Mazda 5 1.6 MZ-CD Exclusive Plus

Druga generacja Mazdy 5 to nowa broń producenta z Hiroszimy w klasie rodzinnych minivanów. Pojazd został całkiem nieźle przyjęty przez rynek, ale nie posiadał do tej pory silnika diesla, który jest najpopularniejszym wyborem w segmencie. Już jest. Czy cała rodzina będzie zadowolona?

Zwolennicy aut japońskich, posiadający liczne rodziny, nie mają wcale łatwego życia, jeśli chodzi o znalezienie odpowiedniego środka transportu. Honda nie oferuje w Polsce modelu Oddysey. Stricte rodzinnego auta nie posiada w ofercie także Nissan. Tego typu pojazdu próżno szukać też u Mitsubishi, czy Suzuki. Oczywiście można próbować zastąpić je różnymi crossoverami, ale typowo rodzinnego vana nie ma. Pozostaje tylko Toyota z modelem Verso. Jesienią ubiegłego roku przybył jej oraz europejskim odpowiednikom groźny konkurent w postaci najnowszej odsłony Mazdy 5.

Bez niego ani rusz
Na Starym Kontynencie blisko 3/4 klientów wybiera wszelkiego rodzaju minivany z turbodieslami pod maską. Mazda musiała więc szybko nadrobić zaległości i dodać do oferty jednostkę wysokoprężną. Stało się tak na początku 2011 roku, czyli po kilku miesiącach od rozpoczęcia sprzedaży. Wtedy do dwóch wersji silników zasilanych benzyną (1.8/115 i 2.0/150 KM) dołączył nowy, dieslowski o pojemności 1,6 l, który wcześniej trafił już do gamy Mazdy 3.

Mały motor posiada blok ze stopu aluminium, rozrząd z ośmioma zaworami i jednym wałkiem oraz układ wtrysku bezpośredniego Common Rail z wtryskiwaczami piezoelektrycznymi. Wyposażony został także w bezobsługowy filtr cząstek stałych DPF.

W porównaniu do pierwszej generacji modelu z dwulitrową jednostką wysokoprężną standard power, następca jest o 5 KM mocniejszy, a w dodatku dużo lżejszy. 1.6 MZ-CD z nową, ręczną skrzynią biegów waży do 120 kg mniej niż poprzedni odpowiednik. Jednak czy 115 KM to nadal nie za mała wartość do napędzania 1,5-tonowego pojazdu? Przekonajmy się.

Uruchamiamy silnik i od razu dostrzegamy jego wysoką kulturę pracy. Powoli wyjeżdżamy z parkingu, doceniając skrzynię biegów, której krótki lewarek o równie krótkich drogach prowadzenia, jest zawsze pod ręką. Przekładnia pozwala na precyzyjne i bardzo pewne zmienianie wszystkich sześciu przełożeń. Niektórzy producenci mogliby się od Mazdy w na tym polu sporo nauczyć.

A co z silnikiem? W mieście miłe zaskoczenie. Wrażenia są jak najbardziej pozytywne. Samochód żwawo przyśpiesza i nie daje po sobie poznać, że na papierze jego "sprint" do setki wynosi blisko 14 s. Jest to zasługą dużej elastyczności jednostki napędowej, która generuje 270 Nm maksymalnego momentu obrotowego, dostępnego w szerokim zakresie 1750-2500 obr./min., za co odpowiada m.in. turbosprężarka o zmiennej geometrii VGT.

No dobrze
Powiecie przecież, że to nie jest samochód do miasta, a w długie trasy na wakacje z całą rodziną i masą bagażu. Też tak uważamy, dlatego od razu postanowiliśmy opuścić zakorkowaną Warszawę i sprawdzić możliwości wysokoprężnej "piątki" poza miastem. I tutaj już nasze przypuszczenia się potwierdziły. Przy prędkościach autostradowych silnikowi po prostu brakuje mocy i sprawne wyprzedzanie obciążonym samochodem nie jest już takie gładkie i przyjemne. Nie oznacza to oczywiście, że Mazda 5 1.6 MZ-CD jest zawalidrogą. Do w miarę sprawnego poruszania się, ta jednostka napędowa wystarczy, jednak bardziej dynamiczni ojcowie nie będą zachwyceni, również z hamulców.

W zamian za płynną jazdę, turbodiesel odwdzięcza się niskim apetytem na paliwo. Niestety, deklaracje producenta można włożyć między bajki i zostawić specom od ecodrivingu, ale i tak jest bardzo dobrze. W trasie osoby z lekką nogą mogą osiągnąć spalanie rzędu 6 litrów na "setkę". Przy aucie o tych gabarytach, to z całą pewnością niezły wynik. Dynamiczniejsi kierowcy, lubiący dużo szybciej zmieniający się krajobraz, powinni spodziewać się wyniku o litr większego. Z kolei przy intensywnym ruchu miejskim należy liczyć się z tym, że z 60-litrowego baku ubędzie mniej więcej 9 litrów na każde przejechane 100 km. Nasze średnie zużycie wyniosło 7,5 l ON/100 km.

Do komfortowego, spokojniejszego podróżowania zachęca także stosunkowo miękko zestrojone zawieszenie minivana, które skutecznie wybiera nawet bardzo duże niedoskonałości nawierzchni po której się poruszamy. Resorowaniu nie towarzyszą żadne niemiłe dźwięki. Trzeba tylko przyzwyczaić się, że nieobciążone auto potrafi pobujać. Nie zaburza to jednak kontroli nad pojazdem i przewidywalności prowadzenia. Rodzinne auto jak znalazł.

Przejdźmy teraz do wyglądu nowej "piątki", przecież samochody kupuje się w znacznym stopniu oczami. Napisano już o tym wiele, ale wspomnijmy jeszcze raz. Przełom w designie Mazdy nastąpił w 2002 roku za sprawą modelu 6. Od tej pory auta producenta są nie tylko mało awaryjne, ale także miłe dla oka. Podobnie jest z nową odsłoną kompaktowego minivana.

Linia boczna...
...to od niej warto zacząć w przypadku tego samochodu, stała się jego cechą charakterystyczną, unikalną w klasie. Mazda podkreśla, że motyw ten oparto na kształcie jaki tworzy się podczas podmuchu wiatru na powierzchni wody. Cóż za piękne porównanie. Oryginalna linia w kształcie fali wywołanej przez podmuch wiatru stała się zatem płynnym połączeniem przodu, przypominającego trochę "napompowaną" "trójkę" i potężnego tyłu z poziomymi, mocno zachodzącymi na boki lampami i ukrytymi słupkami D, co odpowiada ogólnej koncepcji projektowej o nazwie Nagare (przepływ). W ten sposób sprytnie też zakamuflowano prowadnice drzwi, wkomponowując je do całego motywu.

Będąc przy powierzchni bocznej, należy wspomnieć o parze, dużych odsuwanych drzwi, które Mazda stosuje już od pierwszej generacji "piątki". Genialne rozwiązanie w tego typu pojazdach. Dzięki niemu bez problemu zaparkujemy na ciasnym parkingu i dostaniemy się do tylnej części kabiny bez obijania sąsiadów. To ważne, ponieważ wrzeszcząca pociecha nie rozumie, że rodzic musi uważać. Szkoda tylko, że w wersji z dieslem nie ma możliwości ich elektrycznego otwierania, a w przypadku "benzyny" opcja ta występuje tylko w najbogatszej odmianie Sport.

Znam jednak takich, którym powierzchnia boczna rodzinnej Mazdy nie przypadnie do gustu. I nie chodzi tu wcale o aspekt wizualny. To blacharze, będący zdania, że wszystko da się wyklepać. Ale chyba nie widzieli tego! Drzwi Mazdy 5. Takich szlaczków nie da się odtworzyć chałupniczo. Trzeba po prostu kupić nową sztukę.

Wnętrze...
...utrzymane jest w japońskim stylu - panuje zatem wszechobecna czerń, ozdobiona kilkoma srebrnymi wstawkami. To wielu osobom przypadnie do gustu, ale jakość wykonania już nie do końca. W kabinie są całe połacie kiepskich, twardych plastików, które przy bliższym kontakcie robią słabe wrażenie. Ich spasowanie jest bez zarzutu, ale pewien niesmak pozostaje, zważywszy, że auto kosztuje ponad 100 tysięcy złotych. Najsłabiej wykończone są drzwi, które szybko się rysują.

W "piątce" łatwo znajdziemy odpowiednią dla nas pozycję za kierownicą, dzięki jej regulacji w dwóch płaszczyznach. Pomaga w tym także mnogość ustawień fotela kierowcy, który jest miękki i komfortowy. Zarówno ten, jak i pasażera z przodu oraz dwa skrajne w drugim rzędzie, posiadają wygodne, ruchome podłokietniki.

Obsługa wszystkich urządzeń jest banalnie prosta. Poziomy wyświetlacz informacyjny umieszczono tradycyjnie dla Mazdy w górnej części deski rozdzielczej. Nie trzeba zbytnio odwracać uwagi od drogi. Może jednak sprawiać wrażenie przeładowanego. Jego podświetlenie, jak i wszystkich przycisków, jest w kolorze ciemnopomarańczowym. Dobrze, że zegary posiadają jasny odcień, milszy dla oka podczas nocnej jazdy. Cieszy także dobrze wyciszona kabina.

Siedem
Siódemka uważana jest za liczbę mistyczną i szczęśliwą. Ale chyba nikt nie lubi być uszczęśliwiany na siłę. Atut Mazdy może okazać się w pewnych przypadkach jej wadą. Pewnie już domyślacie się o co chodzi. O dodatkowe, dwa rozkładane fotele w bagażniku. Przecież nie każdy chce i potrzebuje mieć auto 7-miejscowe, w dodatku tracąc na tym ponad 100 litrów pojemności przestrzeni bagażowej. Mazda oferuje co prawda wariant z 5 siedzeniami, ale tylko w podstawowej wersji Comfort ze 115-konnym silnikiem benzynowym 1.8.

Dużym plusem auta jest za to ilość miejsca w kabinie. Druga generacja modelu urosła w stosunku do poprzednika o równe 8 cm i oferuje jedną z największych przestrzeni na nogi w drugim i trzecim rzędzie siedzeń. Oparcia tylnych foteli, które posiadają system ISOFix, są regulowane w zakresie 50 stopni i przesuwane o 270 mm. W tak dużym aucie nie zdecydowano się na umieszczenie dodatkowych nawiewów poza tymi na desce rozdzielczej i pod przednimi siedzeniami. O dziwo, wnętrze bardzo szybko się nagrzewało i schładzało, ale podczas testu nie występowały upały.

Ważnym czynnikiem w przypadku minivana jest bez wątpienia możliwość konfiguracji przestrzeni w kabinie w zależności od potrzeb. Mazda 5 może w krótkim czasie stać się mikrobusem lub autem dostawczym z płaską podłogą bagażnika. W przypadku wariantu 7-osobowego kufer może pomieścić symboliczne 112 litrów bagażu, a przy 5-osobowym 426 litrów. Niezbyt wiele. Po złożeniu dwóch tylnych rzędów foteli uzyskujemy już pokaźną przestrzeń 857 litrów licząc do linii okien, a do dachu 1485 litrów.

Siedzenia drugiego rzędu zostały wyposażone w sprytny system Karakuri. Już wyjaśniamy o co chodzi. Po złożeniu do przodu siedziska lewego siedzenia można potraktować jego miejsce albo jako dodatkowy schowek o pojemności 6,3 l, albo zmieścić tam poduszkę środkowego siedzenia. Wtedy po rozłożeniu oparcia środkowego fotela tworzy się wygodny podłokietnik. Można go zastąpić także rozkładanym, praktycznym pojemnikiem schowanym w analogicznym miejscu pod siedziskiem prawego fotela, w którym możemy umieścić np. dużą butelkę z napojem.

Bardzo szybko możemy również zaaranżować sobie środkowe przejście do trzeciego rzędu, odwracając środkowe oparcie. Jednak dostęp przez odchylenie oparcia jednego z foteli w drugim rzędzie jest dużo wygodniejsze. Możliwe, że to wszystko brzmi skomplikowanie, ale w praktyce jest na prawdę bezproblemowe i intuicyjne. W kabinie nie zabrakło oczywiście również przydatnych stolików w oparciach przednich foteli oraz licznych uchwytów na kubki dla osób w każdym rzędzie. Podsumowując, brawo za pomysłowość.

Kupując...
...duży samochód należy przygotować się na odpowiednio wysokie ceny. Te Mazdy plasują się w średniej klasowej. Za 7-miejscowego minivana napędzanego jednostką wysokoprężną należy zapłacić w salonie, po doliczeniu opcjonalnego lakieru metalizowanego, ponad 105,5 tys. zł. Tyle kosztuje najbogatsza wersja z dieslem o nazwie Exclusive Plus. Podstawowa odmiana Exclusive zaczyna się od 98 700 zł. W standardzie otrzymujemy naprawdę dużo, m.in.: 6 poduszek powietrznych, ABS, system kontroli trakcji TCS oraz dynamiczną kontrolę stabilności DSC, elektrycznie regulowane wszystkie szyby i lusterka, centralny zamek z pilotem, radio CD z MP3 i 6 głośnikami, automatyczną klimatyzację, komputer pokładowy, tempomat, podgrzewane przednie fotele, skórzaną, wielofunkcyjną kierownicę i gałkę dźwigni zmiany biegów, reflektory przeciwmgielne oraz 16-calowe felgi aluminiowe.

Testowany egzemplarz posiadał ponadto: reflektory ksenonowe, przyciemniane szyby, czujniki deszczu i zmierzchu, a także czujniki parkowania z tyłu. Jeśli ciągle nam mało, to musimy zrezygnować z diesla i wybrać benzynową odmianę Sport. W naszym przypadku niemożliwe jest także domówienie opcjonalnego systemu nawigacji TomTom z dotykowym ekranem o przekątnej 5,8 cala. Taka sytuacja jest typowa dla japońskich producentów. Oferują oni poszczególne wersje wyposażeniowe bez możliwości dokupowania dodatków z bogatej listy akcesoriów.

Zbliżając się do podsumowania, Mazda 5 to świetny samochód dla osób potrzebujących dużego, funkcjonalnego auta z możliwością przewiezienia nawet 7 osób na pokładzie. Nowoczesny silnik diesla powinien zagwarantować większe zainteresowanie modelem. Rodzina na pewno będzie zadowolona. A co z kierowcą? Wysokoprężna jednostka napędowa nie jest wprawdzie królem dynamiki, ale do sprawnego przemieszczania się i do charakteru minivana w zupełności wystarczy, zużywając przy tym niewygórowane ilości paliwa.

Jeśli przymkniemy oko na stosunkowo słabe osiągi i brak możliwości indywidualnej konfiguracji pojazdu, rodzinna Mazda przekona nas nieopatrzoną, oryginalną linią, przemyślanymi rozwiązaniami oraz japońskim stylem. Czy europejscy konkurenci i jeden rodzynek z Dalekiego Wschodu odeprą atak nowej "piątki"? Na to pytanie, jak zawsze, najlepszej odpowiedzi udzielą sami klienci.