Ostatni taniec byka z V10. Lamborghini Huracan STJ nie rzuca jednak na kolana

Czy liczyliśmy na więcej? Bez wątpienia. Czy pożegnanie silnika V10 mogło być ciekawsze? Owszem. Lamborghini Huracan STJ to podkręcona wersja modelu STO. Będzie bardzo rzadka i jest bardzo wyprzedana.

Gdy z rynku schodziło Gallardo, Włosi przygotowali na jego bazie model Sesto Elemento. Tym razem rozstanie jest dużo bardziej bolesne, gdyż na dobre żegnamy silnik V10, który serwował swoje cudowne brzmienie przez ponad dwie dekady. Jak się jednak okazuje Lamborghini Huracan STJ jest po prostu ostrzejszą wersją modelu STO. Ta zyskała kilka elementów z wyścigowego samochodu.

Co więcej, będzie bardzo rzadkim widokiem na drogach. Włosi stworzą tylko 10 takich samochodów, przy czym wszystkie znalazły już swoich właścicieli.

Lamborghini Huracan STJ obiecywał wiele, daje niedużo

Jakie są tutaj największe różnice względem znanego już STO? Zdziwicie się - jest ich niewiele.

Na przykład silnik V10 nie zyskał większej liczby koni mechanicznych. Tych wciąż jest 640, co nie należy do niskich wartości, ale nie rzuca też na kolana - tym bardziej, że potencjał w tej jednostce jest ogromny. Nie przebudowano też nadwozia ani wnętrza. Największą zmianą wizualną są dwa unikalne malowania, które mają wyróżniać ten samochód.

Co więc się zmieniło? Po pierwsze - mamy tutaj nowe 20-calowe felgi z centralną śrubą, które obuto w opony Bridgestone Potenza Race. Dzięki tym przyczepność będzie na wyższym poziomie. Po drugie - dostajemy tutaj zmodyfikowany pakiet aerodynamiczny, choć ogranicza się on do dokładek na zderzakach.

Trzecim elementem są nowe amortyzatory, zaczerpnięte wprost z wyścigowej wersji Super Trofeo. Dzięki temu prowadzenie ma być jeszcze bardziej wyczynowe.

Lamborghini Huracan STJ

Na drogi wyjedzie tylko 10 takich samochodów. Jak myślicie, ile jest dostępnych do kupienia?

Oczywiście zgadliście - równe zero. Włosi już dawno sprzedali wszystkie egzemplarze STJ swoim najwierniejszym klientom. Ci siedząc za kierownicą będą podziwiać tabliczkę "1 of 10", która przypomni im, że jadą czymś wyjątkowym.

Szkoda, że Huracan na sam koniec nie dostał wyjątkowego "one-offa", albo krótkiej serii samochodu o innym wyglądzie nadwozia. Jak widać takie historie były zarezerwowane dla Aventadora.

Następca Huracana będzie nowym rozdziałem w historii marki. Dostaniemy tutaj silnik V8 z podwójnym doładowaniem, a także układ hybrydowy. Znak czasów!