Citroen Grand C4 Picasso 2.0 BlueHDi Exclusive AT

Kolejny samochód, który w 100 procentach spełnia rolę, którą mu dano. To nie zwiastuje nic ciekawego. Z drugiej strony, mało który produkt będzie tak dopracowany w swojej funkcji i nie ma znaczących uchybień. A Citroen Grand C4 Picasso powoduje, że aż chce się mieć dużą rodzinę.

Na razie wciąż oglądam się za samochodami szybkimi, twardymi i ciasnymi. Ale w przyszłości pewnie trzeba będzie zmienić zainteresowania i do życia podejść bardziej praktycznie. Potrzebny będzie samochód przestronny, pojemny, nieutrudniający życia i niewymagający od kierowcy dużego zaangażowania. Ma być też dynamiczny, oszczędny i przy tym komfortowy. Większość vanów na rynku nie spełnia któregoś z tych punktów. Scenic wcale nie jest duży, Grand C-MAX ma nieco za twarde zawieszenie, podobnie jak Touran. Zafira jest całkiem w porządku, ale obsługa jest zbyt skomplikowana, a samochód wcale nie jest aż tak oszczędny. Tymczasem na rynku, po zupełnie kosmicznym C4 Picasso, pojawiła się wersja Grand, dłuższa, z możliwością zabrania dodatkowych dwóch pasażerów (za dopłatą) i z nowymi jednostkami silnikowymi.

Nie dla każdego, ale...
Powiedzmy to sobie od razu. Grand C4 Picasso w tej wersji wyposażenia nie będzie hitem sprzedaży. Choćby polityka prorodzinna rządu była nie wiem jak udana, to "becikowe" nie wystarczy na wyłożenie 150 tysięcy złotych na ten samochód. Fakt, wóz jest wyposażony we wszystko, co potrzebne do szczęścia. I moim skromnym zdaniem, wszystko to nadaje mu takiego charakteru, jakiego oczekuję od samochodu rodzinnego. Nie zmienia to faktu, że cenowo nie jest specjalnie atrakcyjny, choć Citroen nas przyzwyczaił, że promocje i rabaty są dość spore. Z drugiej strony, konkurencja wcale nie wychodzi lepiej. Najbliższa Grand C4 Picasso, w moim mniemaniu, jest Zafira Tourer. Wersja 2.0 CDTI Cosmo o mocy 165 KM kosztuje wg konfiguratora o 3500 zł więcej - 153 800 zł. Przy czym, co prawda ma adaptacyjny tempomat (niedostępny w Citroenie), ale nie posiada ekranów w zagłówkach przednich foteli, czy systemu kamer (a tylko kamerę cofania). Grand C-Maxa 2.0 TDCI Powershift Ford wycenił na 152 200 zł w zbliżonej konfiguracji (brak systemu kamer, "lepszego" audio, czy systemu multimedialnego. Także, jak widać, najmocniejszy diesel z automatyczną skrzynią i wyposażony we wszystko, co może się przydać, nigdy nie będzie okazją. Warto więc pomyśleć, czy jest za co tyle zapłacić.

Przestrzeń i komfort
Nie ma, co się oszukiwać, czasem nawet w trakcie samotnych, codziennych podróży do pracy potrzebujemy spokoju i całkowitego relaksu. Pomogą tutaj obszerne fotele, z funkcją ogrzewania i z masażem, pokryte skórzaną tapicerką. Mają niezłe trzymanie boczne, ale przede wszystkim, pozwalają na dopasowanie sobie takiej pozycji, że nasze nogi i plecy nie będą czuły zmęczenia zarówno po półgodzinnym staniu w korku, jak i po ponad tysiąckilometrowej trasie autostradą. Brawo! Jeśli będziecie mieli towarzysza podróży obok siebie, będzie jeszcze szczęśliwszy - tutaj elektrycznie spod fotela podnosi się podnóżek. Pesymiści będą widzieli tu fotel dentystyczny, cała reszta - bardzo udaną próbę wstawienia leżaka do Grand Picasso. Oczywiście każdy z foteli ma indywidualny podłokietnik, co uważam za jeden z najlepszych patentów na wspólne i wygodne podróżowanie.

Nie samym fotelem człowiek jednak żyje, choć jakby Citroen oferował taki w dziale akcesoriów, to chętnie bym sobie taki w domu sprawił.

To, co tak naprawdę jest rodzinie potrzebne, to przestrzeń. A tej w "Grandzie" nie brakuje. Chyba, że jesteście pasażerami ostatniego rzędu siedzeń. Tak po prawdzie, w tej klasie aut nie ma szans na samochód, w którym ktokolwiek powyżej 10. roku życia będzie się na tych miejscach czuł komfortowo. Także, jeśli nie odwozicie do przedszkola dzieci wszystkich sąsiadów, możecie oszczędzić 2000 zł i cieszyć się gigantycznym bagażnikiem. Jeśli jednak potrzebujecie mieć samochód zarejestrowany na siódemkę i liczycie na ministerialną Kartę Dużej Rodziny, to Citroen daje radę, choć nie jest pozbawiony typowych wad. Poza tą, o której już wspomniałem, bagażnik kurczy się do niecałych 200 litrów przy komplecie pasażerów. Przy złożonych tylnych dwóch fotelach, do dyspozycji jest potężne 645 litrów powierzchni - płaskiej, równej i ustawnej. I, co wzbudza każdorazowo mój zachwyt, bagażnik ma rewelacyjnie niski próg załadunku. I to mimo zastosowania koła zapasowego oraz chowających się w podłodze siedzeń. Brawo! Kufer kończy się elektrycznie otwieraną (w standardzie) klapą. Rozwiązanie to budzi we mnie jak zwykle ambiwalentne uczucia. Bo o ile komfort "jednoklikowego" otwierania jest niezaprzeczalny, to jak zwykle tempo zamykania woła o pomstę do nieba. Co, kto lubi.

W tylnej części do pełni szczęścia brakuje chyba tylko przesuwanych drzwi. Jeśli chodzi o dostęp do wnętrza, jest jednak naprawdę dobrze. A i samej przestrzeni nie będzie brakować. To, co jest tak typowe w segmencie (mam złudne wrażenie, że trapi to również mniejszą wersję Picasso, ale to może być tylko złudzenie), to wąskie pojedyncze fotele, które nie zapewniają komfortu w zestawie - dwa foteliki + mama/tata/opiekunka po środku. Cudów nie ma się co spodziewać, ale jest nieźle. Na dodatek na nogi i nad głową jest bardzo przyzwoicie pod względem przestrzeni. Wrażenie to potęguje dodatkowo szklany dach rozciągający się w zasadzie na całej długości samochodu (oczywiście z elektrycznie zasuwaną roletą).

O przyjemność dla drugiego rzędu siedzeń, poza samymi wygodnymi fotelami z regulacją, dbają rolety bocznych szyb oraz stoliki z własnym punktowym oświetleniem do czytania. Takie proste, a takie fajne. Ale to nie koniec. Choć mogłoby się wydawać, że samochód odkrył już przed nami wszystkie swoje tajemnice, to jednak Citroen przygotował w zanadrzu coś jeszcze. Gdy w schowku znalazłem dwie pary bezprzewodowych słuchawek, a w tylnej części gniazda Audio-Video, wydało mi się naturalnym, że służą do odseparowania się od otoczenia, ewentualnie puszczenia filmu na jednym z dwóch ekranów w przedniej części nadwozia. Okazało się, że nie. I znów prosty, banalny i tani patent, a jednak niespotykany nawet w droższych samochodach: z tylnej części zagłówków ściąga się pokrowiec, pod którym znajdują się dwa ekrany systemu rozrywkowego (5000 zł), które współpracują ze wspomnianymi gniazdami i "nausznikami". Ale niestety, nie ma róży bez kolców. W sposób wyjątkowo głupi francuscy inżynierowie zaprzepaścili sposób na to, żebym nie miał, do czego się przyczepić. Są ekrany, są gniazda, ale nie ma odtwarzacza. Odtwarzacz zamontowany w schowku przed pasażerem nie przenosi materiału na tylne ekrany. Innymi słowy, trzeba przynieść własne DVD, albo konsolę, jeśli się chce coś obejrzeć. Rozumiem, mieć możliwość rozbudowy, ale zapłacić pięć tysięcy za dwa ekrany? Troszkę przesada.

Z przodu również są dwa ekrany, tylko w innej konfiguracji i nieprzykryte fikuśnym pokrowczykiem. Za to z identycznymi możliwościami jak w modelu bez przedrostka Grand. Z tymi samymi zaletami: są jasne, czytelne, potrafią pokazywać dużo informacji oraz zmieniać się w zależności od upodobań; a także z tymi samymi wadami: skomplikowaną obsługą, brakiem możliwości wyświetlenia nawigacji wyłącznie na górnym ekranie (tylko oba, albo dolny), czy brakiem jakiejkolwiek możliwości sterowania klimatyzacją bez konieczności otwierania jej menu. Jak można łatwo się domyślić, nie da się jednocześnie patrzeć na mapę oraz regulować ustawień klimatycznych.

Pod względem ergonomii - to, co jest do znalezienia w menu, mogłoby być łatwiej dostępne, tak jak na przykład obraz z kamer "360 stopni". To, co jest sterowane przyciskami, jest proste w działaniu. Wiele rzeczy możemy zrobić nie odrywając rąk od kierownicy. Nie będzie też problemu z czytelnością górnego ekranu. Niezależnie od wybranego motywu, zegary na środku będą widoczne, wyraźne i będą nas na bieżąco informować o wszystkim.

Miejsca z przodu jest sporo. Poza obszernymi fotelami jest jeszcze miejsce na solidny, głęboki schowek na środku. Ale między nim, a konsolą środkową, jest wolna przestrzeń. Dobrze widzicie. Drążek zmiany biegów automatycznej przekładni powędrował na kolumnę kierownicy. Jak w starych amerykańskich (i nie tylko) krążownikach. Przy automacie to jedno z najfajniejszych rozwiązań, nie wiem, czemu tak rzadko stosowane w Europie. W końcu pozwala na uzyskanie dodatkowej przestrzeni, a w nieabsorbującym kierowcy vanie to najważniejsze.

Jeszcze rzut oka na jakość. Od zawsze byłem fanem wnętrz, które da się spersonalizować, ubarwić, względnie zamówić to "jasne". W testowanym Picasso jest szaro-czarno-ciemnoszare, ze srebrnymi akcentami. Teoretycznie nie ma nic gorszego, ale w Citroenie jakoś to nie przeszkadza. Materiały są świetne, nie widać większych oszczędności (może wspomniana "wajcha" zmiany biegów jest nieco zbyt plastikowa), a obcowanie z francuskim vanem to sama przyjemność. Może i na górze deski produktu z koncernu VAG mają bardziej miękki plastik, ale kombinacja kilku faktur, materiałów i wykończeń u Francuzów jest o niebo lepsza.

Pełna moc i nauka na błędach
Najbogatsza wersja i największy silnik. W przypadku Citroena oznacza to dwulitrowe HDi o mocy 150 KM. I właśnie dzięki temu samochód robi tak dobre wrażenie. 1.6 e-HDi w zwykłym C4 Picasso wydawał się nieco zbyt słaby, ale ta jednostka spisuje się idealnie. Zwłaszcza, że jej uzupełnieniem jest sześciobiegowy automat. Klasyczny, hydrokinetyczny automat. Nie żaden szatański wynalazek w postaci zautomatyzowanej manualnej przekładni, który był w stanie obrzydzić każdą próbę jazdy samochodem z takim mechanizmem. Skrzynia zastosowana w C4 nie należy może do najszybszych i najbardziej sportowych w działaniu, ale jest wystarczająco szybka, a przede wszystkim działa płynnie i bez szarpnięć. Biegi zmieniają się bezinwazyjnie i tylko przy gwałtownym wciśnięciu pedału gazu następuje chwila zawahania. I w zasadzie tylko ten moment pozwala nam zadumać się nad dynamiką Citroena. Tryb manualny istnieje, są łopatki przy kierownicy (stałe, na kolumnie!), ale tak naprawdę nie ma sensu ich używać.

Jeśli chodzi o osiągi, nie ma mowy o tym, żeby wyróżniały się jakoś specjalnie. Śmiem twierdzić, że przy komplecie pasażerów i bagaży (645 kg) możemy zapomnieć o dynamicznym wyprzedzaniu lewym pasem. Co nie zmienia faktu, że samochód na "częściowo pusto" bardzo przyzwoicie przyspiesza i z łatwością utrzymuje nawet wysoką prędkość. Do 100 km/h przyspiesza w 10,2 sekundy, 370 niutonometrów to solidna porcja momentu obrotowego, która pozwala na nieprzynoszącą wstydu elastyczność. Jak na HDi przystało, zadowala się przy tym całkiem niezłą ilością paliwa. Długa podróż bez przystanku nie powinna być problemem, o ile tylko nie będziemy jechać za szybko. Wtedy Grand zużyje nawet nieco poniżej "szóstki na setkę" - powyżej 120 km/h wartość ta rośnie, by wahać się w przedziale 6,7-7,0 l/100 km. Co i tak jest dobrym wynikiem. Takie spalanie, sensowna dynamika, a do tego przyzwoite wyciszenie przy wyższych prędkościach czynią z naszego błękitnego vana fantastycznego towarzysza wakacyjnych wojaży.

Jeśli jednak często korzystamy z Picasso w mieście, nie będziemy się czuli gorzej. Na światłach na pewno nie zostaniemy ostatni, a nasz portfel nie dostanie po kieszeni. Podczas testowych jazd po stolicy, warto było zalać co 100 kilometrów między 7 a 8 litrów. Wynik jak w samochodzie klasy średniej, przy podobnej masie i dużo gorszej aerodynamice, bardzo dobry. W mieście nieco gorzej jest z wyciszeniem. Co prawda w dalszym ciągu daleko jest wrażeniom akustycznym do obcowania z nieśmiertelnym 1.9 TDI, ale rodzaj zasilania słychać nieco zbyt wyraźnie, zwłaszcza przy dynamicznym ruszaniu.

Nie każdy chce być Kubicą...
...ani dowolnym innym kierowcą wyścigowym. Z czasem wszystko się zmienia. Zwłaszcza, jak na pokładzie jest żona i dzieci, to raczej nasze argumenty za wakacyjnym celem nie będą brzmiały: "Kochani, pojedziemy tu i tu, bo są tam fantastyczne sekwencje ciasnych zakrętów". Miłośnicy sztywnych zawieszeń i niewychylających się nadwozi nawet nie spojrzą na C4 Picasso. Za to miłośnicy starych francuskich samochodów - na pewno. Grand C4 Picasso jest mięciutkie. Kocie łby warszawskiej starówki pokonuje niewzruszenie. Delikatnie buja się na leżących policjantach. Koleiny połyka z marszu. Krótkie nierówności tylko słychać. Bajka! I to wszystko na siedemnastocalowych kołach. Na zakrętach niestety wychyla się znacznie, przy hamowaniu nurkuje, i "rzyklęka". Nie jest to niebezpieczne - ani razu nie straciłem wiary w Citroena, ale też na pewno nie jest to samochód dla każdego. Jednak jest tak inny od wszystkiego, co jest teraz produkowane, że warto na niego spojrzeć przychylnym okiem. Długa trasa nie będzie męczyć (chyba, że po Alpach, albo innych serpentynach), nie ma też mowy o chorobie lokomocyjnej, jak w niektórych zbyt miękkich samochodach.

Jeśli chodzi o miasto, to mimo wcale nie kompaktowych rozmiarów, Grand radzi sobie bardzo dobrze. Spora w tym zasługa fantastycznej widoczności w każdym kierunku. W dobie "pompowania" samochodów i zmniejszania linii okien, Grand C4 Picasso, z olbrzymią szybą czołową (z bocznymi szybkami, przez które dużo widać), płaskimi, pionowymi szybami bocznymi oraz tylną, jest świetnym ewenementem. Wsparcie zapewnia system kamer oraz czujników. Pomaga też lekko pracujący układ kierowniczy. Nie jest on może najlepszy na świecie, trzeba przyznać, że ma nieco "gumowe" przełożenie, ale pracuje lekko (choć bez "efektu Playstation", czyli braku jakichkolwiek informacji od strony asfaltu), jest wystarczająco precyzyjny i pozwala w pełni wykorzystać bardzo dobrą zwrotność.

Zalety:
+ przestrzeń i komfort podróżowania,
+ mnóstwo gadżetów i przydatnych rozwiązań,
+ szybka i nieabsorbująca kierowcy skrzynia biegów,
+ oszczędny silnik,
+ bogate wyposażenie.

Wady:
- wcale nie jest tani,
- elektroniki jest trochę za dużo, a ergonomia w kilku miejscach kuleje,
- nie każdemu podpasuje zawieszenie,
- system multimedialny bez odtwarzacza.

Podsumowanie:
Citroen Grand C4 Picasso to moim zdaniem najlepszy rodzinny samochód. Pomijając kwestię przesuwanych tylnych drzwi, zrobił na mnie zdecydowanie lepsze wrażenie niż np. VW Sharan. Ma oczywiście kilka wad, które pewnie wielu osobom będą przeszkadzać. Jednak patrząc obiektywnie, jaki samochód może być potrzebny rodzinie, to zaczynają one schodzić na dalszy plan. Jeśli będziecie się decydować - weźcie koniecznie Citroena w testowanej wersji. Ja rodziny jeszcze nie mam, ale świetnie się bawiłem podczas testu. Wam będzie jeszcze lepiej.