Citroen DS5 2.0 HDi 160 Sport Chic A/T

Odrodzenie się linii DS w Citroenie tchnęło nowego ducha we francuską markę, która ostatnimi laty zapomniała o tym, z czego słynęła - bezkompromisowej śmiałości wspieranej awangardowymi rozwiązaniami. Oczywiście najwięcej oczekiwaliśmy po flagowym modelu - DS5.

Motoryzacyjna awangarda od wielu lat była kojarzona z Citroenem. Francuski producent zaskoczył pierwszy raz w latach 30-tych, prezentując model TA (Traction Avant), jedno z pierwszych seryjnie produkowanych aut wyposażonych w przedni napęd. W 1955 roku pokazano rewolucyjnego i równie pięknego DS, który zaskoczył zwiedzających paryskie targi motoryzacyjne zastosowaniem półautomatycznej skrzyni biegów, skrętnych (mechanicznie!) reflektorów i - co najważniejsze - hydraulicznego zawieszenia.

Hydraulicznych wspomnień czar
Fantastyczny komfort resorowania stał się charakterystycznym wyróżnikiem Citroena, który z powodzeniem pojawił się w latach 70-tych w kolejnych modelach - mniejszym GS, ultra luksusowym coupe SM, skonstruowanym we współpracy z Maserati, oraz jego rozwinięciem - flagowym CX, przez wielu uważanym za najlepszy samochód w historii marki. Warto dodać, że dwa z nich - GS i CX - zostały uhonorowane prestiżowymi tytułami "Car Of The Year" (odpowiednio w 1971 i 1975 r.), a SM w 1972 roku zajął trzecie miejsce. Kolejne generacje "hydraulicznych tradycji" pojawiły się w późniejszych modelach - BX, XM (to także zwycięzca konkursu "Samochód Roku 1990"), a także w Xantii (2. miejsce w COTY w 1994 r.).

W latach 90. i na początku XXI wieku Francuzi jakby nieco odeszli od awangardy. Owszem, Model C5 z hydraulicznym zawieszeniem wciąż przypominał o wspaniałych korzeniach marki, ale w pozostałych samochodach brakło duszy i oryginalności. Bo cóż więcej można powiedzieć o ZX, Xsarze czy C3? Były po prostu normalne i nudne. Lekiem na odrodzenie stało się wprowadzenie Citroena C4 z oryginalnie stylizowanym kokpitem i nowatorską kierownicą, której środek z poduszką powietrzną pozostawał w miejscu, a obracał się sam wieniec kierownicy oraz flagowego modelu C6 - ze wszystkimi szaleństwami francuskiej marki i hydrauliką na czele, stylistycznym nawiązaniem do wielkiego CX i... zbyt wysoką ceną, która zabiła tę legendę.

Jaki dziś jest Citroen? Poprawny. C3 - bez szaleństw, ale z nutką elegancji. C4 - zbyt nudny jak na Francuzów. C5 - z hydrauliką w opcji i wklęsłą tylną szybą próbuje połączyć niemiecką precyzję z francuską finezją. Warto wspomnieć jeszcze o C4 Picasso - co prawda kończy żywot, ale bez wątpienia jest oryginalny i wyróżnia się na ulicy. Gdzie w tym wszystkim jest dawne szaleństwo i awangarda? W linii DS.

Deesse
"Bogini" - tak z języka francuskiego tłumaczy się nazwę DS. Odrodzenie linii modelowej w Citroenie na początek przyniosło DS3 - 3-drzwiowego hatchbacka, który przeniósł Francuzów w klasę premium i pozwolił rywalizować z takimi autami jak Alfa Romeo MiTo czy Mini. DS4 to znowu kompaktowa wariacja na temat crossovera - czy do końca udana, oceńcie sami. W końcu pojawił się DS5 - samochód, mający być cudownym odniesieniem do najlepszej historii Citroena i pokazujący tę najbardziej luksusową stronę francuskiej marki.

Czy awangarda wywołuje kontrowersje? Bez wątpienia. I tak jest z Citroenem DS5. Kto chciał ujrzeć futurystyczną limuzynę, ten poczuje się zawiedziony. Francuzi postawili dość ryzykownie na "zaklęcie" nowego DS w karoserię czegoś na kształt hatchbacka. Bo to ani kombi, ani minivan, choć niektórzy twierdzą, że wygląda jak C4 Picasso, któremu coś spadło na dach...

Tak czy inaczej, mierzącą 4,5 metra karoserię wzbogacają oryginalne detale stylistyczne. Te, które się podobają - a więc ciekawe przetłoczenia karoserii, finezyjne wcięcia w zderzaku oraz fantastycznie zaprojektowane tylne lampy, oraz te, które wzbudzają kontrowersje - srebrne listwy ciągnące się od reflektorów do lusterek, filigranowa, zupełnie niefunkcjonalna tylna wycieraczka, czy wreszcie końcówki układu wydechowego, będące jedynie plastikowymi atrapami (z lewej zaślepka, z prawej... podwójne okrągłe rury).

Kapitanie Nemo, zapraszam na pokład!
Wszystko jednak staje się nieważne, kiedy przyjdzie zasiąść we wnętrzu DS5. Panujący tu klimat trudno opisać słowami. To trzeba poczuć, zarówno fantastyczny zapach, jak i materiały we wnętrzu, z najwyższej jakości skórzaną tapicerką Club na czele. Nie ma absolutnie żadnej wątpliwości, że Citroen słusznie celuje w klasę premium, bo takim wykonaniem i materiałami można śmiało walczyć z najlepszymi w tym segmencie.

Jednak to nie jakość - to styl jest tu najważniejszy. Wspomniana skórzana tapicerka w kolorze karmelowego brązu wygląda fantastycznie, z szyciem wzorowanym na bransolecie zegarka. Fotele są tak samo wygodne, na jakie wyglądają, oferują podgrzewanie siedzisk i elektryczną regulację, a kierowca nawet posiada funkcję masażu. Rewelacja...

Zajęcie miejsca we wnętrzu jednak rozczarowuje. Ale tylko na chwilę, bo ogarnia nas lekkie poczucie ciasnoty, klaustrofobii i niemożności znalezienia sobie idealnej pozycji (chciałoby się bardziej "wyciągnąć" wolant i jeszcze niżej opuścić siedzisko) za nieco przydużym, ale futurystycznie podciętym u dołu, kołem kierownicy. Znów rozczarowanie mija, kiedy spojrzymy na kokpit DS5 - tak mógłby wyglądać wewnątrz statek Kapitana Nemo! Żal, że grafitowej karoserii nie przyozdobiono gustownymi nitami - skojarzenia z łodzią podwodną byłyby jeszcze bardziej na miejscu.

Ergonomique? Non, merci...
Przed naszymi oczami rozpościera się fantazyjna deska rozdzielcza (mogłaby być w całości obszyta skórą), z mocno pochyłą konsolą środkową, oryginalnymi zegarami i mnóstwem guzików, których nie idzie ogarnąć przez pierwsze chwile pobytu we wnętrzu (później zresztą też...). Nawiązania do historii Citroena są bardzo bezpośrednie - i to nie do "bogini" DS, ale do późniejszego CX i to drugiej generacji. Awangarda DS5 sięga jednak znacznie dalej. Wystarczy spojrzeć na przyciski na tunelu środkowym od otwierania szyb (nie ma ich na drzwiach!), czy guziki na panelu sufitowym ze sterowaniem roletami od trzech (!) okien dachowych i wyświetlacza HUD, który pokazuje przed kierowcą wskazania prędkości i nawigacji. To także nawiązania do lotnictwa - również ze schowkami przy dachu. Tak samo niepraktycznymi, co stylowymi.

Kto szuka w tym wnętrzu ergonomii i funkcjonalności, ten jej... będzie długo szukał. Panel radia i klimatyzacji to także losowy zbiór pokręteł i przycisków, które mógł poukładać tylko Francuz po butelce (albo i dwóch) dobrego wina. Tak samo jest ze schowkami. Chcesz gdzieś położyć telefon? Nie ma gdzie, możesz go wrzucić do płytkiej półki przy lewym kolanie albo do skrytki w podłokietniku - choć ten wygląda raczej jak ogromna, zupełnie bezużyteczna piwnica, do której jak raz coś włożysz, to już nie znajdziesz. A może chcesz gdzieś dać kubek z gorącą kawą? W drzwiach jest odpowiednia, elegancka przegródka. Tylko nimi nie trzaskaj... Za późno.

Ale to nic. DS5 taki ma być. Niepraktyczny, mało funkcjonalny, ale awangardowy i robiący wrażenie. Może i trochę zbyt "przylegający do ciała" (także na tylnej kanapie będzie ciasno wyższym pasażerom), ale od "przestrzennej rozpusty" będzie kolejny model z linii DS - prawdopodobnie "dziewiątka"...

Możliwy napęd hybrydowy
Wróćmy jednak do testowanej "piątki" i jej źródła napędu. Oprócz klasycznych silników benzynowych (156 i 200 KM) znajdziemy tu także napęd hybrydowy. Połączenie diesla i motoru elektrycznego daje w sumie 200 KM, napęd na cztery koła i wydaje się być najlepszym zestawem do tak awangardowego auta. My jednak pozostańmy w "standardach" - wśród jednostek napędowych znajdziemy tu także bazowego, 112-konnego diesla oraz mocniejszego 2.0 HDi o mocy 163 KM - takowy właśnie zawitał pod maskę naszego DS5.

Nie trzeba specjalnie przedstawiać wysokoprężnego silnika koncernu PSA. Charakteryzuje się wysoką kulturą pracy, miękkim brzmieniem i niskim poziomem hałasu. W bardzo dobrze wyciszonym wnętrzu DS5 mało kiedy go wyraźniej słychać. Odzywa się jedynie przy wyższych obrotach, których to jednak automatyczna skrzynia biegów (w standardzie 2.0 HDi współpracuje z 6-biegową manualną) zdecydowanie woli unikać. Biegi zmienia szybko, łagodnie i w większości przypadków tworzy udany duet z silnikiem.

Niestety, żądania nagłej zmiany wykonuje opornie i trudno jej się zdecydować, które z dostępnym sześciu przełożeń wybrać. Kierowca mógłby mieć łopatki do dyspozycji, ale nie ma - ratuje jedynie tryb manualny drążka, ale nudzi się po dłuższej chwili, mimo dość przyzwoitej reakcji na ruch naszej dłoni.

Jednak odpowiednie traktowanie pedału gazu potrafi "wyuczyć" skrzynię biegów odpowiednich zachowań, a przy okazji spowodować, że ważący ponad 1,6 tony Citroen stanie się autem dość ekonomicznym. Osiągnięcie wyników w trasie poniżej 6 litrów to kwestia wprawy (najniższe w teście: 5,7, najwyższe: 6,9), podobnie jak poniżej 9 litrów w mieście (8,5 l/100 km), mimo braku zastosowania systemu Start/Stop (obecny jedynie w 1.6 e-HDi i hybrydzie).

Dlaczego? DLACZEGO???!!!!
W pewnym momencie można byłoby pomyśleć, że to jeden z najlepszych Citroenów, z jakimi miałem do czynienia, jeśli nie najlepszy. Moje cudowne marzenia rozwiały pierwsze kilometry, które odkryły przede mną największą wadę DS5. Otóż Francuzi zamiast zastosować w samochodzie płytę podłogową z modelu C5 - wraz z fantastycznym hydraulicznym zawieszeniem na czele - wzięli podwozie z kompaktowego minivana C4/Grand Picasso, a co za tym idzie - belkę skrętną z tyłu (co ciekawe, hybrydowy DS5 ma układ wielowahaczowy).

Twarde nastawy zawieszenia i ogromne 18-calowe obręcze z oponami 235/45 zabierają cały czar podróżowania luksusowym Citroenem. Jest nieprzyjemnie, auto na poprzecznych nierównościach podskakuje i na polskich, dziurawych drogach prowadzi się wyjątkowo nerwowo. Mocno ściskając kierownicę, także prowadzącą dość przeciętny układ kierowniczy, zachodziłem w głowę, dlaczego Citroen zepsuł w tym aucie to, co wydawałoby się robi najlepiej - zawieszenie?! Owszem, zapewne na równych jak stół niemieckich autostradach ten Citroen prowadzi się świetnie, ale od francuskiej marki oczekujemy czegoś znacznie więcej w tym względzie niż od innych. Jakim fantastycznym samochodem byłby DS5, ze swoim futurystycznym kokpitem, wąskimi szybkami (i bardzo przeciętną widocznością) i udanym układem napędowym, gdyby podróżowałoby się nim jak kosmicznym pontonem, nie czując zupełnie żadnych nierówności drogi... No ale nie jest.

Strefa dobrych cen
Citroen, prezentując model DS5, celował w klasę premium - klientów, którym znudził się klasyczny styl Niemców, chłodny klimat Szwedów, czy też bezduszna nijakość Japończyków. Za awangardową i mocno dyskusyjną stylistyką postawił fantastyczne wnętrze, urzekające jakością i detalami, przyzwoite jednostki napędowe i, nie wiedzieć czemu, klasyczne zawieszenie. To wszystko, jak na Citroena przystało, "ubrał" w interesująco skrojony cennik, który pozwala na zakup bazowego DS5 już za 99 900 zł.

Za testowaną wersję - 2.0 HDi 160 w wersji Sport Chic i automatyczną skrzynią biegów - trzeba zapłacić 138 200 zł. W standardzie otrzymamy m.in.: dwustrefową klimatyzację, elektrycznie regulowane fotele z masażem dla kierowcy, kolorową nawigację eMy Way z kamerą cofania, biksenonowe reflektory skrętne, 18-calowe obręcze z lekkich stopów czy też skórzaną tapicerkę. Opcji niewiele, ale konkretne - np. Pakiet Drogowy za 2000 zł (z alarmem niezamierzonego przekroczenia linii AFIL, który wibruje w siedzisku, oraz systemem automatycznego przełączania świateł AFR), czy też skórzana tapicerka Club za 6500 zł. W testowanym aucie doszły jeszcze alarm z ryglowaniem zamków (1300 zł) i lakier metalizowany (2700 zł), co dało kwotę końcową 150 700 zł. To i tak bliżej kwoty początkowej u większości konkurentów.

Plusy:
+ fantastycznie zaprojektowane wnętrze
+ rewelacyjne materiały wykończeniowe
+ mocny i oszczędny silnik
+ sprawnie działająca skrzynia biegów, choć miewająca momenty zawahania
+ bogate wyposażenie
+ atrakcyjna cena

Minusy:
- stylistyka karoserii nie każdemu przypadnie do gustu
- chaos funkcjonalny i ergonomiczny we wnętrzu
- nieco za wysoka pozycja za kierownicą
- ciasne wnętrze
- bardzo słaba widoczność do tyłu
- twarde i mało komfortowe zawieszenie z belką skrętną
- brak możliwości zamówienia hydropneumatycznego zawieszenia

Podsumowanie:
Wciąż zastanawiam się, dlaczego Citroen zrezygnował w DS5 z możliwości wyposażenia go w zawieszenie hydrauliczne. Koszty? Możliwe, ale przecież jesteśmy w klasie premium, poza tym w końcu C5 z hydrauliką nie jest takie drogie. Być może to kwestia właśnie strachu o wewnętrzną konkurencję - DS5 z hydraulicznym zawieszeniem "zabiłby" sprzedaż C5, a tego Citroen przecież nie chce. Mimo wszystko szkoda, bo DS5 stanie się egzotykiem w palecie francuskiego producenta, na którego posiadacz topowego C5 na pewno się nie zdecyduje.

Serdeczne podziękowania dla Jakuba Kaszuby za zrealizowanie sesji zdjęciowej.