Chevrolet Captiva 2.2D LTZ

Chevrolet Captiva to kawał przestronnego auta z mocnym silnikiem, bogatym wyposażeniem i atrakcyjną ceną. Ma jednak jedną, bardzo ważną wadę fabryczną, która na pierwszy rzut oka dyskwalifikuje ten samochód w świecie SUV-ów, do którego należy. Na szczęście można temu zaradzić.

Chevrolet Captiva po 4 latach produkcji doczekał się faceliftingu. Koreański SUV z amerykańskimi korzeniami stał się nie tylko atrakcyjniejszy stylistycznie, ale ma zapewniać wyższy komfort podróżowania, pewność prowadzenia i lepszą jakość. Czy samochód ma szansę być poważnym konkurentem dla "największych" tego segmentu, a więc Toyoty, Hondy czy Mitsubishi? Co jest jego najpoważniejszą wadą, a co najważniejszą zaletą? Do testu dostaliśmy najbogatszą odmianę Captivy LTZ ze 184-konnym turbodieslem pod maską.

Zalety widać od razu...
...kiedy popatrzymy na dużego SUV-a. Captiva, mierząc 4,67 m długości, dość wyraźnie wybija się wielkością spośród najpoważniejszych konkurentów (Suzuki Grand Vitara - 4,30 m, KIA Sportage - 4,44 m, Toyota RAV4 - 4,44 mm, Honda CR-V - 4,52 m), w tym także technicznego brata bliźniaka - Opla Antarę (4.57 m), jednak z wiadomych względów - jest autem 7-osobowym. Dzięki temu w tej kategorii wielkościowej dorównuje takim autom jak Mitsubishi Outlander (4,66 m), czy nawet KIA Sorento (4,68 m). Pozostałe wartości także nie są bez znaczenia - przy 1,86 m szerokości i 1,75 m wysokości SUV Chevroleta budzi respekt na drodze.

A ma na to wpływ także odświeżona na początku roku fizjonomia Captivy - z nijakiej, koreańskiej, stała się bardziej amerykańska, z potężnym grillem, dużym logo oraz wąskimi reflektorami. Nie będę się tu rozwodził, czy styl na Storm Troopera z "Gwiezdnych Wojen" bardziej pasuje do SUV-a Chevroleta, czy też do bardzo podobnego Mitsubishi. Tu wygląda dobrze, agresywnie i ciekawie. Z tyłu modyfikacji nieco mniej, bo tak naprawdę zmienione klosze tylnych lamp i lakierowana pod kolor nadwozia listwa nad tablicą rejestracyjną to jedyne zmiany w tej części pojazdu. Do kompletu dorzucimy przestylizowane atrapy wlotów powietrza na błotnikach.

Wady też są dostrzegalne...
...ale trudno nazywać wąskie, 16-calowe koła z kołpakami za wadę, jeśli się okazuje, że to tylko zimowe ogumienie zastępcze. Chevrolet nawet w bazowej wersji LS proponuje już opony 235/60 R17, a w testowanej LTZ, która znajduje się na szczycie cennika, seryjnie montowane są koła w monstrualnym rozmiarze 235/50 R19! Nie omieszkałem odwiedzić jeden z salonów Chevroleta, aby im się dokładniej przyjrzeć. Wyglądają świetnie, dodają 50 punktów do respektu i 100 punktów do wyglądu. Z drugiej strony, nie ma się co dziwić - najtańsza "zimówka" w tym rozmiarze to wydatek ok. 1000 zł, a 16-tki w pełnym komplecie (tj. stalowe felgi z oponami) wyjdą nas znacznie mniej.

Niestety, co rzuca się także w oczy (choć trzeba się nieco pochylić), to listwa zgarniająca, niefortunnie (i zupełnie nie wiadomo po co) zamontowana pod przednim zderzakiem. Niby nic, ale sam zderzak schodzi dość nisko, a dodatkowo dzięki wspomnianej listwie zostaje zaledwie kilka centymetrów prześwitu. Nie muszę chyba wspominać, że tym "pługiem" zgarniamy wszystko - od większych gałęzi w terenie, po niemalże wszystkie krawężniki w mieście, co od razu dyskwalifikuje Captivę jako SUV-a, przez co staje się "tylko" przerośniętym kombi z napędem na cztery koła. Na szczęście nie jest tak źle - listwa jest plastikowa i przykręcana kilkoma śrubami, dzięki czemu wszystkie samochody pod salonem Chevroleta... już jej nie mają.

Co zostało ze starej Captivy...
...we wnętrzu? Ogólny zarys deski rozdzielczej pozostał ten sam, jednak kilka elementów pozytywnie wpływa na jej odbiór. Chevrolet chwali się znacznie lepszymi materiałami wykończeniowymi. Czy w istocie tak jest, trudno powiedzieć - plastiki są różnej twardości i faktury, jednak trzeba przyznać, że są dość dobrze spasowane (pomijając trzeszczący podłokietnik, ale o nim za chwilę...). Nie każdemu przypadnie do gustu pokaźnej średnicy kierownica, która dodatkowo ma dość cienki wieniec i może być niewygodna w użyciu (poza tym, przyciski na niej nie mają w ogóle podświetlenia). Podobnie jest z fabrycznym systemem audio, który nie uległ żadnym zmianom od 2006 roku i wygląda dość przestarzale. Warto byłoby także poprawić moduł domykania wszystkich szyb, gdyż taką funkcję ma tylko ta od strony kierowcy.

Co nowego natomiast? Po pierwsze zegary, które stały się bardziej eleganckie i czytelne i nie męczą oczu swoim jaskrawozielonym podświetleniem. Warto pochwalić także, seryjny już od wersji LT, rozbudowany system multimedialny z nawigacją, kamerą cofania, odtwarzaczem filmów DVD i plików MP3 oraz z komputerem pokładowym. Może ma nieco za dużo funkcji (w tym także wskazania temperatury i nawiewu automatycznej klimatyzacji), ale dzięki ojczystemu językowi menu jest proste w obsłudze, a dotykowy ekran czytelny. Całość dość ładnie obudowano, wieńcząc wykonanie zegarkiem, który jako żywo przypomina ten montowany w modelach Infiniti. Niestety, tylko przypomina.

W kwestii przestronności i funkcjonalności...
...Captiva może bez problemu startować do walki o podium. Zarówno w pierwszym, jak i drugim rzędzie miejsca jest naprawdę dużo i trudno będzie znaleźć osobę, która będzie narzekała na brak przestrzeni. Nawet piąty pasażer, siedzący na środku kanapy, nie będzie za bardzo marudził. Ponarzekać można co najwyżej na kiepskie profilowanie przednich foteli i podłokietnik między nimi, który nie posiada żadnej regulacji i przez to jest niewygodny. Oczywiście tapicerka skórzana jest w odmianie LTZ standardem, podobnie jak podgrzewanie przednich foteli i elektryczna regulacja po stronie kierowcy (szkoda, że pasażer nie posiada takiej wygody).

Oprócz podstawowej wersji LS, każda Captiva oferuje trzeci rząd foteli. Dwa, dodatkowe miejsca może nie zachwycą zbytnim komfortem (za krótkie siedziska, za mało miejsca na nogi), ale wcale nie można ich też nazwać awaryjnymi. Niestety, co jest normalną rzeczą, drastycznie zmniejszają bagażnik Chevroleta. Przy siedmiu pasażerach mieści on zaledwie 97 litrów. Jednak dwa szybkie ruchy, dzięki którym dodatkowe fotele składają się w podłogę, powodują powiększenie przestrzeni do 769 litrów. Maksymalnie do Captivy załadujemy 1577 litrów (dwa rzędy złożone), jednak trzeba pamiętać, że koreański SUV nie grzeszy zbyt dużą ładownością - tylko 595 kilogramów. Jak na 7-osobowe auto, to niewiele.

Na plus zapisujemy natomiast uchylną tylną szybę w klapie oraz ilość schowków, jaką dysponuje kabina Chevroleta. Jest ich naprawdę dużo, większość z nich ma miękkie wykończenia wewnątrz, a kwintesencją jest potężny schowek w tunelu środkowym (tzw. "skrytka przemytnicza"), który wydaje się nie mieć dna.

Silnik napędzający testowego Chevroleta...
...to topowa jednostka wysokoprężna, która z pojemności 2,2 litra osiąga 184 KM (dostępny jest także słabszy wariant o mocy 163 KM, ale tylko z napędem na przednie koła). Mimo wysokich cen oleju napędowego, to bardzo dobry wybór do ważącego ponad 1,9 tony auta. Motor pracuje kulturalnie, ponadto jest bardzo dobrze wyciszony i nawet przy wyższych prędkościach odgłos jego pracy nie jest natarczywy.

Także osiągi Captivy 2.2D są na więcej niż akceptowalnym poziomie. Niecałe 10 sekund do "setki" i prędkość maksymalna 200 km/h to dane zarezerwowane dla aut znacznie lżejszych i zwinniejszych. Co najważniejsze, pokaźny moment obrotowy wynoszący 400 Nm jest dostępny już od 2200 obr./min., co powoduje, że silnik jest bardzo elastyczny.

Dobre osiągi idą w parze z umiarkowanym zużyciem paliwa. Podczas testu najmocniejszy turbodiesel zadowolił się w mieście 10,7 l/100 km, a w trasie średnio 7,5 l/100 km. Co prawda, są to wartości wyższe od podawanych producenta o ok. 2 l/100 km, ale trzeba przyznać, że Captiva traktowana spokojnie wpada w tryb "ekojazdy" (podobnie jak i kierowca), co na dość ruchliwej i dynamicznej trasie Kraków-Warszawa zaowocowało średnim zużyciem paliwa na poziomie 6,6 l/100 km.

Czyżby więc koreański SUV...
...okazał się autem idealnym pod względem technicznym? Chciałbym tak powiedzieć, ale niestety nie. Pierwsze, co irytuje, to praca manualnej, 6-stopniowej skrzyni biegów. Poszczególne przełożenia wchodzą opornie, zwłaszcza "jedynka" i "dwójka", a jeśli dorzucimy do tego ciężko pracujące sprzęgło, okaże się, że przyjemność z jady Captivą maleje z każdą zmianą biegu. Pocieszam się jednak, że to tylko przypadłość testowanego egzemplarza. Jeśli nie, warto byłoby rozważyć zakup 6-biegowej, automatycznej skrzyni (6000 zł).

Nieco leniwie działający układ kierowniczy ze zbyt dużą siłą wspomagania to już nie wada fabryczna. Kto lubi precyzję prowadzenia i "chirurgiczne" cięcie zakrętów, ten może być zawiedziony. Podobnie zresztą jest z zawieszeniem, które ma komfortową charakterystykę i nie za bardzo przepada za dziurami w jezdni, zwłaszcza za poprzecznymi nierównościami. Trudno powiedzieć, jak Captiva zachowywałaby się na seryjnym, 19-calowym ogumieniu, jednak na testowych, zimowych 16-tkach była dość niepewna, zwłaszcza przy dohamowaniach, kiedy to przód dość mocno nurkował.

Trzeba jednak z ręką na sercu przyznać, że nawet szybsza jazda nie wywoływała krytycznych sytuacji, w których musiałaby ingerować elektronika, bądź Święty Krzysztof. Captiva seryjnie jest "uzbrojona" w m.in. system stabilizacji toru jazdy (ESC), system kontroli trakcji (TCS) oraz oczywiście w napęd na cztery koła, który także na równej nawierzchni może mieć pełne "ręce" roboty. W terenie też może mieć, ale pamiętajmy - raczej w lekkim.

Za jaką sumę...
...można stać się właścicielem Chevroleta Captivy? Kwota wyjściowa to 83 990 zł za bazową odmianę LS z 2,4-litrowym silnikiem benzynowym o mocy 167 KM i napędem na przednią oś. Nie zabraknie elementów z zakresu bezpieczeństwa, manualnej klimatyzacji, pełnej elektryki czy też radia CD MP3. Testowany model to najbogatsza wersja LTZ z silnikiem 2.2D 184 KM za 124 990 zł. Wyposażenie seryjne obejmuje m.in. skórzaną tapicerkę, elektrycznie regulowany fotel kierowcy, automatyczną klimatyzację, nawigację z polskim menu, kamerę cofania, szyberdach czy wreszcie 19-calowe alufelgi.

A co poleca redakcja? Chevroleta Captivę 2.2D 184 KM LT za 114 990 zł, a więc o całe 10 000 zł mniej. Braknie tu co najwyżej elektrycznej regulacji fotela kierowcy, podgrzewania, skórzanej tapicerki (będzie materiałowa ze skórzanymi wykończeniami po bokach), otwieranej szyby w klapie, przyciemnianych szyb, a zamiast 19-calowych kół będą bardziej akceptowalne w rozmiarze 235/60 R17. Szkoda, że lista wyposażenia dodatkowego we wszystkich wersjach praktycznie nie istnieje. Klient z chęcią dokupiłby zapewne czujniki parkowania z przodu, reflektory ksenonowe, czy też dwustrefową klimatyzację.

Trwająca ofensywa Chevroleta...
...na europejski rynek powoduje, że powoli zaczyna zanikać skojarzenie z Daewoo, do którego jednak duża rzesza kierowców czuje niesłabnącą niechęć. Koreański producent, prezentując nowe modele, daje wyraźnie do zrozumienia, że atak na pozycje europejskich liderów może się udać. Odświeżona Captiva bez wątpienia wywiązuje się z powierzonego zadania i z powodzeniem może być coraz częściej wybierana, zamiast modeli japońskich bądź europejskich producentów. Jest przestronna, solidna, dobrze wyposażona i przyzwoicie wyceniona. Owszem, nie jest autem bez wad, ale koreańscy producenci - w tym i Chevrolet - wydają się uczyć na swoich błędach znacznie szybciej niż konkurencja.

Plusy:
+ atrakcyjny wygląd
+ przestronne wnętrze
+ mocny, oszczędny i kulturalnie pracujący silnik
+ bogate wyposażenie za rozsądną cenę

Minusy:
- opornie pracujący zestaw skrzynia biegów + sprzęgło
- niestabilne zachowanie na testowych kołach
- braki w wyposażeniu seryjnym oraz dodatkowym

Podsumowanie:
Captiva to atrakcyjna propozycja, jeśli weźmiemy pod uwagę przede wszystkim przestronność wnętrza, bogate wyposażenie i przyzwoicie skalkulowaną cenę. Jednak dla wielu potężne logo Chevroleta na atrapie będzie największą przeszkodą w przekonaniu się do tego auta.