Chevrolet Orlando 2.0D LTZ

Europa jest dla Chevroleta ważną areną walki o klientów, kto wie, czy nie równie istotną jak Stany Zjednoczone. Ambitny plan poprawy jakości i zmiany wizerunku marki rozpoczęto kilka lat temu. Nadchodzi moment weryfikacji, czy i w jaki sposób wspomniane obietnice zostały dotrzymane.

Wydaje się, że można być o to spokojnym. Przykładem jest choćby udany model Cruze, który swojego poprzednika - Lacetti - zostawił daleko z tyłu. Póki co, jest dostępny tylko w wersji sedan, ale już niedługo pojawi się również jako kompaktowy hatchback.

Przedstawiciele Chevroleta mają ambicje zestawiania swoich produktów z klasowymi liderami. W przypadku debiutującego właśnie minivana Orlando (notabene zbudowanego na płycie podłogowej w/w Cruze'a), naturalny materiał porównawczy widzą m.in. w takich autach jak Renault Scenic, Citroen C4 Picasso, Toyota Verso, Peugeot 5008, Ford C-MAX czy Volkswagen Touran.

Jak to zwykle bywa...
...Orlando stara się wyróżnić stylizacją nadwozia. Trzeba przyznać, że może ona znaleźć spore grono zwolenników. Auto prezentuje się masywnie i solidnie, może nawet nieco ociężale. Z pewnością oryginalność jest jego mocną stroną. Czegoś takiego nie mieliśmy jeszcze okazji oglądać, nietrudno więc zrozumieć ciekawskie spojrzenia przechodniów na ulicach, jak również innych uczestników ruchu. Szkoda, że harmonię linii w pewnym stopniu zakłóca antena dachowa. Można było przecież zintegrować ją z szybą lub ukryć w okolicach któregoś ze zderzaków.

Próżno też szukać tu - stosowanych obecnie w zasadzie już powszechnie - wycieraczek wykonanych w technologii tzw. płaskiego pióra. Z pewnym rozczarowaniem można przyjąć fakt, że po włączeniu spryskiwaczy (dwie dysze, każda wytwarzająca trzy strumienie), w pierwszej kolejności uruchamiają się wycieraczki, a dopiero chwilę potem szyba pokrywa się płynem. Jak wszyscy wiemy, powinno być dokładnie odwrotnie.

Skuteczności reflektorów nie można zbyt wiele zarzucić, ale dotyczy to tylko świateł mijania. Tzw. długie nie zachwycają, mogłyby być zdecydowanie wydajniejsze. Szkoda, że lampy ksenonowe, jak też dzienne, nie są dostępne nawet za dopłatą. O jakimkolwiek doświetlaniu zakrętów - statycznym czy dynamicznym - nie ma nawet mowy.

Wnętrze prezentuje się...
...równie oryginalnie, co nadwozie. Pod wieloma względami przypomina kompaktowego Opla Astrę, wykorzystuje też sporo elementów właśnie z tego auta. Kokpit należy do gatunku wyszukanych stylistycznie i prezentuje jedyną w swoim rodzaju estetykę. Problemów z ergonomią w zasadzie nie ma. Solidne pokrętła sterują klimatyzacją (w pełni automatyczną i świetnie wykonującą swoją pracę, ale tylko jednostrefową), a resztę funkcji włącza się dużymi przyciskami.

Pewne zastrzeżenia budzić mogą tworzywa sztuczne. Są zdecydowanie twardsze niż u konkurencji, przez co prezentują się mniej korzystnie. Co więcej, nawet boczki drzwiowe są w całości plastikowe - jakoś nie przystoi to najdroższej wersji LTZ. Mimo wszystko, trzeba jednak podkreślić, że precyzja montażu poszczególnych elementów stoi na dość wysokim poziomie.

Ciekawym pomysłem okazuje się umieszczenie zamykanego schowka za odchylanym panelem sterującym systemem audio. Jako jedyny wykończony jest sztucznym zamszem, ale zapomniano o jego podświetleniu. Przydałoby się, bo jest dość głęboki.

We znaki mogą dawać się...
...ponadto dwa małe drobiazgi. Pierwszy dotyczy "elektryki" szyb, za którą oczywiście nie trzeba dopłacać, ale brak pełnej, tzw. impulsowej obsługi potrafi zirytować. Pojedynczym dotknięciem przycisku można szyby opuścić, ale już nie podnieść. Zdaje się, że jest to nic innego jak oszczędzanie na wartym kilka złotych małym rezystorze, bo skoro szyba nie podnosi się do góry całkowicie automatycznie, to rezygnacja z układu zapobiegającego przycięciu palców będzie w pełni usprawiedliwiona. Cięcie kosztów w najczystszej postaci.

Drugi powód do irytacji to oświetlenie kabiny, które aktywuje się po wyłączeniu zapłonu i wyjęciu kluczyka ze stacyjki lub po prostu po otwarciu którychkolwiek drzwi. Z niewiadomych powodów, w tego typu sytuacjach, jasnym blaskiem rozbłyskują tylko i wyłącznie lampki umieszczone w tylnej części pojazdu. Ponieważ najzwyczajniej w świecie nie ma tu przełącznika On/Off/Door, osoby siedzące z przodu spowija mrok ciemności. Co im pozostaje? Włączyć oświetlenie ręcznie i... nie zapomnieć wyłączyć przy opuszczaniu pojazdu.

Każde Orlando...
...nawet w podstawowej wersji, jest autem 7-osobowym. Z jednej strony, trudno dziś znaleźć uzasadnienie dla samochodu mogącego zabrać "na pokład" aż siedmiu pasażerów, bo rodzin wielodzietnych jest coraz mniej. Z drugiej jednak, skoro rynek zgłasza takie zapotrzebowanie, to dlaczego nie? Z pewnością pożądana jest szeroko rozumiana wielofunkcyjność, duży bagażnik i swoboda kształtowania wnętrza pojazdu w zależności od chwilowych potrzeb.

I tu najnowszy Chevrolet staje na wysokości zadania. Przede wszystkim dlatego, że w pierwszych dwóch rzędach siedzeń nikt nie powinien narzekać na brak wolnej przestrzeni. Fotele są wygodne, chociaż należy się minus za poskąpienie pasażerowi świetnego, regulowanego podłokietnika w tzw. stylu kapitańskim (dysponuje nim tylko osoba prowadząca pojazd). Opcjonalna skórzana tapicerka to tak naprawdę wytwór syntetyczny (dopłata 5000 zł), występujący w pakiecie z trójstopniowym podgrzewaniem siedzisk. Szkoda, że w cenie nie otrzymujemy także elektrycznej regulacji, choćby jedynie fotela kierowcy. Podparcie lędźwiowej części kręgosłupa również mogłoby należeć do standardu.

Zadbano o osobny nawiew dla pasażerów tylnej kanapy (niestety, nie jest ona przesuwana wzdłużnie, chociaż nie zapomniano o możliwości pochylania oparcia). Jak to zwykle w autach tego typu bywa, w przypadku trzeciego rzędu lepiej nie liczyć na komfort. Już samo wsiadanie tam nie jest łatwe - tak naprawdę przestrzeń ta wystarczy jedynie dzieciom.

Wygospodarowanie siedmiu miejsc oznacza, że w razie ich pełnego wykorzystania pojemność bagażnika drastycznie maleje. Może on praktycznie nie istnieć lub wprost przeciwnie. Tak też jest i tym razem. 89 l wystarczy na jedną walizkę i nic więcej, dodatkowo niewielkie drobiazgi można umieścić w schowku pod podłogą bagażnika. Sytuacja wygląda znacznie lepiej, kiedy całkiem z tyłu nikt nie podróżuje. Dwa małe fotele można wtedy schować pod podłogą, powiększając bagażnik do 458 l. Z kolei po złożeniu obu tylnych rzędów Orlando przekształca się w bagażówkę o pojemności 856 l (wszystkie wartości podawane do linii okien). Co istotne, w każdym przypadku podłoga pozostaje równa jak stół.

Pod maską testowanego Chevroleta...
...znajdował się topowy, 163-konny turbodiesel z wtryskiem bezpośrednim Common Rail (oprócz niego dostępna jest jeszcze odmiana 130-konna oraz 141-konna "benzyna" o pojemności 1,8 litra). Łącznie mamy więc trzy warianty. Jedynie z najmocniejszym dieslem łączyć można 6-biegową skrzynię automatyczną (płatne 5000 zł dodatkowo). Może to irytować nabywców, którzy lubią mieć wybór, jednak z drugiej strony tylko taka jednostka napędowa jest w stanie zapewnić w pełni obciążonemu autu satysfakcjonujące osiągi, a jednocześnie spełnić ważny w dzisiejszych czasach warunek niskiego zużycia paliwa.

Tu Orlando punktuje wysoko, zadowalając się 10,4 l oleju napędowego na każde 100 przejechanych kilometrów w mieście i 7,7 l na trasie. Odgłosy powietrza opływającego nadwozie oraz pracy silnika zostały przyzwoicie wytłumione, o podwyższonej głośności można mówić tylko przy mocnym przyspieszaniu. Subiektywnie samochód wydaje się szybszy niż wynikałoby to z danych producenta. Duża w tym zasługa sprawnie działającej przekładni.

Dobremu zespołowi napędowemu kroku próbuje dotrzymać układ jezdny. Zawieszenie to konstrukcja wywodząca się ze wspomnianego na początku, mniejszego Cruze'a - z przodu zastosowano kolumny MacPhersona, z tyłu belkę skrętną. Nastawy są umiarkowanie sztywne, a układ kierowniczy z tradycyjnym hydraulicznym wspomaganiem jest wystarczająco precyzyjny. Nie ma też powodów, aby narzekać na skuteczność hamulców. Przechyły nadwozia podczas bardziej dynamicznej jazdy jak i "nurkowanie" przy mocniejszym hamowaniu, są niewielkie. Jedyne słabe punkty to odgłosy pracy zawieszenia, wyraźnie dochodzące do uszu pasażerów, w tym wypadku potęgowane jeszcze walką ogumienia 235/45 R18 z nierównościami. Choć Orlando prezentuje się na "osiemnastkach" bardzo korzystnie (dopłacić trzeba zaledwie 1200 zł), to w polskich warunkach lepiej pozostać przy seryjnym rozmiarze 225/50 R17.

Chevrolet to specjalista w...
...osiąganiu dobrej relacji ceny do wartości. Niestety, gorzko rozczarują się zwolennicy "szycia auta na miarę". Reflektory ksenonowe, przednie czujniki parkowania czy choćby bardziej zaawansowane nagłośnienie - tutaj to elementy po prostu niedostępne, a w produktach europejskiej konkurencji - wprost przeciwnie. Co w takim razie można dokupić do Orlando? Odpowiedź brzmi: lakier metalizowany (2000 zł), szyberdach (2000 zł) i wspomniane już wyżej felgi 18-calowe (1200 zł) oraz 6-biegowy "automat" (5000 zł).

Do największych zalet tego auta zaliczyć trzeba przede wszystkim mocną i oszczędną jednostkę napędową, dobrą skrzynię biegów, przestronne wnętrze oraz atrakcyjną cenę. No właśnie, skoro już przy tej ostatniej jesteśmy. Nowego Chevroleta ze 130-konnym dwulitrowym dieslem można kupić za 71 900 zł. Będzie to wersja LS+ z manualną skrzynią biegów i takąż klimatyzacją, systemem kontroli trakcji i stabilizacji toru jazdy, 6 poduszkami powietrznymi, radiem z 4 głośnikami, "elektryką" przednich szyb oraz regulacją kierownicy w jednej płaszczyźnie.

Czujnikiem deszczu, zmierzchu i przydatnym podczas długich rodzinnych wypraw tempomatem może pochwalić się tylko najdroższa, testowana wersja LTZ. Jest także alarm antywłamaniowy, elektrycznie składane lusterka, automatyczna klimatyzacja, 6 głośników, siatka w bagażniku, fotochromatyczne lusterko wewnętrzne, niebieskie podświetlenie konsoli centralnej, 17-calowe felgi z lekkich stopów, a nawet nawigacja. Po głębszym zastanowieniu nietrudno dojść do wniosku, że to właśnie LTZ będzie najlepszym wyborem, po części także dlatego, że moc silnika wzrasta w tym przypadku do 163 KM. Kwota 84 990 zł wydaje się rozsądnie skalkulowana, a dodatkowo warto pytać o różnego rodzaju promocje oraz zniżki dla wybranych grup zawodowych.

Wizerunek...
...marki Chevrolet w Europie prezentuje się coraz lepiej. Samochody te są kupowane coraz chętniej, ponieważ mogą pochwalić się atrakcyjnym stosunkiem jakości do ceny. Zadaniem Orlando jest jeszcze bardziej umocnić pozycję firmy, chociaż z pewnością nie będzie to takie proste, ponieważ konkurencja w tym segmencie jest ogromna. Jeżeli jednak mamy liczną rodzinę, to warto rozważyć zakup tego familijnego Chevroleta. To duże, nieźle wykonane i wyposażone, funkcjonalne oraz praktyczne auto za stosunkowo niewielkie pieniądze.