Hyundai i20 1.2 Comfort

Ofensywa z Korei trwa. Hyundai, po stworzeniu świetnego kompaktu i30 oraz malutkiego rozmiarem, ale wielkiego "sercem" i10, celuje w jeden z najważniejszych segmentów na rynku. Nowe i20 właśnie wpadło w nasze ręce, więc sprawdziliśmy, czy Fiat, Opel, VW i inni mają się czego bać.

Debiutujące podczas zeszłorocznych targów paryskich i20 za cel obrało sobie mocną klasę miejskich samochodów. Do pokonania ma klasyczne Polo, zjawiskową nową Fiestę, wciąż atrakcyjne Grande Punto czy solidną Fabię. Trzeba przyznać, że nie będzie lekko. Hyundai założył, że właśnie ten samochód będzie w pełni europejski, będzie oferować "więcej i lepiej". Innymi słowy, wiąże z nim spore nadzieje. Debiutują w nim nowe silniki, tak jak "osłabione" benzynowe 1.4 oraz nowoczesny diesel o tej samej pojemności.

Jednak u nas w redakcji pojawiło się i20 w "wysokiej" wersji Comfort, z najmniejszym silnikiem 1.2 o mocy 78 KM. Trzeba przyznać, że to dobra alternatywa dla, na przykład, testowanego u nas ostatnio Chevroleta Aveo 1.2. Pewnie taka konfiguracja będzie u nas najpopularniejsza. Zobaczmy więc, czy Hyundai konkurencję z Korei "zjada na śniadanie", a Europejczykom może poważnie zagrozić.

Odwagi, więcej odwagi
Styliści Hyundaia wzięli sobie do serca to, że poprzednik i20, Getz, mimo że się sprzedawał, nie był największym osiągnięciem stylistycznym marki z Seulu. Dlatego też podeszli bardzo ambicjonalnie do nowego projektu. Trzeba przyznać, że wyszło to rewelacyjnie, choć nie bez zapożyczeń z innych marek. Zwarta, okrągła sylwetka i20 wraz z dużymi, nieco skośnymi reflektorami i podobnymi tylnymi lampami bez wątpienia przywodzi na myśl Opla Corsę najnowszej generacji. Jednak, zwłaszcza w porównaniu z pięciodrzwiową wersją "Niemca", jest spójniejsza i bardziej kształtna.

Do smaku dodano też kilka ciekawych przetłoczeń, takich jak to wzdłuż nadwozia czy "garb" na masce. Może i nie jest to typowe, zwłaszcza w tym segmencie, ale wyszło zgrabnie i niezbyt pretensjonalnie. Urodę testowego egzemplarza podkreślał ciemnoczerwony, metaliczny lakier. To, czego brakowało, to niestety alufelgi - wersja Comfort z silnikiem 1.2 posiada seryjnie czternastocalowe "stalówki" z kołpakami.

Nieco gorzej jest we wnętrzu. Tutaj jakby zabrakło projektantom albo odwagi, albo budżetu. Jest po prostu normalnie. Jedyne dwa bardziej "szalone" elementy to daszek mieszczący wyświetlacz komputera pokładowego oraz kierownica, żywo przypominająca tę stosowaną przez Opla w Insignii. To, że jest spokojnie, nie znaczy jednak, że źle. Wnętrze jest bez wątpienia czytelne, a wszystkie przyrządy łatwe w obsłudze - znalazło się nawet miejsce na obsługę radia przy kierownicy.

Designerskie zastrzeżenia miałem tylko do zegarów - wyglądają, jakby zapomniano ich uwzględnić w kosztach projektu, a gdy na koniec się zorientowano, zostały niezagospodarowane dwa dolary, które można było przeznaczyć na wskaźniki.

Pomijając całkiem udane stylistycznie i spójne wnętrze nie sposób zauważyć, że po plastikowym, ale bardzo przyjemnie wykończonym i10, a także świetnym i30, jakość w i20 postanowiła przeczekać lata kryzysu i pozostać w cieniu. W małym "i" otacza nas ocean plastiku w różnych wzorach i kolorach, żaden jednak nie zasługuje na miano "miękkiego" czy "przyjemnego w dotyku". Są po prostu przeciętne i spełniają swoją rolę wykańczania wnętrza. Niestety, podczas jazdy potrafią również zaskrzypieć, co niestety zdarzyć się nie powinno, nawet w takim samochodzie. Tak samo jak i najmniej przyjemny "zgrzyt" w i20 - radio, które odmówiło współpracy już na samym początku testu. A szkoda, bo z MP3, sześcioma głośnikami i AUX zapowiadało się na bardzo miłą współpracę.

Plusy dodatnie, plusy ujemne
Kierowca i20 będzie rozdarty między zachwytami i zgrzytaniem zębów, bo Hyundai postanowił uatrakcyjnić użytkownikom życie różnymi ciekawostkami. Jeśli chodzi o miejsce, to z przodu nie powinno nikomu go zabraknąć. Jedynie długonodzy powinni uważać na kolana z powodu szeroko poprowadzonej konsoli środkowej - ale tak jest u każdego z konkurentów. Same fotele są bardzo twarde i po pierwszych kilometrach byłem przekonany, że się z i20 nie polubię. Jednak mimo zdecydowanie miejskiego charakteru samochodu, siedziska ujawniają swoje atuty w trasie. Nie męczą i są zaskakująco komfortowe, czego na krótkich miejskich nierównościach po prostu nie czuć. To znaczy czuć, ale wszelkie wyboje.

Ciekawostki, o których wspominałem, to sposób, w jaki pracują wszystkie urządzenia, przyciski i dźwignie w samochodzie - łącznie z kierownicą. Każdy przycisk, dźwigienka i pokrętło "chodzą" leciutko, jakby były wspomagane. To samo dotyczy pedałów (bardzo miękkie sprzęgło), kręcącej się przy pomocy jednego palca kierownicy czy drążka zmiany biegów. Ten ostatni cierpi jednak na braki w ergonomii, gdyż skok dźwigni jest bardzo długi. Na tyle, że aby dopchnąć drążek do "piątki" należy sięgnąć gdzieś w okolice lewej kostki pasażera.

Na początku ta "miękkość" i lekkość Hyundaia nieco mnie przerażała, sprawiając wrażenie, że samochód jest zbyt delikatny, jednak podczas codziennego użytkowania nie było z tym większych problemów. Nawet układ kierowniczy ustrzegł się typowej wady małego autka i wraz ze wzrostem prędkości bardzo przyjemnie się utwardza.

Jeśli będziemy chcieli się wybrać w więcej niż dwie osoby, to im niższe one będą, tym lepiej. Znów, moim zdaniem, lepiej wypada tu i10, gdyż większy brat jest z tyłu zwyczajnie ciasny, a kanapa twarda i niezbyt wygodna. Do tego nie znalazło się miejsce na elektrycznie sterowane tylne szyby. Wiem, że nawet w Insignii można trafić na korbki z tyłu, ale prawie najwyższa wersja wyposażenia do czegoś zobowiązuje.

Pochwały za to należą się konstruktorom Hyundaia za bagażnik. Co prawda próg załadunku mógłby być niższy, ale prawie 300 l pojemności i bardzo regularny kształt stawiają i20 w czołówce klasy.

Mieszczuch na trasie
Pod maską i20 spoczął najmniejszy dostępny w modelu silnik, dysponujący 78 KM. Od razu wiadomo, że demonem prędkości on nie będzie, a raczej sprawdzi się głównie w mieście. Praktyka pokazuje, że i tam potrafi mieć problemy, jednak dla zwykłego, spokojnego użytkownika jest całkowicie wystarczający. To powinno świadczyć o tym, jak dobrze wypadnie w próbach pozamiejskich. Jednak tu zaskoczenie. Wysokoobrotowa jednostka jest co prawda głośna i nie brzmi zbyt przyjemnie, jednak raz rozpędzona bez wielkiego wysiłku utrzymuje prędkość nawet zahaczającą o przyszłe normy na autostradzie.

Wyprzedzanie to inna kwestia, wymagająca częstego mieszania lewarkiem, jednak nawet wtedy i20 wypada bardzo korzystnie i nie pozwala stresować się bardziej niż w każdym innym samochodzie tej klasy. Do tego spalanie w trasie oscyluje w granicach 5,8 - 6 l połykanych przy każdej "setce", w zależności od tego, jak bardzo będzie nam się spieszyć. W mieście wartość ta wzrasta nieco powyżej "siódemki". Jedna uwaga - spalanie lepiej mierzyć własnoręcznie, gdyż komputer pokładowy zawyża spalanie o ponad 0,5 l/100 km.

Zawieszenie Hyundaia okazuje się być bardzo przyjemnym uzupełnieniem jednostki napędowej. Choć nie brak mu typowych dla niedużych samochodów przypadłości, poprawnie tłumi większe nierówności naszych krajowych bezdroży i pozwala na w miarę komfortową jazdę nawet w takich miejscach jak brukowane ulice Wrocławia. Do oceny bardzo dobrej brakuje tylko bardziej miękkich foteli.

Dopełnieniem jest naprawdę niezły układ kierowniczy. Oczywiście, do poziomu znanego z BMW Koreańczyków dzielą lata świetlne, jednak mówienie, że i20 prowadzi się źle, czy też przeciętnie, jest niedocenianiem. Jak już wspomniałem, przede wszystkim układ kierowniczy pracuje w każdych warunkach z odpowiednim oporem, a do tego jest w miarę precyzyjny. Z kolei podczas miejskich manewrów jest dość zwrotny, a wspomaganie na tyle silne, żeby nie sprawiało problemów manewrowanie w ciasnych uliczkach i wciskanie się w niewielkie miejsca parkingowe.

Także na hamulce nie powinniśmy narzekać. 39 metrów ze 100 km/h to wynik, jaki parę lat temu osiągały samochody klasy średniej i wyższej. Fakt, że obecnie to już jest norma, ale wciąż nie przynosi to Hyundaiowi ujmy na honorze.

Kosztorys
Testowane i20, w wersji Comfort wyciągnie nam z kieszeni 48 800 zł (i jeszcze 1500 zł za lakier metaliczny). Nie powiem, żeby było to specjalnie mało, jednak mając w perspektywie na przykład Mazdę 2 - jest nieźle. Zwłaszcza że Hyundai od niedawna ma dodatkowy atut. W najnowszych, zaostrzonych testach Euro-NCAP zdobył 5 gwiazdek i bardzo wysokie oceny procentowe. W klasie małych samochodów jest w tym momencie w czołówce najbezpieczniejszych aut. Za to należą się duże pochwały.

Nieco mniejsze, za zestawienie wyposażenia. Co prawda najważniejsze rzeczy, takie jak sześć poduszek powietrznych (w każdej wersji wyposażenia), ESP, aktywne zagłówki, klimatyzacja czy radio są, więc resztę można uznać za czepianie się szczegółów, ale moim zdaniem to są takie nic nie dające oszczędności, których brak mógłby przyciągnąć niezdecydowanych klientów, którzy jeszcze nie są w stanie zaufać koreańskiej marce.

Tak czy inaczej, i20 to samochód, który może nie jest w stanie powalić na kolana, ale jest solidny, nieźle wyposażony (zwłaszcza w zakresie bezpieczeństwa), jeździ całkiem sympatycznie. Do pełni szczęścia brakuje nieco poprawy jakości oraz mniejszego apetytu na paliwo. Jeśli komuś to nie przeszkadza, a samochód chce traktować jako solidny środek transportu, to szczerze polecam i20 - nie tylko do miasta.