortowych, a mimo manualnej regulacji szybko i łatwo można je dopasować do każdej wady kręgosłupa. Kierowca siedzi wysoko, dzięki czemu łatwiej obserwować mu realia drogowe. Niestety, szerokie słupki boczne ograniczają nieco widoczność na boki podczas manewru skręcania.

Minimalizm twórczy
Na temat szwedzkiej ergonomii i stylistyki wnętrza można napisać doktorat. To specyficzne połączenie minimalistycznej, dość surowej formy, której nie sposób odmówić artystycznego polotu. W żadnym innym aucie określenie "deska rozdzielcza" nie przekłada się w tak dosłowny sposób, jak w autach Volvo. Słynna, pływająca konsola centralna jest cienka niczym listewka i zwrócona w stronę kierowcy. Początkowo wydaje się zbyt przeładowana przyciskami, ale po chwili obcowania z nią problem obsługi urządzeń pokładowych przestaje istnieć.

Gruba skórzana kierownica dobrze leży w dłoniach i choć koresponduje kolorem z jasną tapicerką, ja ciągle czułem, dotykając jej, jakbym miał na sobie znienawidzone, białe, komunijne rękawiczki. Podobać się za to może stylistyka zegarów. Jest klasycznie i czytelnie, a wskazówki obrotomierza oraz prędkościomierza, podobnie jak w Mercedesie, przesuwają się po zewnętrznej części okręgu, dając idealny widok do obserwacji wyświetlacza komputera i wskaźnika poziomu paliwa, które ulokowano w ich wnętrzu. Już chwaliłem kiedyś Volvo za to, ale pochwalę raz jeszcze - to jedyna marka klasy Premium, która dopieszcza polskiego klienta wyposażając swoje modele w polskie menu komputera i systemu audio. Inni powinni wreszcie się tego nauczyć.

Po szwedzku
Mówisz Volvo, myślisz bezpieczeństwo. Nic się nie zmieniło, choć inni producenci w tej materii oferują czasem mniej, a czasem więcej. XC60 daje za to sporo w standardzie. Każda wersja SUV-a posiada system City Safety, który samoczynnie wyhamowuje pojazd, gdy laserowy czujnik uzna, że za szybko zbliżamy się do auta znajdującego przed nami. Układ działa do 30 km/h i jego zadaniem jest walka z typowymi stłuczkami, których tak naprawdę w ruchu miejskim jest najwięcej.

Na pokładzie Volvo otrzymamy oczywiście komplet poduszek powietrznych i aktywne zagłówki, układ dynamicznej kontroli stabilności oraz inne typowe dla klasy Premium wspomagacze trakcji i hamowania. Testowany egzemplarz w opcji wyposażeniowej Momentum wyróżniają m.in.: chromowane wstawki w kokpicie, specjalny system poprawy jakości powietrza w kabinie, dwustrefowa klimatyzacja, aluminiowe akcenty na kierownicy, asystent parkowania, nieźle grający sprzęt audio z 8 głośnikami i złączem USB. Z płatnych dodatków warto podkreślić eleganckie 18-calowe alufelgi czy doskonałe biksenonowe reflektory skrętne (5770 zł).

Nie tak drogo jak myślisz
Volvo XC60 DRIVe otwiera cennik z kwotą 145 tys. zł. To całkiem rozsądna propozycja, nawet jeśli dodamy dodatkowe 13 tys. zł za kilka dodatków podnoszących komfort. Wówczas suma niespełna 159 tys. zł okazuje się konkurencyjna do najlepszych wersji mniej prestiżowych Toyoty RAV4 czy Hondy CR-V z topowymi silnikami diesla.

No tak, tylko model XC60 DRIVe nie posiada napędu 4x4. Z tego powodu jest to właśnie propozycja dla tych, którzy chcą jeździć SUV-em, ale... takiego napędu nie potrzebują. Widzę tu więc osoby mieszkające w mieście, dowożące np. dzieci do szkoły spod dużej aglomeracji, które sporo czasu spędzają w aucie. I chcą się tam czuć komfortowo, bezpiecznie, pewnie. To oferuje właśnie nadwozie typu SUV. A finalna cena, patrząc na wyposażenie i poziom bezpieczeństwa jakie oferuje XC60, okazuje się zupełnie do zaakceptowania.