Mitsubishi Outlander - Ostatnia szansa

Co widzicie przed oczami myśląc o japońskim SUV-ie? Do konkursu możemy zaprosić Toyotę RAV-4, Hondę CR-V, Mazdę CX-5 i Nissana Qashqai, choć ten ostatni ma w sobie zdecydowanie więcej europejskich korzeni. Gdzieś na szarym końcu krząta się jeszcze Mitsubishi Outlander, które po dwóch dość udanych generacjach nagle zamieniło się w nijaką bryłę z blachy, plastiku i szkła. Na szczęście w porę do desek kreślarskich przykuto projektantów, którzy w magiczny sposób odratowali nasze brzydkie kaczątko.

A zmiany na szczęście widać już na pierwszy rzut oka. Mitsubishi wreszcie zatrudniło osoby kompetentne w projektowaniu pojazdów, dzięki czemu masywna i nudna sylwetka nabrała solidnej porcji charakteru. Oczywiście nie możemy się zbytnio zagalopować, bo Outlander wciąż wygląda dość ciężko na tle swojej konkurencji, jednak nowy front w połączeniu z odświeżonym tyłem robią naprawdę dobre wrażenie. Ostrzej zarysowany zderzak oraz pociągłe LED-owe lampy z czarnym wypełnieniem, oraz „klasyczne” światła tylne (w miejsce wyjątkowo nijakich „lexus-looków”) to trzy proste zabiegi, które wyraźnie poprawiły odbiór SUV-a Mitsubishi.

Nadwozie to jednak tylko skromna przykrywka do całej serii zmian, które zaszły w tym modelu. Ba, Japończycy wręcz przechwalali się ilością zmodyfikowanych elementów. Niestety większości z nich trudno przyjrzeć się z bliska, gdyż kryją się w konstrukcji auta. Wzmocniona konstrukcja RISE pozwoliła zwiększyć sztywność i stabilność nadwozia, co jest ważne nie tylko w codziennej eksploatacji, ale także podczas jazdy nawet w lekkim terenie. Zawieszenie z kolei zyskało nową ramę z dodatkowym dociążeniem, co pozwoliło zredukować zbędne wibracje oraz rezonans. Oczywiście zestaw ten dopełniają nowe amortyzatory i sprężyny, całkowicie zmieniające charakterystykę prowadzenia Outlandera.

mitsubishi_outlander-15

Na celownik trafiło również wyciszenie kabiny. Był to jeden z najczęściej krytykowanych elementów odmiany przed faceliftingiem. Szumy opływającego powietrza oraz głośna praca jednostki napędowej nie korelowały z wizerunkiem komfortowego auta dla rodziny. Aby pozbyć się tych defektów zdecydowano się na zastosowanie nowych mat wygłuszających, a nawet specjalnie zmodyfikowanej sprężarki klimatyzacji, która to załącza się zdecydowanie ciszej niż te w konkurencyjnych autach.

Największą wadą nowego Outlandera jest wnętrze. Choć i tutaj pojawiły się nowości, takie jak lepsze materiały wykończeniowe, zdecydowanie bardziej komfortowe fotele czy chociażby lepiej wyprofilowana kierownica, to wciąż widać braki względem konkurentów z Japonii i Europy. Masa małych rzeczy potrafi mocno zirytować, jak chociażby obsługa komputera pokładowego (przyciskiem pod nawiewem po lewej stronie kierownicy) czy też brak automatycznego trybu opuszczania szyb pasażerów wywołuje mocno mieszane uczucia - zwłaszcza, że mówimy o aucie, którego wartość przekracza 100 tysięcy złotych, a tego typu udogodnienia znajdziemy nawet u reprezentantów segmentu B. Do tego mocno archaiczny system audio (z wyświetlaczem o rozdzielczości i grafice rodem z 2006 roku) nie przystoi pojazdowi aspirującemu do walki z najlepszymi.

mitsubishi_outlander-7

Podczas krótkich testów miałem możliwość sprawdzić zarówno odmianę wysokoprężną, jak i benzynową. Typowa dla Japończyków pojemność 2.2-litra oraz 150 koni mechanicznych w połączeniu z 6-biegowym automatem to zestaw idealny do codziennego podróżowania. Podczas jazdy faktycznie można docenić poprawione wyciszenie wnętrza - nawet przy wyższych prędkościach nie docierał irytujący klekot jednostki (wyraźnie słyszalny na zewnątrz) oraz szum powietrza. Outlander na szczęście nie udaje auta sportowego. Układ kierownicy jest wystarczająco komunikatywny, a stosunkowo miękko zestrojone zawieszenie przyjemnie wybiera nierówności.

Nieco inną bajką jest dwulitrowa benzyna, którą zestawiono z nową skrzynią CVT. O tym jak sprawdza się tego typu przekładnia opowiadać nie trzeba - charakterystyczne wycie potrafi doprowadzić nas wprost na łóżko w psychiatryku. Tutaj na szczęście nie jest to przesadnie męczące. Wysokoobrotowa jednostka zachęca do delikatnego traktowania gazu, co owocuje jazdą na stosunkowo niskich obrotach, odsuwając nas od nieprzyjemnej pracy w okolicach czerwonego pola. Dla fanów „fizycznych” biegów przygotowano manetki, którymi możemy przerzucać siedem „wirtualnych” przełożeń. W tym przypadku lepiej jest jednak zdać się na możliwości trybu automatycznego.

mitsubishi_outlander-4

Na koniec pytanie - czy warto zdecydować się na Outlandera? Z czystym sumieniem mogę przyznać, że nowa stylistyka trafia w mój gust, a auto prezentuje się naprawdę świeżo i atrakcyjnie na tle swoich konkurentów. Niestety szereg małych niedoróbek - szczególnie we wnętrzu - może mocno zawieść. Ostatnim argumentem pozostaje więc cena. Ofertę otwiera odmiana Invite Plus z kwotą 95 990 zł wyposażona w dwulitrową benzynę, 5-biegową manualną skrzynią biegów oraz napęd wyłącznie na przednią oś. Najtańsza odmiana z napędem na cztery koła - Intense, skonfigurowana z dwulitrową benzyną i skrzynią CVT to już wydatek 112 990 zł. Na szczycie oferty stoi oczywiście diesel, który przez pojemność łapie się na wyższą akcyzę, co niestety ma swoje odzwierciedlenie w cenie. Wersja Intense Plus z napędem 4WD i 6-biegowym klasycznym automatem to wydatek rzędu 145 990 zł. Tanio, drogo? To już pytanie do potencjalnych nabywców. Mimo wszystko czapki z głów dla Mitsubishi, gdyż udało im się uratować ostatni sensowny model w gamie tej marki.