Honda Civic 5D 2.2 i-CTDi Comfort

Od debiutu Civika minęło wiele miesięcy, a jego wygląd wciąż budzi kontrowersje. To prawdziwy indywidualista, z nadwoziem i wnętrzem nie przypominającym żadnego innego obecnie oferowanego auta. Napędzany silnikiem wysokoprężnym jeździ równie nieziemsko, jak wygląda.

Produkowana w Wielkiej Brytanii ósma generacja kompaktowej Hondy zdecydowanie zerwała z konwencją stylistyczną niepodzielnie panującą w motoryzacji od wielu lat. Wprowadzając zupełnie nowy trend, stała się zarazem wizytówką firmy i być może zwiastunem tego, jak będą wyglądać jej następne modele. Oryginalna karoseria Civika natychmiast wyróżnia się wśród potoku innych aut. Kwestią indywidualnej oceny pozostaje uroda świateł przednich i tylnych zespolonych w listwy ciągnące się przez całą szerokość nadwozia, jednak to głównie dzięki nim auto jest takie oryginalne. Co ciekawe, projektanci nie ulegli pokusie zwiększania wszystkich wymiarów kolejnej generacji modelu. Nowy Civic jest krótszy i niższy, ale jednocześnie wyraźnie szerszy od poprzednika. Emanuje dynamiką na wszystkie strony.

Przeciętność precz!

Styliści wykazali się przy tym daleko idącą konsekwencją, ponieważ rewolucyjnie wyglądające nadwozie kryje równie rewolucyjne wnętrze. Kokpit Civika bywa powszechnie porównywany z konsolą statku kosmicznego i innych pojazdów znanych z filmów science-fiction. I rzeczywiście, trudno doszukać się w tym przesady. Tak zaprojektowanej deski rozdzielczej nie spotyka się dziś często. Indywidualizm, wyrazisty styl i nietuzinkowy charakter to motywy przewodnie tego futurystycznego spektaklu. Całość została podzielona na dwie strefy. W górnej główną pozycję zajmuje elektroniczny prędkościomierz. Z jego lewej strony znajdziemy diodowy wskaźnik obciążenia silnika, a z prawej ekonomizer o identycznym wzornictwie. W dolnej części dominuje obrotomierz z wyświetlaczem komputera pokładowego oraz wskaźniki temperatury płynu chłodzącego i ilości paliwa pozostałego w zbiorniku.

Dobrze, że oryginalność nie kłóci się przy tym z ergonomią. Wszystkie instrumenty i przełączniki są poprawnie rozmieszczone i czytelne. Warto wspomnieć o świetnie leżącym w dłoniach, mimo że nie skórzanym, wieńcu regulowanej w dwóch płaszczyznach kierownicy. O funkcjonalność zadbano umieszczając precyzyjnie pracującą dźwignię zmiany biegów wysoko, tuż pod ręką kierowcy. Konsternację może natomiast początkowo wywołać czerwony przycisk uruchamiający silnik. Po jego wciśnięciu okazuje się bowiem, że... nic się nie dzieje. Wcześniej trzeba po prostu przekręcić kluczyk w stacyjce.

Eksperymenty stylistyczne odbyły się jednak w pewnym stopniu kosztem jakości. W kabinie można dopatrzyć się pewnych niedoskonałości w spasowaniu poszczególnych elementów, łatwo także zwrócić uwagę na twarde tworzywa sztuczne skrzypiące podczas pokonywania większych nierówności. Pod tym względem Civic przypomina niektóre produkty motoryzacji koreańskiej, co wiernych fanów marki z pewnością nie ucieszy. Tak czy inaczej, niesmak pozostaje.

Ogromna przestrzeń użytkowa rekompensuje te niedogodności. Świetnie wyprofilowane przednie fotele o odpowiednio obszernym siedzisku (co nie zawsze było oczywiste w japońskich autach) zapewniają bardzo wygodną pozycję i niczym nieskrępowaną swobodę ruchów. Z tyłu miejsca na nogi jest rekordowo dużo - mniej więcej tyle, ile w limuzynach klasy średniej. Przeszkadzać może jedynie wyraźnie opadający dach, który wraz z krótkimi drzwiami tylnymi powoduje, że uderzenie głową w mocno pochylone do przodu słupki jest całkiem prawdopodobne. To cena za sportowy wygląd.

Civic imponuje największym bagażnikiem w klasie (485 l), a jego pojemność można dodatkowo łatwo powiększyć. Po zwolnieniu rygla siedzisko samoczynnie przemieszcza się w kierunku podłogi, a następnie składa się oparcie. Komu to nie wystarczy, oparcie może pozostawić na swoim miejscu, natomiast siedzisko ustawić całkowicie pionowo. To niespotykane u konkurentów rozwiązanie Honda nazywa "magicznymi siedzeniami". Co prawda z magią ma ono niewiele wspólnego (prędzej ze zbiornikiem paliwa, który przeniesiono wprost pod przednie fotele), ale naprawdę zasługuje na uznanie. Powstała dzięki niemu przestrzeń wydatnie zwiększa i tak już świetne możliwości transportowe auta.

Para buch, koła w ruch

Najmocniejszym punktem testowanego samochodu jest bez wątpienia jego silnik. Wysokoprężna jednostka 2.2 i-CTDi zapewnia Civikowi świetne osiągi. To tym większa niespodzianka, że silniki zasilane olejem napędowym do niedawna w ogóle nie były domeną japońskiego producenta. Czasy się jednak zmieniają i Honda udowadnia, że to, co po mistrzowsku robi z benzynowcami, potrafi teraz także z dieslami. Uwidacznia się to przede wszystkim w swobodzie nabierania obrotów i niezwykle wysokiej kulturze pracy jednostki. Pod tym względem nie może się z nią równać żaden czterocylindrowy turbodiesel.

Civic sprawnie przyspiesza nie tylko do setki, bo jeżeli zechcemy, wyrwie z szaleńczym impetem do przodu również przy prędkości zdecydowanie bardziej trzycyfrowej. Moment obrotowy o wartości 340 Nm wytwarza tak potężną siłę napędową, że wyprzedzanie w polskich warunkach drogowych np. kolumny TIR-ów odbywa się błyskawicznie, wręcz przyjemnie i siłą rzeczy bezpiecznie. Przyspieszenie od 60 do 100 km/h na czwartym biegu zajmuje zaledwie 6.5 s. Sekundę dłużej trwa zwiększenie prędkości z 80 do 120 km/h. Pod prawą stopą po prostu nigdy nie brakuje "pary".

Doskonałemu silnikowi kroku dotrzymuje poprawnie zestopniowana skrzynia biegów i jeden z najbardziej precyzyjnych układów kierowniczych w klasie. Podczas jazdy na wprost trzeba mieć się na baczności, bo samochód posłusznie reaguje nawet na lekkie ruchy kierownicą. Skuteczność hamulców i pewność prowadzenia w zakrętach nie pozostawiają absolutnie nic do życzenia. Wszystko to razem wzięte wręcz prowokuje do szybkiej jazdy, którą zresztą Civic zawsze znosi ze stoickim spokojem.

Co w takim razie może przeszkadzać kierowcy? Odpowiedź jest krótka: słaba widoczność. Ta do tyłu właściwie nie istnieje - możliwość obserwacji sytuacji za autem utrudniają szerokie słupki i specyficzna konstrukcja klapy bagażnika. Szyba jest w niej przedzielona spojlerem, który skutecznie zasłania pojazdy nadjeżdżające z tyłu. Po zmroku lub w warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza możemy nawet nie zauważyć ich włączonych świateł. Przeszkadza także brak wycieraczki, która podczas intensywnych opadów bywa w autach z nadwoziem typu hatchback nieocenioną pomocą.

Dobry, lepszy, najlepszy?

Wiele wskazuje na to, że Civic mógłby być materiałem na idealne kompaktowe auto rodzinne. Teoretycznie ma ku temu wszelkie predyspozycje - renomę marki, relatywnie niskie zużycie paliwa i przestronne, funkcjonalne wnętrze. Na przeszkodzie staje jednak sztywno zestrojony układ jezdny, szczegółowo informujący o każdej, najdrobniejszej nawet nierówności. To w pewnym sensie cecha rodzinna, gdyż podobną charakterystykę elementów resorujących mają również odmiany napędzane silnikami benzynowymi. Na plus trzeba natomiast zaliczyć, że odgłosy pracy zawieszenia są dostatecznie wytłumione. Pasażerom nie dokuczają szumy toczenia, a natarczywy dźwięk pracy silnika przedostaje się do kabiny tylko podczas gwałtownego przyspieszania.

Czyżby więc koniec przeszkód na drodze do doskonałości? Niestety nie. Pozostaje jeszcze ta największa - wysoka cena. Samochód z silnikiem 2.2 i-CTDi jest droższy od benzynowego odpowiednika o identycznej mocy aż o 20 000 zł. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest głównie pojemność skokowa większa od dwóch litrów i powiązana z nią wyższa stawka akcyzy. Pocieszeniem może być kompletne wyposażenie testowanej wersji Comfort.

Standard obejmuje elementy wpływające na wygodę podróżowania (automatyczna klimatyzacja, radioodtwarzacz z CD/MP3), funkcjonalność (centralny zamek, elektrycznie sterowane szyby i lusterka) oraz bezpieczeństwo (sześć poduszek powietrznych, kontrola trakcji). Japoński koncern od lat pozostaje wierny zasadzie "wszystko w cenie" lub - jak kto woli - "wszystkim po równo" i nie oczekuje dopłaty nawet za lakier metalizowany bądź perłowy. Lista wyposażenia opcjonalnego najzwyczajniej w świecie nie istnieje, dlatego też możliwości indywidualnej konfiguracji samochodu są siłą rzeczy ograniczone do zestawów akcesoryjnych montowanych w salonie sprzedaży, a więc np. felg aluminiowych, listew ochronnych czy czujników parkowania.

Civic to bez wątpienia samochód przeznaczony dla osób młodych. Wiekiem czy duchem, to już temat do odrębnych rozważań. Na pewno jednak dla takich, które o wiele bardziej niż wygodę podróżowania cenią sobie niepowtarzalną atmosferę wnętrza oraz futurystyczny wygląd budzący powszechne zainteresowanie na ulicy. Pod tym względem zresztą nie sposób postawić kompaktowej Hondy w jednym szeregu z jej konserwatywną konkurencją w postaci Toyoty Auris, Forda Focusa, Volkswagena Golfa czy Opla Astry.

Co innego natomiast Alfa Romeo 147, Seat Leon albo Fiat Bravo. To przede wszystkim z nimi Civic staje do walki o klienta. Klienta, który za jedyne w swoim rodzaju doznania estetyczne, wysoką funkcjonalność i ponadprzeciętne osiągi musi zapłacić tyle, ile za limuzynę klasy średniej z nieznacznie tylko słabszym, aczkolwiek równie nowoczesnym dieslem pod maską. No cóż, wolna wola...

W filmie wykorzystano fragmenty utworu pt. "New York Theme" w wykonaniu Jana Hammera.