Fiat Freemont 2.0 Multijet 170 KM Urban

Samochody Fiat były w Twojej rodzinie od zawsze. Dziadek miał popularnego 'malucha', potem 'Dużego Fiata'. Twoi rodzice wozili Cię Uno, potem może Sieną, Bravą, lub nawet Mareą. Ty uczyłeś się jeździć na Fiacie Punto. Teraz masz dużą rodzinę, więc szukasz czegoś większego - i chciałbyś, żeby to tez był Fiat.

Albo nawet nie masz. Ale potrzebujesz dużego samochodu, bo spędzasz życie aktywnie - rower, snowboard, windsurfing, może sporty ekstremalne. Ale sentyment do włoskiej marki pozostał. Modele typu Fiorino, czy Doblo zupełnie Cię nie pociągają, a Panda, czy popularna ">500-ka, to samochody raczej dla Twojej dziewczyny, bądź żony. Idziesz do salonu, a tam właśnie stoi najnowsze dziecko włoskiego koncernu. Ale jakieś takie, jakby adoptowane. Fiat Freemont to chłopak z przedmieść Detroit, gdzie narodził się jako Dodge Journey. Ale ostatnio nabrał nieco ogłady, dostał serce prosto z Włoch i stara się trafić właśnie do Ciebie, klienta z samego środka Europy, a nie jak dotychczas, ze środkowych stanów USA.

Wielkie równiny
Wsiadasz więc do takiego Fiata. Pierwsze, co uderza, to wszechobecna czerń we wnętrzu - nie robi ona najlepszego wrażenia w ciągu pierwszych pięciu sekund, ale po chwili przyzwyczajasz się i zauważasz ekran komputera pokładowego, zegary, drążek zmiany biegów (z kapką chromu na czubku) - i całą resztę przełączników. Choć jest ich jakby mniej - zarówno kierunkowskazy, jak i wycieraczki sterowane są tą samą dźwignią po lewej stronie kolumny kierowniczej. To trochę nietypowe, ale na pewno nie można uznać tego za wadę.

Materiały wokół kierowcy nie pozwalają co prawda zaliczyć Freemonta do segmentu premium, ale wyglądają solidnie i są łatwe do utrzymania w czystości. Póki co Fiat daje się poznać jako czystej krwi praktyczny Amerykanin. Podobne wrażenia zapewnia też lista wyposażenia. Tempomat, niezły sprzęt audio, trójstrefowa automatyczna klimatyzacja, zestaw głośnomówiący, dotykowy ekran, pełna elektryka. I to wszystko w standardzie. Do pełni szczęścia brakuje nawigacji (ma się pojawić w ofercie) oraz nieco czytelniejszego wyświetlacza z łatwiejszą obsługą. Żałuję też, że nie udało się zastosować bardzo dobrego, spolszczonego systemu Blue&Me, znanego z innych samochodów grupy Fiat.

Spoglądając na Freemonta zwracamy uwagę na jego rozmiar - po zajęciu miejsca w środku przez moment można się rozczarować, że jest go mniej niż wydaje się z zewnątrz. Tyle tylko, że to złudne wrażenie - po prostu konsola środkowa jest szeroko zabudowana, ale w największym z osobowych Fiatów nikomu nie powinno zabraknąć miejsca. Na wysokości ramion jest go bardzo dużo, fotel można sobie dobrze ustawić na długą trasę (kierowca robi to nawet elektrycznie, pasażer ręcznie). W boczkach drzwi znajdują się duże kieszenie, w podłokietniku schowek, przed pasażerem kolejny - jest też na konsoli półeczka np. na telefon komórkowy. Kolejne punkty za praktyczność wędrują na konto Freemonta. Jeśli jedziemy w długą trasę, na pewno docenimy tego typu gadżety - a to dopiero początek. Całkiem pojemny schowek znajdziemy też po odchyleniu siedziska pasażera, a także pod nogami pasażerów drugiego rzędu. Pod tym względem, przerośnięte kombi, mini SUV, pseudo van, czy jakkolwiek inaczej byśmy nazwali włosko-amerykańskiego crossovera, nie ma sobie równych.

Skoro już jesteśmy przy pasażerach. Jeśli masz dużą rodzinę, albo mnóstwo znajomych - nie ma problemu. Drugi rząd w naprawdę bardzo komfortowych warunkach "łyknie" trójkę osób, a dwójkę dzieci, bądź mniej lubianych znajomych - trzeci rząd. Fiat dodatkowe dwa miejsca oferuje bez żadnej dopłaty (przynajmniej teoretycznie - zamówienie wersji pięciomiejscowej oznacza odjęcie 2000zł z ceny bazowej). Jeśli weźmiemy na pokład wszystkich, bagażnik skurczy się do rozmiarów tego w Seicento - musimy zmieścić wszystkie swoje bagaże w 145 litrach. Na zakupy na imprezę wystarczy, na wypad na weekend już mniej.

Trzeci rząd błyskawicznie można złożyć - fotele pojedynczo chowają się w podłodze. Pięciu pasażerów Freemonta może już cieszyć się przestrzenią bagażową na poziomie 540 litrów, a więc miejsca jest tyle, co w kombi klasy średniej. Tylna kanapa jest również przesuwana, z regulowanymi kątami pochylenia oparcia, no i oczywiście składana. Dzięki temu, przy dwóch miejscach możemy przewieźć aż 1461 litrów bagażu. A na koniec deser dla miłośników samotnego windsurfingu bądź majsterkowiczów. Fotel pasażera, poza wspomnianym schowkiem, ma jeszcze jedną przydatną cechę - oparcie składa się całkowicie do przodu. Dzięki temu mamy płaską powierzchnię od przedniego schowka aż pod tylną klapę. Jeśli będzie potrzeba, dla dwóch osób Fiat może zastąpić nawet namiot.

Gdzie tylko chcesz
Freemont poza tym, że jest długi i pojemny, jest również wysoki - na dobrą sprawę przypomina nieco skurczonego w praniu SUV-a. Duże koła i duży prześwit powodują, że i w środku mamy wrażenie podróżowania samochodem innym niż osobowy. Pozycja za kierownicą jest wysoka, a widoczność w każdą stronę pozwala nam dostrzec więcej niż kierowcom samochodów nisko zawieszonych. Także i gigantyczne lusterka, wsparte przez czujniki parkowania z tyłu (przydałyby się i te w przednim zderzaku), ułatwiają manewrowanie niemalże pięciometrowym crossoverem.

Co prawda na napęd 4x4 musimy jeszcze poczekać, bo póki co jest niedostępny, ale myślę, że posiadacz Freemonta nie będzie na to narzekał - terenówką to Fiat nigdy nie będzie, nie ma też co liczyć na stałe AWD. Jednak baloniaste opony (naciągnięte na siedemnastocalowe felgi) w połączeniu ze sporą ilością przestrzeni pomiędzy podłogą a "matką ziemią" powodują, że Freemont sprawdzi się na drogach nieutwardzonych i innych tego typu nawierzchniach, które mogą spotkać podróżników.

Do takiego charakteru dostrojono zawieszenie. Nie ma mowy o utwardzonych amortyzatorach i sprężynach. Freemont dostojnie połyka każdą możliwą nierówność, nieco się bujając. Nie ma się jednak czego bać - układ zestrojono przewidywalnie, więc nie spotkacie tu bujania typu "okręt w czasie sztormu", a samochód prowadzi się dostojnie, ale pewnie. Nieco zaczyna tracić swoją niewzruszoność podczas szybkich, ostrych zakrętów, gdzie Fiat po prostu pokaże swój włoski temperament, albo też raczej amerykańską krnąbrność... i pojedzie do przodu popychany przez słownikową podsterowność. Ale umówmy się - nie kupicie tego samochodu, żeby "śmigać po winklach".

Układ kierowniczy też wydaje się mówić "to nie jest sportowy samochód". I dobrze, bo maniera, głównie niemieckich, producentów tworzenia samochodów sztywnych i jak najbardziej "sportowych" - nawet w segmencie vanów, czy SUV-ów, jest może i miła dla szybko jeżdżących kierowców - ale niektórzy cenią bardziej komfort i "normalność" samochodu. Silnie wspomagany układ we Freemoncie nie daje stuprocentowego czucia nawierzchni, ale jest dużo bardziej przyjazny niż niektóre elektrycznie wspomagane wynalazki.

Więcej Ameryki!
Pod potężną maską Freemonta znalazło się czysto "włoskie" serce - dwulitrowy Multijet z palety Fiata. Ma cztery cylindry, 170 KM i moment obrotowy wynoszący 350 Nm. Bliźniaczy silnik nieźle radzi sobie z Alfą 159, czy Fiatem Bravo. Freemont waży jednak prawie 1900 kg, a więc o 400 kg więcej niż wspomniana Alfa. Przekłada się to oczywiście na osiągi. Sprint do 100 km/h zajmuje przyzwoite, choć nie powalające 11 sekund. Problem polega na tym, że zupełnie nie wiem, jak to osiągnąć. Fiat sprawia wrażenie co najmniej o sekundę wolniejszego. Przyspiesza z mozołem, niezbyt chętnie wkręcając powarkujący silnik na obroty (maksymalna moc osiągana jest przy 4000 obrotów).

Zdecydowanie lepiej radzi sobie w testach elastyczności. I co ciekawe, dużo żwawsze wrażenie robi powyżej 100 km/h niż na przykład przyspieszając w zakresie 60-100 km/h. Lepiej czuje się na drogach szybkiego ruchu niż podczas dynamicznej jazdy miejskiej, czy podmiejskich prób wyprzedzania powoli poruszających się samochodów.

Nie wiem, co odpowiada za taki stan rzeczy, ale wiem, co należałoby zmienić w układzie napędowym. Cała moc dwulitrowego diesla przenoszona jest na przednie koła przy pomocy sześciobiegowej ręcznej skrzyni biegów. Pierwsze trzy z sześciu przełożeń nadają się głównie do ruszania - są tak krótko zestopniowane. Dopiero dalej zaczyna być tak, jak powinno. Poza tym sprzęgło pracuje w taki sposób, że karnet na siłownię powinien być dodawany do samochodu gratis, a podczas zmiany biegów drążek haczy i grzechocze. Na dodatek jest niefortunnie umieszczony - podczas zmiany biegów łokieć trzeba cofać za bardzo do tyłu.

Zarówno charakter samochodu, silnika, jak i niedociągnięcia w skrzyni biegów proszą o jedno - automat! Tutaj ten bardziej "amerykański" wynalazek sprawdziłby się idealnie.

Żeby jednak nie było, że tylko marudzę, to w kategoriach "silnikowych" Freemont ma poważne zalety. Ponieważ z założenia jest samochodem rodzinnym, "aktywnym", wakacyjnym, konstruktorzy popracowali nad akustyką. Dzięki temu jazda zarówno w mieście, jak i na długiej trasie nie męczy kierowcy i pasażerów. W środku jest naprawdę cicho, nie przeszkadza ani silnik, ani szumy opływającego tę "szafę na kołach" powietrza.

Druga sprawa to spalanie - mimo że Freemont trafił zarówno na słynne stołeczne korki, jak i na drogi szybkiego ruchu, wykazał się bardzo dużą powściągliwością, jeśli chodzi o pochłanianie coraz droższego oleju napędowego. W mieście zamknął się w 9 litrach na 100 kilometrów. Jeśli chodzi o trasę, to przy spokojnej jeździe zobaczymy wyniki nawet z "szóstką" z przodu, uzyskując w efekcie wynik 7 l/100 km. Na autostradzie niestety zbliżymy się do spalania miejskiego - opory powietrza, mimo że ich nie słychać, robią swoje.

Rozsądna wycena
Cennik Freemonta rozpoczyna odmiana 140-konna, za którą trzeba zapłacić 99 990 zł (+ 1000 zł rabatu). Testowy Freemont Urban 170 KM to z kolei topowa odmiana, która w oficjalnym cenniku kosztuje 120 990 zł. Biorąc pod uwagę wyposażenie samochodu, jego możliwości przewozowe, pozytywny wizerunek i w ogólnym rozrachunku niezłe dopracowanie, cenę skalkulowano rozsądnie. Dodatkowo obecnie, na wyprzedaży rocznika, na takiego Freemonta otrzymamy rabat w wysokości 12 tys. złotych, dzięki czemu sens kupowania "dużego Fiata" jest jeszcze większy. Co prawda konkurencyjnym samochodem może być np. tańszy Chevrolet Orlando, jednak na pewno nie zapewni takiej przestronności, jak Fiat.

W Fiacie z kolei brakuje możliwości zamówienia automatu oraz takich "gadżetów" jak ksenonowe reflektory czy nawigacja satelitarna. Poza tym niczego do szczęścia nie brakuje.

Po pierwszych kilku sekundach z Freemontem nie byłem do niego przekonany. Jednak im dłużej nim jeździłem, tym bardziej go lubiłem. Fiat przy pomocy Amerykanów stworzył sensownego rodzinnego crossovera i choć stylistycznie nie jest typowym Fiatem, bo poza znaczkami niczym nie odróżnia się od amerykańskiego bliźniaka, to chyba klienci go polubili. Mimo Journeya, który funkcjonuje już kilka lat na rynku, każdy z kim się spotkałem, deklarował pozytywne uczucia do Freemonta. Nawet zakochani w swoich małych "pomykadełkach" Włosi przekonali się do tego modelu - od premiery zebrano ilość zamówień przekraczającą oczekiwania producenta oraz możliwości produkcyjne Fabryki - 80% z tych zamówień poszło właśnie do Włoch. I słusznie bo Freemont, mimo słabej skrzyni biegów, to kawał dobrego samochodu.

Zalety:
+ przestronne wnętrze o dużych możliwościach konfiguracji
+ niskie spalanie
+ dobre wyciszenie
+ niezłe wyposażenie i dobrze skalkulowana cena

Wady:
- słaba skrzynia biegów
- przeciętna dynamika
- brak możliwości indywidualizacji

Podsumowanie:
Mimo amerykańskiej stylistyki, Freemont to dobry ruch.

Serdeczne podziękowania za pomoc w realizacji sesji zdjęciowej dla Centrum Sportów Ekstremalnych "2wieże" przy ul. Marywilskiej w Warszawie. www.2wieze.pl