Skoda Rapid 1.2 TSI 85 KM Elegance

Zastąpienie Octavii Tour, modelu taniego, znanego, ale jednak już starego, przez nowego, międzyklasowego Rapida, to ciąg dalszy silnej ofensywy Skody, mającej podnieść rolę marki na rynku europejskim. Skoda ewoluuje od tańszej wersji Volkswagenów do własnej, czeskiej tożsamości.

Na dodatek mówi się też o tym, że i Rapid ma mieć dodatkowe wersje nadwoziowe. Dzięki temu klient czeskiej marki, poszukujący samochodu dla rodziny, będzie miał do wyboru, w zależności od budżetu, od Fabii Kombi, przez Rapida (ponoć również jako hatchback i kombi, ale to na razie plotki), po coraz większą Octavię. Nie wspominając o Yeti, Superbie, czy bardzo rodzinnym Roomsterze. Rapid jest także forpocztą nowej linii stylistycznej, która będzie miała przeniesienie na wszystkie modele marki.

Dlatego to teoretycznie mocne uderzenie w rynek tanich samochodów rodzinnych jest warte bliższego przyjrzenia się. Grupa ludzi, dla których Fabia jest za mała, a Octavia za droga, nie ma zbyt wielkiego wyboru. Najbliżej była Linea od Fiata, która jednak nie jest już na polskim rynku oferowana. Dlatego też w naszym teście pojawia się wersja ciekawa. Nie najszybsza, nie najdroższa, choć bogato wyposażona. Wersja Elegance z silnikiem 1.2 TSI o mocy 85 KM. Po tygodniu testu stwierdzam, że jeśliby modelową ofensywę Skody kojarzyć z ofensywą wojskową, to pozostając w czeskiej stylistyce, nieodparcie na myśl nasuwają się "Przygody dzielnego wojaka Szwejka". Trochę śmieszno, trochę straszno i na pewno nie będzie to rynkowy "Blitzkrieg". Ale zacznijmy od początku.

Triumf prostoty
Nowa linia Skody nie powoduje, że na samą myśl o jej designie dostajemy gęsiej skórki, a w oczach pojawia się błysk podniecenia. Od tego są inne marki koncernu (np. Lamborghini, czy Bugatti). Skoda ma być "simply clever". W przypadku Rapida sprawdza się powiedzenie, że najprostsze rozwiązania są najlepsze. Linia liftbacka jest banalna, detali tu szukać ze świecą, a smaczki stylistyczne to coś, co pozostawiono zupełnie gdzie indziej. Panuje tutaj całkowity minimalizm. Po przełożeniu na architekturę przypomina trochę postmodernistyczne konstrukcje domów, z prostymi liniami, bez zbędnych ozdób. I choć można zarzucać Skodzie, że jest po prostu nudna, to w tej prostocie jest jakaś elegancja i dopracowanie. Udało się także zrobić coś z przednimi światłami, które zarówno w Octavii po liftingu, Superbie, jak i Fabii były nieco frywolne i niezbyt dawały się zamknąć w całościowym wizerunku przodu samochodu. Teraz jest czysto i prosto.

Nie sposób też nie zauważyć, że Rapid jest duży. Mimo tego, że oparty jest na płycie VW Polo, ma niemal 4,5 metra, co stawia go mniej więcej w jednym rzędzie z Octavią I generacji. Rozstaw osi z kolei plasuje go kilka milimetrów wyżej niż Octavię II.

Simply Clever
Chyba nic dokładniej nie określa wnętrza Skody. W środku wygospodarowano całkiem sporo miejsca, jak na samochód segmentu B. Oczywiście nie przeskoczymy kwestii szerokości, choć na dobrą sprawę i tu nie ma się do czego przyczepić. Zastosowane fotele znamy z niektórych wersji Fabii, więc są dość twarde, sprężyste, tyle że nie posiadają trzymania bocznego. Ale umówmy się, że jeśli wybieracie wersję 1.2 TSI, to bardziej zależy Wam na wygodzie niż pewności pokonywania zakrętów. Dlatego też w kwestii przedniej części kabiny, nie ma żadnych większych zastrzeżeń.

Z tyłu udało się również stworzyć całkiem sporą przestrzeń. Na pewno pod względem ilości miejsca jest nieco lepiej niż w schodzącej z rynku Octavii. Te kilka milimetrów rozstawu osi, połączone z nieco innym umieszczeniem kanapy, dały całkiem spory zapas dla kolan pasażerów - ale koniecznie dwóch, no chyba, że wozicie trójkę dzieci bez fotelików, albo zajmujecie się przewozem modelek.

Odnośnie tych ostatnich - na pewno będzie przydatne sporo miejsca na bagaż. I tu znów Skoda punktuje. Jak zwykle zresztą, pojemność bardzo ustawnego bagażnika jest jednym z najwyżej cenionych w Mladej Boleslavi aspektów. Do dyspozycji jest aż 550 litrów, które możemy powiększyć do nieco ponad 1000, po złożeniu tylnej kanapy.

Jeśli chodzi o deskę rozdzielczą, to tutaj znów widać zmiany. Niewielkie, bo założenia się nie zmieniły, ale są. Pojawiła się nowa kierownica, moim zdaniem dużo ładniejsza od poprzedniej stosowanej w Skodach. Pojawił się też nowy wzór całej deski - rysowany co prawda od linijki i do bólu prosty, ale myślę, że po odpowiedniej konfiguracji kolorów deski mógłby wyglądać ciekawie. To, co nie zmieniło się u Czechów, to praktyczność, poręczność, czytelność i ergonomia na najwyższym poziomie.

Spiesz się powoli
Podstawową jednostką oferowaną w Rapidzie jest silnik 1.2 MPI o mocy 75 KM. W naszym egzemplarzu spoczywa silnik o tej samej pojemności, ale bogatszy o jeden cylinder i o 10 KM silnik turbodoładowany. Przynajmniej tyle, że downsizing przy silniku o tej mocy nie oznacza rezygnacji z czterech cylindrów, jak u konkurencji z Włoch czy Francji. Silnik budzi się do życia niezbyt cicho, ale na pewno równo. Po chwili cichnie i pracuje faktycznie dość bezwibracyjnie. Przyłożono się też do wyciszenia, choć ma to przełożenie wyłącznie na jałowe obroty bądź niską prędkość.

Sam silnik bardzo przyzwoicie reaguje na gaz. Niskie doładowanie powoduje, że moc przyrasta dość liniowo, dzięki czemu samochodem jeździ się wygodnie po mieście. Pięciobiegowa skrzynia pracuje lekko i precyzyjnie, dzięki czemu jazda nie absorbuje w sposób inny niż zwykle. Tyle tylko, że "setka" osiągana na papierze w 11,8 sekundy zdaje się być mocno optymistycznym założeniem. Subiektywnie Rapid jest po prostu słaby, a powyżej 80-90 km/h robi się do tego głośny. Dynamika poddaje się całkowicie przy prędkościach rzędu 110 km/h.

Rapid ze słabszym TSI najlepiej sprawdza się w jeździe miejskiej. Mimo turbiny i posiadania 160 niutonometrów w zakresie 1500-3500 obrotów na minutę, elastyczność również nie jest jego mocną stroną. Oczywiście, nie można powiedzieć, że jest słabo, ale po suchych danych technicznych spodziewałbym się lepszych osiągów. Na pewno bieg trzeba będzie zredukować do wyprzedzania. Zresztą silnik nie ma chęci wdrapywać się aż pod czerwone pole. Najlepiej czuje się w zakresie maksymalnego momentu obrotowego i głównie tak należy jeździć.

Rapid 1.2 TSI nie grzeszy też oszczędnością. Faktem jest, że okres testu przypadł na póki co największe mrozy, więc przy krótkich dystansach spalanie na poziomie 12 litrów nie powinno dziwić, zwłaszcza, że jednostka wcale nie nagrzewa się szybko. Przy spokojnej jeździe, po rozgrzaniu, wyniki stabilizują się na poziomie 8 litrów podczas jazdy miejskiej. W trasie, w zależności od trasy i prędkości, zobaczymy wskazania między 5,1 litra a 7,6 zużywanych co 100 kilometrów.

Nie za miękko
Miłośnicy kanapowych zawieszeń mogą sobie jęczeć. Rapid zyskuje punkty również w kwestii zawieszenia, mimo tego, że nie można o nim powiedzieć, że jest miękkie. Jednak większość nierówności, obuta w szesnastocalowe felgi Skoda, wybiera bardzo przyzwoicie. Nieco głośniej, ale bez wybijania plomb. Nie wychyla się przy tym zbytnio na zakrętach. Za dobre właściwości jezdne odpowiada układ opierający się na kolumnach MacPhersona z przodu oraz belce skrętnej z tyłu (a nie na układzie wielowahaczowym jak podają błędnie dane technicznie Skody).

Również układ kierowniczy dopracowano dość dobrze. Jak wspomniałem przy okazji foteli, nie jest to samochód do pokonywania zakrętów jak najszybciej, ale dobrze jest trzymać taką kierownicę, która pozwala poczuć drogę, po której jedziemy i która nie pracuje jak przywiązana na gumce. Zresztą, czesko-niemieckie samochody nigdy nie były złe w tej kwestii.

Gorzej natomiast wypadają hamulce. Co prawda nie udało się zmierzyć drogi hamowania, ale układ sprawia wrażenie, jakby hamował bardzo powoli i niezależnie od stopnia wciśnięcia przez nas pedału, zwalniał w swoim tempie.

Tania alternatywa?
Mniej więcej tak powinno to wyglądać. Rapid, umiejscowiony między Fabią, a Octavią, powinien mieć ceny, które również są "pomiędzy". Podstawowy Rapid 1.2 Active to wydatek 47 950 zł. Już to nie zapowiada promocji cenowej, zwłaszcza, że "nasza" Skoda zaczyna się od znacznie wyższej kwoty 62 450 zł. Po doposażeniu o kilka gadżetów (nawigacja, pakiet zimowy, szesnastocalowe felgi, przyciemniane szyby itp.) cena rośnie do 71 550 zł. Choć obecnie dzięki pakietowi "Komfort" cenę tę można zmniejszyć o 3200 zł, to 68 350 zł nadal wygląda dziwnie w kontekście "międzysegementowości" Rapida. A może jest za co tyle zapłacić?

Nie ma. Poza wspomnianymi przeze mnie wadami, Skoda ma jeszcze jedną. Wykończenie. Owszem, wyposażona jest bogato, deska jest prosta, przyjemna i czytelna w obsłudze, ale na tym się kończy. Cała wykonana jest z czarnego, twardego jak kamień plastiku, który na dodatek połyskuje lekko - ostatni raz widziałem taki plastik w koreańskich samochodach z połowy lat dziewięćdziesiątych. Śmiem twierdzić, że jest tak "solidny", że można sobie o niego krzywdę zrobić. Podobnie jest z boczkami drzwi. Nie uświadczymy na nich materiału w nadmiarze, za to mnóstwo przeciętnego i słabego plastiku.

W ogólnym "rozrachunku" samochód sprawia wrażenie słabszego niż obecna na rynku już dobre 5 lat Fabia. Dodatkowo dziwią oszczędności w stylu np. Citigo. Chociaż w Rapidzie wszystkie cztery szyby sterowane są elektrycznie, z panelu kierowcy obsłużymy tylko dwie przednie. Pozostałe mogą otworzyć lub zamknąć tylko pasażerowie kanapy. Jeszcze "śmieszniejszym" pomysłem jest uchwyt do otwierania maski. Można to chyba uznać za element ochrony kierowcy, żeby nie otworzył pokrywy silnika przypadkiem, bo "rączki" nie da się pociągnąć bez otwarcia drzwi przednich - po prostu blokuje się o plastiki boczków drzwiowych.

No i co tu napisać. Skoda miała bardzo dobry pomysł. Rozwinięcie palety modeli, uzupełnienie niszy o samochód "w pół drogi". Udało się zrobić przestronny i prosty wóz dla ludzi, którzy potrzebują praktycznego środka transportu od A do B. Udało się nawet to, że samochód się nieźle prowadzi. Tyle tylko, że silnik jest słaby, wykonanie rozczarowujące, a cena równie zabójcza jak czeski alkohol. S(z)koda. Jeśli o mnie chodzi, to polecałbym przejść się np. do salonu Peugeota czy Citroena. Co prawda ani 301, ani C-Elysee nie będzie mogło mieć nawigacji bądź też automatycznej klimatyzacji, ale ze sporo mocniejszym, 115-konnym silnikiem będą kosztować ok. 57 tysięcy złotych. Dużą konkurencją potencjalnie okazuje się... nowa Octavia, której cena będzie naprawdę niewiele wyższa - przy mocniejszym silniku i podobnym wyposażeniu.

Plusy:
- przestronność wnętrza i duży bagażnik
- ergonomia i praktyczność na najwyższym poziomie
- dobrze zestrojone zawieszenie i układ kierowniczy

Minusy:
- rozczarowujące wykończenie
- bardzo wysoka cena
- nieco za słaba dynamika

Podsumowanie: Gdyby to nie było smutne, to byłoby nawet zabawne.