Skoda Superb 1.4 TSI Ambition

Nowe Skody od kilku lat przechodzą rewolucję. Czesi mogą być dumni ze swojego przemysłu motoryzacyjnego. Superb jest najlepszym dowodem na to, że limuzyny nie są tylko domeną niemieckiej klasy premium. Tylko czy z ważącą prawie 1,5 tony limuzyną poradzi sobie skromny silnik 1.4 TSI?

Mało kto wie, że historia Skody Superb sięga czasów sprzed II wojny światowej. Pierwsza Skoda 640 Superb była napędzana 6-cylindrowym silnikiem o pojemności 2,5 litra i mocy 55 KM. Ostatnia historyczna Superb zjechała z taśm produkcyjnych w 1949 roku. Do pomysłu przestronnej limuzyny Czesi powrócili w 2001 roku, już pod rządami Volkswagena. Superba pierwszej generacji zbudowano na płycie podłogowej Passata B5. Dla wielu osób był to Volkswagen dla ubogich.

Zakładana roczna sprzedaż na poziomie 40 tysięcy sztuk rocznie okazała się nierealna. Uzyskany wynik 20 tysięcy egzemplarzy uznano w Czechach za niezbyt satysfakcjonujący i nawet planowano zakończenie produkcji Superbów. Na szczęście tak się nie stało. Po siedmiu latach na rynek wprowadzono całkowicie nowego Superba, który niemal w niczym nie przypomina swojego poprzednika. Już nikt nigdy nie nazwie go bękartem Passata. Czy drogie marki premium mają się czego bać ze strony czeskiej Skody?

Bentley z Czech
Rewolucja. Tak najprościej można by podsumować stylizację nowego Superba. Z poprzednikiem nie łączy go już nic. I dobrze, teraz czeska limuzyna nie kojarzy się tak bardzo z Octavią i poprzednim Passatem. Nowa Skoda jest dostojna, nie rzuca się w oczy. To podobnie jak szwedzkie Volvo - przedstawicielka gatunku dyskretnie eleganckich. Ma jedną zasadniczą zaletę albo wadę, jak kto woli. Ludzie nie oglądają się za czymś, co ma znaczek Skody na masce. Idealne rozwiązanie dla osób, które nie lubią się afiszować. Skody nie pokażą na pierwszej stronie tabloidu. Nawet najmocniejszy, 260-konny Superb różni się od swoich zwykłych wersji tylko czterema końcówkami układu wydechowego oraz oznaczeniami "4x4" i "V6". Przeciętny paparazzi nie odróżni jej od testowanej przez nas wersji z silnikiem 1.4 TSI. Skoda idealnie sprawdziłaby się jako służbowa limuzyna dla prezesów i dyrektorów spółek państwowych.

Superb prezentuje się wyjątkowo oryginalnie. Nie widać w nim wpływu ani komunistycznej myśli czechosłowackiej, ani kapitalistycznego Volkswagena. Od czasów Roomstera Czesi tworzą samochody, które pozytywnie wyróżniają się designem. Mam jedynie zastrzeżenia do nijakich tylnych świateł, które nie nadążają za duchem czasu agresywnego przodu. Tutaj Skodę wyróżniają adaptacyjne, biksenonowe reflektory AFS z funkcją doświetlania zakrętów, którymi nie może się pochwalić żaden Volkswagen.

Patrząc na czeską limuzynę z tyłu odnoszę wrażenie, że ta napompowana do granic możliwości część samochodu została przeklejona z innego, dużo brzydszego auta. Pamiętaj, że zamawiając nowego Superba koniecznie bierz do niego co najmniej 17-calowe felgi ze stopów lekkich - ta sylwetka jest zbyt masywna na skromne "szesnastki". Na tak małych kołach wygląda bardziej jak wózek sklepowy niż jak limuzyna. Niektórzy dziennikarze motoryzacyjni dopatrywali się inspiracji dla Skody Superb nawet w Bentleyu Continentalu Flying Spur, a wszystko przez szeroki tylny słupek i wydłużoną, potężną sylwetkę. Co prawda do brytyjskiej limuzyny Skodzie nieco brakuje, ale za to jest dłuższa niż Lexus GS i Audi A6! Imponujące rozmiary 4838/1817/1462 mm przekładają się na jeszcze bardziej imponującą przestrzeń w środku.

Transformers
"Gdzie oni to wszystko zmieścili?", takie pytanie zadałem sobie wsiadając do Skody Superb. W tej klasie nawet niemieckie auta wypadają przy Skodzie blado. Nawet Audi A6 i BMW 5 nie mogą pochwalić się taką ilością miejsca dla pasażerów z tyłu. Wiecie, gdzie ostatnio mogłem tak daleko wyciągnąć nogi? W największej limuzynie Lexusa, czyli LS. Z tyłu podróżuje się iście po królewsku. W testowanej przez nas wersji Ambition tylko zwykła welurowa tapicerka zdradza, że nie mamy do czynienia z autem za ponad 200 tysięcy złotych. Wystarczy jednak zamówić odmianę Elegance z wnętrzem Glamour, aby poczuć się jak w luksusowej limuzynie. Z przodu powinien siedzieć szofer. Nazwijcie mnie heretykiem, ale i tak będę twierdził, że nowego Superba powinien prowadzić szofer, bo w nowej Skodzie, podobnie jak w LS-ie, najwygodniej podróżuje się z tyłu.

Z Superbem jest tylko jeden problem - określenie typu nadwozia. Teoretycznie to liftback z możliwością przeistoczenia w sedana. Winowajcą takiego stanu rzeczy jest nowoczesny system zmiennego otwierania pokrywy bagażnika TwinDoor, który wygrał konkurs motoryzacyjny na "Techniczną Innowację Roku". To bardzo przemyślane rozwiązanie pozwala dzięki jednemu przyciskowi zmieniać sedana w liftbacka i odwrotnie. Proste i genialne. Sam bagażnik kryje ilość miejsca godną samochodu dostawczego. Prawie 570 litrów przestrzeni do zagospodarowania to więcej niż wystarczająco. Zmieścisz tutaj całą rodzinę! Problem może być tylko z dolną krawędzią bagażnika, którą niestety umieszczono nieco zbyt wysoko, co utrudnia pakowanie dużych i ciężkich rzeczy.

Rozglądając się po wnętrzu dochodzę do wniosku, że Superb nie wygląda wcale jak Skoda! Mięsista, trójramienna kierownica, obszyta przyjemną w dotyku skórą, miękkie materiały, wielofunkcyjny dotykowy wyświetlacz multimediów, mnóstwo chromowanych obwódek. Superb wyraźnie odcina się od tańszych modeli czeskiej marki. Wszystko jest tutaj zaprojektowane z myślą o komforcie i ergonomii. No, może poza zbyt szerokimi fotelami z przodu, w których drobne osoby się po prostu topią. Dla dużych facetów z nadwagą, takich jak ja, są idealne. W poprzedniej Octavii miałem wrażenie, jakbym siedział w aucie o 10 lat starszym, w nowym Superbie czuje się jak w samochodzie, który został wyprodukowany w tym roku.

Mały, ale mocny
Silnik benzynowy 1.4 w nowej Skodzie Superb brzmi jak żart. Wcale nie! Downsizing, czyli zaniżanie pojemności motorów bez utraty mocy to dzisiejsza rzeczywistość. Zazwyczaj większą moc producenci osiągają poprzez zastosowanie turbosprężarki albo kompresora. Jaka jest między tymi rozwiązaniami różnica? Jeden odzyskuje energię ze spalin, drugi wykorzystuje moc silnika. W przypadku tego motoru TSI zdecydowano się na turbosprężarkę. Dlaczego grupa Volkswagena inwestuje w wyżyłowane, małolitrażowe motory? Argumentów przemawiających za taką polityką koncernów motoryzacyjnych jest sporo. Weźmy na przykład ekologię. Małe silniki emitują mniej szkodliwych substancji do atmosfery i zapewniają mniejsze spalanie.

A jak wygląda praktyka? Producent zapewnia, że w Superbie w mieście nie powinniśmy zużyć więcej niż 9,5 l/100 km. W cyklu mieszanym ta wartość powinna wynieść 6,8 l/100 km. To mniej niż większość jednostek benzynowych osiągających moc 120-130 KM. Mimo wszystko silniki 2.0 TDI ciągle wypadają przy małych TSI dużo lepiej. I to prawdopodobnie na motory diesla skusi się większość potencjalnych klientów Skody.

Jak się jeździ z małym turbodoładowanym silnikiem w dużej limuzynie? Superb w tej wersji nie jest demonem prędkości. Potrzebne będzie odpowiednie nastawienie, przyda się płyta z ulubioną chill-outową muzyką. Może być ambient ze śpiewem humbaków i delfinów. Wciskając pedał gazu do oporu i odpowiednio szybko machając lewarkiem 6-biegowej skrzyni manualnej można rozpędzić się do 100 km/h w 10,5 s. Maksymalny moment obrotowy 200 Nm dostępny od 1500 obr./min. sprawia, że wyprzedzanie zawalidróg nie jest problemem. Wszystko odbywa się w sposób charakterystyczny dla doładowanych jednostek benzynowych. Obroty, obroty i jeszcze raz obroty.

1.4 TSI z powodzeniem zastępuje przestarzały 1.6 FSI. Warto wspomnieć, że silnik Volkswagenowski 1.4 TSI w wersji Twincharger, czyli z podwójnym doładowaniem w postaci turbiny i kompresora wygrał konkurs International Engine of the Year 2009.

Czeska przednionapędowa limuzyna powinna mieć jeden priorytet - komfort. Zestrojenie amortyzatorów to kompromis między twardą stabilnością a miękkim wybieraniem dziur. W rezultacie Superb zgrabnie pokonuje nierówności polskich dróg, a wielowahaczowe zawieszenie tylne pozwala na odrobinę szaleństwa w zakrętach. Zarzuty mam jedynie do niezbyt precyzyjnego układu kierowniczego, którego trudno jest wyczuć przy szybkich ruchach kierownicą. Zdecydowanie nie polecam do mocniejszych wersji silnikowych opcjonalnego sportowego zawieszenia, które zamienia dostojną limuzynę w trzęsącą się galaretkę.

Dobra alternatywa
Skoda Superb sama dla siebie jest segmentem rynku motoryzacyjnego. Ta niedroga limuzyna w swoich najbogatszych wersjach może konkurować z dużo droższymi autami klasy premium. Ba! Pod niektórymi względami je przewyższa! Superb przez ostatnie siedem lat z obiecującego młodzika przeistoczył się w pełnoprawną limuzynę klasy E. W konfiguracji z najmocniejszym 2.0 TDI i automatyczną skrzynią DSG to samochód, który da Ci wiele satysfakcji z użytkowania.

Do tego wszystkiego ceny nowego Superba z silnikiem 1.4 TSI zaczynają się od 80 tysięcy złotych! Dorzuć do tego 60 tysięcy, a otrzymasz bardzo dobrze wyposażoną wersję z silnikiem 2.0 TDI 170 KM i skrzynią DSG. Szkoda tylko, że w Skodzie nie ma alternatywy dla 3,6-litrowego silnika benzynowego w postaci mocnego trzylitrowego diesla. Mimo wszystko Superb to pewny kandydat na bestseller. Jeśli nie przeszkadza Ci czeski znaczek na masce, to już powinieneś być w drodze do salonu Skody.